Josef Škvorecký: Gorzki świat. Czarne, Wołowiec 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Trzy zasadnicze tematy nadają ton książce „Gorzki świat” – pozycji, którą trzeba znać i która przybliża przekrojowy zestaw opowiadań. Josef Škvorecký pisał je od lat 50. XX wieku i zwracał uwagę na to, co dzieje się w jego otoczeniu oraz w społecznościach bliższych i dalszych krewnych czy przyjaciół. To wszystko szybko stało się pretekstem do snucia zawoalowanych opowieści o nadużyciach ze strony władz totalitarnych. Ale Škvorecký nie zatrzymuje się na prostej publicystyce – prowadzi odbiorców w przestrzeń nasyconą wrażeniami zmysłowymi i kąśliwym humorem. Dba o to, żeby przekazywane podskórnie poglądy nie zdominowały fabuł ani charakterystyk postaci – tak, żeby odbiorcy chcieli poznawać przedstawiane sfery.
Trzy tematy to tradycje żydowskie, kobiety i muzyka – co daje się też czytać przez pryzmat trzech etapów w życiu człowieka – pełnego dzieciństwa, które potem zamienia się w zbiór synestezyjnych wspomnień, dojrzewania – co objawia się wzmożonym wyczuleniem na płeć przeciwną – oraz umierania powiązanego z muzyką. Autor w tym tomie nie zamierza prowadzić sentymentalnych historyjek o ulotnym charakterze. Dba o to, by każda minifabuła była na wskroś przesączana nawiązaniami do sytuacji politycznej. I w tej kwestii już nie ucieka się do przenośni – po prostu skazuje swoich bohaterów na doświadczenia i przejścia trudne i zaznacza, skąd biorą się poszczególne problemy. Jeśli sytuacja jest aż za bardzo czytelna (jak w przypadku wojennych losów żydowskich krewnych), może skorzystać z przemilczenia, prawa autora do zawieszenia głosu w decydującym momencie – co jest zresztą wyjaśniane również perspektywą jeszcze naiwnego dziecka. Z kolei przy „dojrzewaniu” bardzo silnie zaznacza się bunt. Tutaj autor może otwarcie mówić o tym, co należałoby zmienić i co przeszkadza postaciom w cieszeniu się wspólnym szczęściem. Odnotowuje też wpływy władzy na zmiany obyczajów – doskonale wychwytuje klimat poszczególnych ustrojów i systemów, do tego stopnia, że może go później połączyć ze zwierzeniami człowieka, który zmienia się z wiekiem – i czytelne będą obie płaszczyzny tła. W przypadku ostatniej części tomu, „Eine kleine Jazzmusik”, każde rozstanie podkreślone jest dźwiękami i grą. Škvorecký doskonale wie, jak sprawić, żeby słowa równocześnie grały, zapewniały czytelnikom dostęp do całego muzycznego podkładu dzieła. Za każdym razem nie tylko ilustruje rzeczywistość postaci wrażeniami zmysłowymi, ale wyznacza również losy portretowanej jednostki – próbującej ocalić siebie w nieprzyjaznym świecie.
Josef Škvorecký od okropieństw prowadzi do humoru. Stawia na zaskakiwanie czytelników pomysłami, jakich by się nie spodziewali po pozornie przeciętnych postaciach – w humorze upatruje przynajmniej częściowego ocalenia. Wybiera przedziwne kierunku fabuły albo zgrzyty w portretach bohaterów, nieco rzadziej bezpośrednie komentarze odnoszące się do wyzwań, z jakimi mierzą się postacie. Autor nikomu nie zamierza ułatwiać zadania, pozwala, żeby każdy znalazł własny sposób na pokonanie koszmarów. To literatura wysokiej próby, ważny głos czeskiej prozy. Małe formy u tego autora niosą ze sobą wielkie treści. To nie tylko stylistyczny popis i chęć zarejestrowania niegodziwości ze strony rządzących. Autor przygląda się ludzkim sprawom, z których składa się całe życie – zamienia je na migawki ze świata bohaterów i przemyca razem z nimi ocenę systemu.