Recenzje

Okaleczanie

Max Czornyj: Grzech. Filia, Poznań 2017 – pisze Izabela Mikrut.

Przedziwny trend zapanował na rynku mrocznych kryminałów i thrillerów: autorom przestały wystarczać zbrodnie i wykrywane kolejno sygnały okrucieństwa morderców – teraz trzeba już szokować czytelników chlapaniem krwią na wszystkie strony, a także niewyobrażalnymi okaleczeniami ciał, które sugerują, że ofiary przed śmiercią nie tylko strasznie cierpiały, ale jeszcze – że doświadczały strachu ponad ludzkie możliwości. Max Czornyj dołącza „Grzechem” do tego nurtu i proponuje odbiorcom opowieść o tajemniczym zbrodniarzu, który okalecza kobiety – wręcz rozczłonkowuje ich ciała. A że w takim przypadku najłatwiej jest pchnąć śledztwo na drogę przekonań „religijnych” (fanatyzm może uzasadnić największe i najdziwniejsze zbrodnie), w tym kierunku idzie też autor.

Z jednej strony w „Grzechu” jest wizja śledczych i ich własnych słabostek. Tutaj czasami komuś mogą puścić nerwy, ktoś boryka się z własnymi zmartwieniami i jest nieprzyjemny dla innych, ktoś nie zamierza bawić się w uprzejmości, kiedy do rozwiązania jest ekstremalne zadanie. W pełni zrozumiałe są te kreacje, ale niegościnność i poszukiwania motywacji dla policjantów (którzy poza socjopatycznymi skłonnościami są przecież wyjątkowo sprawni w działaniu) nie znajdują wyrównania w drugiej części narracji. Kiedy bowiem – z drugiej strony – przechodzi Max Czornyj do opisywania efektów zbrodni, niesnaski z komisariatów wydają się azylem. W ten sposób w tomie nie będzie miejsca na żadne motywy okołoobyczajowe, kreślenie życia poza zbrodnią: tu wszystko zanurzone jest w mroku i nie ma od tego ucieczki ani dla sprawców, ani dla tych, którzy ich ścigają. Wydaje się też, że autor mocno ułatwia sobie zadanie przez odwołania do tajemniczej ideologii – istnieje przecież znacznie więcej sposobów na uzasadnianie morderczych skłonności (i pastwienia się nad ofiarami). Czornyj umiejętnie wykorzystuje poczytne schematy. Ale – automatycznie – w ten sposób przekreśla możliwość zaistnienia w świadomości szerszej publiczności. „Grzech” wydaje się wtórny w każdym elemencie – wobec dotychczasowych zdobyczy popkultury, ale i wobec tego, co dzisiaj dzieje się na rynku bestsellerów. Działa tu prosty mechanizm: jeśli autor od początku próbuje szokować zbrodniami o wysokim stopniu naturalizmu w opisach, jeśli rozwodzi się nad obrażeniami ciał kobiet, z czasem osłabnie wymowa takich fragmentów. Co z tego wynika? Jeśli Czornyj wierzy w to, że uda mu się do końca trzymać w napięciu za pomocą tych samych sztuczek, które wyeksploatował na początku, może w pewnym momencie stracić zaufanie czytelników. Raczej ich zmęczy niż zaintryguje, raczej zniechęci do dalszej lektury – niż przyciągnie. Chyba że jest to test, jak daleko można się posunąć w analizowaniu szczegółów postępowania psychopaty. „Grzech” rozczarowuje trochę jako książka zbyt powielająca obowiązujące na rynku literatury rozrywkowej w jej mrocznym odłamie schematy, ale i w samej realizacji – bo nie da się stale przebywać w świecie zła, bez zaproponowania jakiejkolwiek zmiany dynamiki.  Jest to powieść dla fanów thrillerów, którzy nie lubią wplatania do relacji wątków obyczajowych ani odwołań do zwyczajności.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,