Recenzje

Okiem utopka

Leszek Libera: Buks Molenda. Wydawnictwo Od Do, Łódź 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Buks Molenda może sobie spać w trumnie (co przydaje się zwłaszcza po pewnym krwawym przesłuchaniu, przecież wiadomo, że w trumnie paznokcie odrastają szybciej), może też podważać wieko pulokiem (i tu akurat niewtajemniczeni nie będą mogli poczuć się zgorszeni…), żeby wychodzić na świat w różnych momentach historycznych i snuć swoją opowieść. Opowieść przedziwną – jak sam bohater. Oniryczną, prześmiewczą i mocno nastawioną na autotematyzm.

Buks Molenda jest narratorem świadomym, może trochę nie radzi sobie z interpunkcją, o czym czytelnicy zostaną w jednym z nielicznych przypisów tłumaczki (doskonała robota Sławy Lisieckiej), ale wie, czego oczekują odbiorcy: i podporządkowanej literackim wytycznym dobrej opowieści dostarczy. Buks Molenda bierze udział w rozmaitych wydarzeniach: a to zapłodni Maryjkę (która nieoczekiwanie może zrobić się za bardzo błyskotliwa i trzeba będzie to ukrócić), a to weźmie udział w przygotowaniach do lotu balonem (najpierw należy się zastanowić, czy lepiej wykorzystać do lotu rozgrzane powietrze, czy też – wodór; uzyskanie jednego i drugiego wydaje się proste dla bohaterów). Stanie się Buks Molenda inicjatorem stworzenia puloka z wosku dla pewnego księcia Piasta, a sen z powiek spędza mu pryszcz, wątpliwej jakości ozdoba, której jednak usuwać nie można i która w końcu urasta do rangi życiowej tragedii. Ale w świecie utopków proporcje zawsze mogą ulec zachwianiu, na tym przecież polega ich rzeczywistość. Przekonuje się o tym utopek Fizioł, który wyrusza do Niemiec – w poszukiwaniu lepszego, niemal mitycznego Śląska – i tam obserwuje zachowania Ślązaków, a swoje spostrzeżenia przesyła innym utopkom w listach, razem z bananami i pomarańczami (które nikomu nie smakują). Opowieść toczy się wartko, pełna jest niespodzianek i zwrotów akcji opierających się na absurdzie, ale nie brakuje w niej również celnych odniesień do realizmu i do przeszłości, analiz lokalnych zwyczajów czy… mentalności ludzi. Postronni obserwatorzy, którzy czasami włączają się w wydarzenia, ale częściej komentują je z dystansu, zajęci są piciem wódki i pierdzeniem – między tymi czynnościami trafiają się im całkiem celne uwagi na każdy temat. Filozofia zyskuje tutaj przyziemny wymiar, a wszystko pozwala na radość czytelników. Radość podszytą goryczą, bo w podskórnej warstwie narracji Leszek Libera pozwala sobie na nie najweselsze diagnozy.

Śląsk istnieje tu w wersji przetworzonej przez baśnie i wierzenia, ale Libera dba o to, żeby jego obraz był jak najbardziej prawdziwy i przekonujący. Ucieczka w przeszłość daje mu szansę odcięcia się od kwestii politycznych – za to kolejnym bohaterem tomu staje się historia. Nieprzypadkowo Buks Molenda na początku stwierdza, że „nie ma lekarstwa na historię”, a w miarę rozwoju opowieści coraz częściej tę historię czyni obiektem ataków. Nie oburza się na bieg wydarzeń jako taki, irytują go za to zmieniające się interpretacje, historia pisząca nową historię. Stosunek do historii powraca równie często jak komentarze dotyczące literatury i literackości. Utopek bardzo dba o jakość swojej narracji, zwraca na nią uwagę (najprostszym zabiegiem jest tutaj wyznaczanie granic rozdziałów przez – wydawałoby się – przypadkowe ingerencje w zdania a nawet w wyrazy). Jako narrator, Buks będzie bardzo często wprowadzać do opowieści niby niezobowiązujące uwagi na temat znaczenia wybranych rozwiązań czy… stosunku do krytyków. W ten sposób potęguje jeszcze ironię i pozwala odbiorcom doskonale się przy lekturze bawić.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,