Renata Radłowska: Nowohucka telenowela. Czarne, Wołowiec 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Ta książka ma wielu bohaterów i drugie zakończenie. Renata Radłowska stworzyła „Nowohucką telenowelę” kilka lat temu, przy okazji wznowienia tomu powraca do postaci, które opisywała – i tam, gdzie jest to możliwe, dodaje drobną wzmiankę o ich dalszych losach, albo odnotowuje brak szansy skontaktowania się. Dokłada zatem swoiste zakończenia do historii, które przedtem mogły rozbudzać wyobraźnię. A ponieważ skupia się na zwykłych ludziach i na problemach bliskich czytelnikom – albo na ekstrawagancjach i nieszkodliwych dziwakach – zawsze będzie przyciągać odbiorców.
„Nowohucka telenowela” to portret mieszkańców Nowej Huty, ludzi, którzy przybyli tutaj, żeby budować dla siebie lepszy świat, pełni nadziei i ideałów – oraz portret tych rozgoryczonych, przegranych. Każdy ma tu inny pomysł na siebie, niekoniecznie odniesie sukces, czasami w ogóle uczy się po prostu walczyć z coraz bardziej przygnębiającą codziennością i wybiera do tej walki metodę, której otoczenie nie zrozumie. To rozedrganie wynika z połączenia dwóch światów: na początku pojawiają się ludzie nastawieni optymistycznie, ci, którzy chcą budować nową Polskę w duchu socjalistycznych ideałów. Ci, którzy podchwycili hasła rzucane społeczeństwu i wiedzą, że nareszcie coś może od nich zależeć. Później – gdy nie ma już miejsca na etos pracy i gdy wyszło na jaw, że nie da się tworzyć sielanki w socjalizmie, gdy przychodzi konieczność mierzenia się z codziennymi troskami, pojawia się zwątpienie lub słabość. Renata Radłowska stara się bohaterów mimo wszystko rozumieć – nie będzie oceniać, chociaż niektóre jej teksty zyskują wymowę ironiczną. Pozwala bohaterom być sobą i rejestruje ich niegroźne dziwactwa.
Rozdziały w tej książce są krótkie, to gazetowe reportaże, nakreślające szybko sylwetkę wybranej postaci i jej losy. Bohaterowie kolejnych tekstów zyskują głos tylko na tyle, żeby powiedzieć, skąd się w Nowej Hucie wzięli, dlaczego mogą (albo nie potrafią) się tu odnaleźć. Mają możliwość opowiedzenia o swoich pasjach, ale znacznie lepiej charakteryzuje je autorka z zewnątrz, pilna obserwatorka rzeczywistości. Renata Radłowska odnotuje i kontekst rozmów, i wszelkie przejawy fałszu, i nawet zmieniające się nastroje rozmówców. Wie, że z tego składa się obraz prawdy o życiu w Nowej Hucie i o ludziach jako takich. Ma talent trafiania na ciekawe tematy, takie, które zaangażują odbiorców. Lektura „Nowohuckiej telenoweli” to prawdziwa przyjemność – nawet kiedy autorka odnosi się do spraw przykrych. W tych miniopowieściach ludzie są najważniejsi – zyskują szansę na zaistnienie w szerszej świadomości, pokazują, że każdy jest wartościowy i każdy zasługuje na uwagę. Zdarzają się tu bohaterowie tak barwni, że nie potrzebują dodatkowej zachęty do czytania – już pierwsze obrazki przyciągną odbiorców. Zdarzają się też anegdoty prowadzące do filozoficznych refleksji, do zatrzymania się nad kruchością życia i nad więziami z bliskimi.
„Nowohucka telenowela” to książka, którą można przeczytać bardzo szybko – ale też która na długo w czytelnikach pozostaje. Nic dziwnego, że wraca na rynek – zasługuje na takie wyróżnienie.