Kapka Kassabova: Granica. Na krawędzi Europy. Czarne, Wołowiec 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Motywację do napisania tej książki Kapka Kassabova ma potężną: odwołuje się do “ostatniej granicy”, miejsca na styku kultur – czyli terenu, którego w żaden sposób nie da się sztucznie ujednolicić. Mowa tu nie tyle o granicy terytorialnej (chociaż rzecz rozgrywa się na styku Bułgarii, Grecji i Turcji – co o mentalnej, granicy w umysłach ludzi, w przekonaniach, w pielęgnowaniu lokalnych zwyczajów, które nie zawsze pozwalają na kompromisy. A jednocześnie to granica trochę na uboczu miejsc turystycznych wyjazdów, miejsce niby znane – a tajemnicze. Kapka Kassabova wybiera jeszcze jedną granicę – między przeszłością i teraźniejszością. Do swoich opowieści wplata mnóstwo realiów historycznych, politycznych i społecznych, skupiając się na różnych wymiarach podróży. Próbuje odkrywać coś, co nie znajdzie się w typowych przewodnikach dla ciekawych świata – podąża tam, gdzie globtroterzy zawracają. Szuka zapomnianych miejsc, świadoma, że dzięki temu zdobędzie materiał wyjątkowy. Czasami przez takie wycieczki odkrywa własną samotność, najczęściej jednak zatrzymywać się będzie nad spotkaniami z miejscowymi – z drobnych relacji ludzi, którzy żyją z dala od pośpiechu i wielkich miast – stworzy całą relację. Postrzępioną, zmieniającą tempo, dziwną lub egzotyczną, ale nie pięknem, które standardowo ma zachwycać – a tym głęboko ukrytym, skłaniającym do filozoficznych kontemplacji albo przewartościowań.
“Granica” to książka, w której zderzają się dwie strategie twórcze. Jedną staje się nastawienie na poetyckość, pewnego rodzaju przyjemność lekturową – trudną do nazwania (a nawet do uchwycenia), ale obecną w każdym opisie. Autorka bardzo dba o to, by nie stać się publicystką – chociaż tworzy książkowy reportaż (złożony z dziesiątek małych reportaży), ucieka od standardów prasowych informacji. Nie dla niej rozpatrywania geograficzne i odnotowywanie miejsc do koniecznego zobaczenia – zresztą tam, gdzie się udaje, niewiele jest takich atrakcji. Za to bardzo chętnie będzie odwoływać się Kassabova do kultury i sztuki, odczytywać miejsca przez pryzmat natchnienia dla artystów, przez obecność w dziełach, wierzenia albo zwyczaje. Czasami sięga też do wspomnień, pokazuje, jak dawniej wyglądały odwiedzane miejsca, szuka śladów z przeszłości – i sprawdza, co się pozmieniało pod wpływem lat. Za każdym razem jednak w “granicy” wychwytuje coś, co uzasadnia jej pobyt tutaj, jakby potrzebowała usprawiedliwienia na nietypowy urlop od codzienności. Może opisywać krajobrazy, pamiątki, może odnotowywać obecność ważnych dla miejscowych budynków albo sięgać do opowieści przodków – ale najbardziej i tak ceni sobie spotkania z miejscowymi i wydobywanie – ocalanie – ciekawostek. Bez względu na to, jaką wagę będą miały poszczególne narracje w wymiarze uniwersalnym, dla zwykłych odbiorców, autorka uważa, że powinna je gromadzić i układać w krótkie rozdziały. Od czasu do czasu zdarza jej się wpaść na trop sensacji albo materiału, który taką sensację może zastąpić – odniesie się do zwyczajnego życia miejscowych i przez to zyska pole do porównań z doświadczeniami własnymi (oraz właściwymi odbiorcom). Ucieczka od cywilizacji owocuje pewnego rodzaju podróżą w przeszłość – tyle że przeszłość dziejącą się równolegle. Próbuje autorka pokazać inne sposoby na życie, zachowania i postawy ludzi, którzy swoich terenów nigdy nie opuszczali. W ten sposób zyskuje specyficzny klimat książki: ni to relacji, ni to snu – zwłaszcza że stara się nie oceniać swoich bohaterów, a przybliżać ich motywacje czy losy. Jest więc “Granica” tomem alternatywnym wobec turystycznych przewodników pełnych kolorowych zdjęć. To zestaw często gorzkich reportaży dla ciekawych świata, ale i tych, którym nie wystarcza powierzchowne zwiedzanie.