Recenzje

Piękno narracji

Margaret Atwood: Kamienne posłanie. Wielka Litera, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Constance rozmawia ze zmarłym mężem. Taki ma sposób na pogodzenie się z sytuacją i na zaakcentowanie tego, czego naprawdę zaakceptować się nie da. Constance nie przejmuje się jednak powinnościami ani opiniami z zewnątrz. Zanurza się w świecie Alphinlandii, alternatywnej rzeczywistości, którą stworzyła na potrzeby książki – a potem sukcesywnie rozbudowywała. Alphinlandia okazała się jej największym sukcesem i teraz Constance może w niej dostrzec źródło pocieszenia. Drugim jest zawsze Ewan – obecny duchem (a może – jako duch) – w komentarzach oraz dopowiedzeniach. Bohaterka nie jest sama, dzięki uwagom i opiniom Ewana – wyjątkowo niekiedy sarkastycznym.

Od tej pary Margaret Atwood wychodzi w „Kamiennym posłaniu”, zestawie opowiadań. To znaczy – odbiorców się przekonuje, że mają do czynienia ze zbiorem opowiadań, jednak „Kamienne posłanie” to bardziej niezwykła powieść, rozbijana na różne wątki i naświetlana z wielu stron kolejno. Bo postać, która w tle przewija się przez jedną historię, stanie się głównym bohaterem opowieści następnej. To pozwala na relacjonowanie faktów z różnych perspektyw. Margaret Atwood jednak za każdym razem ucieka od schematów – na swoje postacie znajduje urozmaicone metody opisu. Działa niemal automatycznie, a jednak czytelnicy mają wrażenie wkraczania raz po raz w osobną przestrzeń. Galaktyki poszczególnych rozdziałów-opowiadań stykają się ze sobą, nawet jeśli bohaterowie nie byliby w stanie powiedzieć, co dzieje się u innych. Mikrokosmosy z poszczególnych domów wpływają na siebie machinalnie, a jednak można czasami zaobserwować efekt motyla. Coś, co stanowi nieistotną wzmiankę, rozwinąć się może w pewnym momencie – już w zupełnie nowej przestrzeni – w odrębną historię. I to największy urok „Kamiennego posłania”: umiejętność autorki w kwestii modulowania codzienności, operowanie różnymi ustawieniami kamer i przeskakiwanie od indywidualności do indywidualności. Tutaj liczy się spostrzegawczość i trafność ocen – Margaret Atwood realizuje to naprawdę mistrzowsko.

Opowiadania wynikają bezpośrednio z siebie, ale jest w nich też bardzo miła dla czytelników nieprzewidywalność. Nie wiadomo, w którą stronę autorka skręci i jakie tajemnice będzie odbiorcom zdradzać: tymczasem każda z postaci powoływanych przez nią do istnienia ma swoje własne upodobania i charakterystyczne – jednostkowe – gesty. Każda jednocześnie nie odstaje zbytnio od ludzi obserwowanych w najbliższym otoczeniu przez czytelników – jest w nich prawdziwość mimo baśniowego charakteru narracji. Margaret Atwood lubuje się w opowieści melodyjnej, bardzo delikatnej i kunsztownej, a równocześnie precyzyjnej bez zarzutu. „Kamienne posłanie” to literatura piękna w najlepszym gatunku. Do pisarstwa Atwood nie trzeba nikogo przekonywać – tutaj zmiana klimatu w każdej kolejnej opowieści sprawia, że otrzymują czytelnicy klucz do wielu światów i do sekretów kolejnych osobowości. „Kamienne posłanie” pełne jest intymnych zwierzeń wprowadzanych w zwykłej relacji – to powieść, która ma magnetyczny wpływ na odbiorców. Bardzo łatwo zanurzyć się w tej historii – i przemierzać kolejne zaułki. Margaret Atwood karmi odbiorców wyjątkową opowieścią.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,