Eric-Emmanuel Schmitt: Madame Pylinska i sekret Chopina. Znak, Kraków 2019 – pisze Izabela Mikrut.
„Madame Pylinska i sekret Chopina” to książka bardzo niewielka objętościowo i nierozbudowana pod względem fabularnym, chodzi w niej przede wszystkim o skupianie się na przekładaniu jednej sztuki na drugą. Eric-Emmanuel Schmitt próbuje dotrzeć do czytelników najwrażliwszych, tych, którzy czują się nierozumiani przez społeczeństwo za sprawą delikatności czy wzruszeń. Przesadza – co oczywiste – ale stawia na poetyckość w wyborze życiowych dróg i usiłuje przekonać odbiorców, że każdy znajdzie swoje miejsce, choćby był nie wiadomo jak wielkim ekscentrykiem.
Idealnym przykładem osoby, która żyje w zgodzie z własnymi przekonaniami i nie zamierza podporządkowywać się opinii większości jest madame Pylinska, polska nauczycielka gry na fortepianie, do której trafia rozmiłowany w Chopinie autor (alter ego autora). Problem w niespełnieniu. Eric, który po raz pierwszy usłyszał muzykę Chopina, postanowił ją zgłębić. W tym celu zaczął brać lekcje gry na fortepianie. Tyle tylko, że umiejętność czytania nut i przekładania ich na grę to nie wszystko – Eric nie ma pojęcia, dlaczego w jego grze brakuje tego „czegoś”, nieuchwytnej wartości nadającej jakość. Nawet jeśli technicznie jest poprawny i potrafi już radzić sobie z wymyślnymi pasażami, dąży do odtworzenia pierwszego wrażenia, pierwszej reakcji przy zetknięciu się z muzyką Chopina – i nie udaje mu się to mimo wielkich wysiłków. Ratunkiem ma być madame Pylinska, kobieta, która uczy Erica grać bez fortepianu.
Chociaż Eric-Emmanuel Schmitt dba o akcentowanie wrażliwości i liryzmu, nie sposób uniknąć skojarzeń z raczej infantylną opowieścią filmową „Karate Kid”: madame Pylinska zachowuje się jak mistrz Miyagi, któremu wolno wszystko, nie przejmuje się swoim wizerunkiem w oczach innych. Schemat postępowania jest identyczny. Kobieta wyznacza Ericowi coraz to nowe zadania: zaczyna od tego, żeby położył się pod fortepianem i słuchał muzyki całym sobą, a potem poleca między innymi zrywać kwiaty tak, żeby nie strącić z nich kropli rosy. Oczywiście nie tłumaczy, po co te zadania, rzuca jedynie zdawkowe komentarze, z których można trochę – ale niewiele – wywnioskować. A Eric – posłuszny uczeń – realizuje je bez sprzeciwu, nawet gdy czuje się nimi zażenowany. Dzięki pracy nad różnymi zmysłami nauczy się otwierać na muzykę i być może zyska dostęp do przeżyć, o których długo i bezskutecznie marzył.
Eric-Emmanuel Schmitt przekonuje odbiorców do wyciszenia się, zwolnienia tempa życia i zatrzymania nad ulotnym pięknem. Bohater nie musi tłumaczyć, dlaczego akurat muzyka Chopina wywarła na nim tak wielkie wrażenie – a inni kompozytorzy służą ewentualnie do wyjaśniania tego zachwytu – grunt, że znalazł coś, co daje mu bezwzględne szczęście i zmusza do pracy nad sobą. Przy okazji pogoni za marzeniami może pracować nad swoim charakterem, odkrywać nowe drogi działania i przekonywać się, jak wiele może jeszcze w życiu stworzyć. Autor z kolei uczy zachwytu, zadumy i wrażliwości na piękno, które podkreśla również poetycką narracją. Prosta jest ta historia i pełna liryzmu, tak, żeby móc grać na uczuciach odbiorców. Eric Emmanuel Schmitt zwykle próbuje tak właśnie operować prozą, żeby jego historie zapadały w pamięć i działały na zmysły.
„Madame Pylinska i sekret Chopina” to alegoryczna opowieść o spełnianiu nierealnych dla innych pragnień, ale też o odnajdowaniu siebie w drobiazgach. Schmitt nie będzie budował olbrzymich narracji, lepiej sprawdza się w koncentrowaniu na detalach i ucieczce od codziennego pośpiechu. Jest to opowieść subtelna, dostosowana do przeżyć bohatera i przez to – wciągająca co większych idealistów.