Marcin Kozioł, Bartek Jędrzejak: Pogoda dla puchaczy. Wiosna. Prószyński i S-ka, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Marcin Kozioł i Bartek Jędrzejak najwyraźniej pozazdrościli duetowi Wajrak-Samojlik historyjek dla dzieci o przyrodzie i zwierzętach. Ich cykl Pogoda dla puchaczy rozwija się, budząc ciekawość maluchów – dostarcza szeregu wiadomości na temat otoczenia, ale też i rozrywki i mnóstwa śmiechu.
Narrator tomu „Wiosna”, Bubuś (sowa, która wita się z czytelnikami radosnym „Dziób dobry”), jest doskonałym przewodnikiem po codzienności w lesie. Przeżywa rozmaite przygody: a to nurt rzeki, która wezbrała po roztopach, porywa jego ukochanego brata (na szczęście w pobliżu czuwa niezawodny pan Józek, borsuk), a to lis robi sobie niezbyt gustowną czapkę z porzuconej przez ludzi plastikowej butelki i nie potrafi się uwolnić, a to Niedźwiedzica w nocy przychodzi pod drzewo i opowiada sowom o gwiazdozbiorach… Historyjki są tu krótkie i mniej liczy się puenta płynąca z wydarzeń, a bardziej – przesłanie dla samych czytelników. Najważniejsze, które zajmuje najwięcej miejsca w centralnym punkcie historii, dotyczy śmiecenia: zwierzęta same biorą się za porządki, segregują odpady, zbierają porzucone przez ludzi śmieci także by chronić swoje potomstwo: przecież małe wiewiórki nie powstrzymają się przed podgryzaniem kawałków plastiku, a to może im zaszkodzić – nie mówiąc już o tym, że wiele odpadów zamienia się w groźne pułapki, z których zwierzęta nie potrafią się uwolnić. Przesłanie, jakie Kozioł i Jędrzejczak tu wprowadzają, warto sobie wziąć do serca i jeśli miałaby to być jedyna rzecz, jaką maluchy zapamiętają z lektury – to i tak należy po tomik sięgnąć.
Ale autorzy wcale nie zatrzymują się w edukowaniu dzieci na poziomie przestrogi przed śmieceniem. Każdy rozdział wiąże się z pewnym zadaniem, zagadką albo łamigłówką. Odpowiedzi należy szukać w tekście (podpowiedź jest wyodrębniona odpowiednim kolorem, więc gdyby sama zagadka nastręczyła zbyt wielkich trudności, można po prostu posłuchać bohaterów i podążać za ich wskazówkami). To jednocześnie wprowadzenie do czytania i odejście od „nudnego” kształtu lektury: dzieci mogą się zrelaksować i z nowymi siłami przystąpić do śledzenia opowieści. Jakby tego było mało, rozdziały przetykane są jeszcze dodatkowymi wyjaśnieniami – całymi rozkładówkami poświęconymi odrębnym tematom przyrodniczo-pogodowym – będzie tu mowa o deszczu, o kalendarzowej wiośnie, o współpracy borsuków i lisów, o korzystaniu z kompasu, o segregacji śmieci, o gwiazdozbiorach, które zmieniają się na niebie, a także o tęczy – to bardzo ciekawie wprowadzane komentarze, ważne dla najmłodszych odbiorców, wyczulające na otoczenie i pokazujące, jak wiele do zaoferowania ma przyroda. Odkrywanie tajemnic świata to dodatek do prostych i zabawnych historyjek – ale dzieciom się spodoba. W samych opowiadaniach autorzy nie rozbudowują przesadnie fabuł, bardziej zależy im na dowcipnych scenkach, które staną się punktem wyjścia do odpowiednich tłumaczeń. Pojawiają się tutaj zabawy słowne i dowcip sytuacyjny, bohaterowie należą do wyrazistych. Krótkie rozdziały wykluczają nudę.
„Pogoda dla puchaczy. Wiosna” to tomik w sam raz dla niecierpliwych czytelników. Warto tu jeszcze zwrócić uwagę na ilustracje Małgorzaty Osieleniec – pełnią one ważną rolę w opowieściach, pozwalają zaprzyjaźnić się z bohaterami i docenić otoczenie, w jakim funkcjonują. Osieleniec bawi się refleksami światła (inaczej zwierzęta wyglądają w ciągu dnia, inaczej w nocy, gdy są oblewane księżycowym blaskiem), stawia na wyraziste kolory i ślady kredki. Proponuje rysunki humorystyczne, ale też urozmaicane, nie kreskówkowe.