Recenzje

Penderecki i kształty jego muzyki na warszawskim festiwalu

Festiwal Krzysztofa Pendereckiego podsumowuje Wojciech Giczkowski

Podczas koncertu finałowego Festiwalu Krzysztofa Pendereckiego zorganizowanego z okazji 85. urodzin kompozytora w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej odczytany został list Prezydenta RP Andrzeja Dudy i jego małżonki do dostojnego jubilata. Para prezydencka przypomina w nim „jak twórczą i inspirującą siłą jest dialog między tradycją a nowatorstwem. Ciągłość przekazu wartości, które tworzą z nas wspólnotę, warto łączyć ze swobodnym poszukiwaniem nowych dróg rozwoju i ekspresji. Wyjątkowym tego przykładem są Pańskie utwory. Nawiązujące do centralnych wątków tożsamości polskiej i europejskiej, porównywane z najświetniejszymi dokonaniami kompozytorskimi minionych epok – otwierają jednak zupełnie nowe perspektywy tworzenia, wykonywania i odbioru muzyki. Nosząc piętno Pańskiej oryginalnej osobowości artystycznej, z upływem lat zyskały rangę doświadczenia pokoleniowego oraz miano nowego, zaskakującego oblicza tego samego, niezmiennego od wieków ducha polskiej wolności”. Takie uznanie może otrzymać tylko ktoś wyjątkowy, a kimś takim  jest na pewno Krzysztof Penderecki.

Warszawskie, a  właściwie światowe święto trwało 8 dni, do 23 listopada. W programie Festiwalu, w całości przygotowanego przez Elżbietę Penderecką, znalazło się dziesięć koncertów, w tym siedem symfonicznych i trzy kameralne. W salach Filharmonii Narodowej, Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, a także w archikatedrze warszawskiej  oraz na Zamku Królewskim w Warszawie wystąpili, przybyli z całego świata, interpretatorzy muzyki polskiego kompozytora i wybitni dyrygenci. Festiwal został zaplanowany jako przegląd twórczości autora powstałej w ciągu ponad sześciu dekad. Była to rewia wybitnych artystów, orkiestr, a przede wszystkim muzyki znanej i uznanej od dziesięcioleci.

Ponieważ muzyka mistrza zmieniała się, to i podczas festiwalu usłyszeliśmy zarówno utwory zaliczane do awangardowych, pełne spuścizny sonarycznej charakteryzującej się aleatoryzmem podczas wykonania, jak i słynne kantaty i oratoria do zupełnie nowych utworów instrumentalnych pisanych dla słynnych wykonawców czy na zamówienia z okazji bardzo ważnych rocznic.

Każdy utwór dyrygował inny dyrygent.  Każdy też próbował nadać interpretacji cechy indywidualne, które zostaną zaakceptowane przez publiczność i samego kompozytora, obecnego na sali  podczas każdego koncertu. W tym kalejdeskopie niezwyklych realizacji muzycznych na uwagę zasłużyli Amit Peled i Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Narodowej pod batutą Michała Klauzy, brawurowo wykonując II Koncert wiolonczelowy z 1982 roku. Podczas koncertów, po wykonaniu kolejnych utworów, jubilat podchodził do sceny, a w niektórych wypadkach nawet się na niej pojawiał, aby pogratulować wykonawcom i kłaniać się wraz nimi publiczności. Tak było i w tym przypadku.

Krzysztof Penderecki lubi komponować utwory na wiolonczele i skrzypce, więc drugiego dnia festiwalu w programie koncertu w Teatrze Królewskim usłyszeliśmy  „Agnus Dei” z „Polskiego Requiem” w wersji na grupę ośmiu wiolonczel z 2007 roku w wykonaniu: Danjulo Ishizaka, Rafała Kwiatkowskiego, Mai Bogdanović, Karoliny Jaroszewskiej, Macieja Kułakowskiego, Karola Marianowskiego, Michała Balasa i Krzysztofa Michalskiego. Wcześniejsze, bo pochodzące z 2001 roku, „Concerto Grosso na trzy wiolonczele i orkiestrę”, może już nie tak emocjonalnie zagrane jak przez wykonawców podczas koncertu w Łazienkach, usłyszeliśmy podczas koncertu finałowego, w interpretacji sław wioloczelistyki: Fransa Helmersona, Ivana Monighettiego i Arto Norasa z towarzyszeniem Sinfonii Varsovii pod batutą samego Christopha Eschenbacha. To unikalne zestawienie instrumentów solowych i orkiestry wywołało wielki entuzjazm publiczności dla kompozytora i wykonawców.

We wtorek posłuchaliśmy w Filharmonii Narodowej „Credo”, które określane jest jako podsumowanie zainteresowań autora muzyką religijną. Wielki i wspaniały utwór poprowadził chilijski dyrygent Maximiano Valdés. W wykonaniu wzięło udział pięcioro solistów (Iwona Hossa – sopran I, Karolina Sikora – sopran II, Anna Lubańska – alt, Adam Zdunikowski – tenor, Wojtek Gierlach – bas), dwa chóry mieszane (Chór Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku oraz Chór Filharmonii im. Karola Szymanowskiego w Krakowie), a także Warszawski Chór Chłopięcy oraz Polska Orkiestra Radiowa. Warszawski Chór Chłopięcy poruszył swoim występem wszystkich słuchaczy. Stojąc na balkonie, wzruszająco zaśpiewał fragment „Któryś za nas cierpiał rany”, co zabrzmiało zaskakująco na tle całego łacińskiego libretta tej kompozycji.

Bardzo spodobał się wszystkim występ Lawrence’a Fostera, nowego dyrektora artystycznego Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Zadyrygował on „I Koncertem skrzypcowym”  w wykonaniu 24-letniego skrzypka z Singapuru Yu-Chien Tsenga. Orkiestra, jej nowy szef oraz znakomity skrzypek  wykonali bezbłędnie ten trudny utwór, za co zebrali huraganowe oklaski od publiczności. Muzycy z orkiestry zagrali na bis nieznany skrzypkowi utwór, którym okazało się polskie „100 lat” dla kompozytora. Chiński wykonawca w lot zrozumiał melodię i z radością  przyłączył się do swoich kolegów z NOSPR.

Skrzypce mają olbrzymie znaczenie dla wyobraźni kompozytora. 23 listopada, w dniu urodzin Krzysztofa Pendereckiego,  nastąpił wspaniały finał Festiwalu jego imienia w Operze Narodowej z udziałem Sinfonii Varsovii i Anne-Sophie Mutter, z napisanym specjalnie dla niej II Koncertem skrzypcowym „Metamorfozy”. Słynna niemiecka skrzypaczka wyglądała jak bogini, grała kompozycję w sposób liryczny, podkreślając swoim wykonaniem jej kantylenowy charakter.

Warszawa ma szczęście do bardzo udanych festiwali. Ten finałowy koncert równocześnie zainaugurował I Międzynarodowy Festiwal Muzyki Europy Środkowo-Wschodniej „Eufonie”, a już 25 listopada 2018 roku młodzi polscy pianiści rozpoczną rywalizację w Ogólnopolskim Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina, organizowanym przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina przy współpracy Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina. Melomani mają co robić w jesienne wieczory.


Fot. Bruno Fidrych

Komentarze
Udostepnij