Recenzje

Planowanie rodziny

Jonathan Eig: Narodziny pigułki. Czarne, Wołowiec 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Dzisiaj taka akcja byłaby właściwie niemożliwa, a na pewno trudna do wyobrażenia: bez wielkich funduszy, bez wsparcia koncernów, a nawet – bez akceptacji społeczeństwa. Walka o powstanie pigułki antykoncepcyjnej wiązała się z wieloma przeszkodami i komplikacjami, począwszy od medycznych, a skończywszy na… religijnych. Jonathan Eig przygląda się tej historii w znakomitym i rozbudowanym reportażu „Narodziny pigułki”, oferując czytelnikom przegląd wydarzeń i anegdot prowadzących pośrednio do rewolucji seksualnej. W tej książce nie kwestionuje się sensu istnienia pigułki: jej pojawienie się na rynku wydaje się naturalne i wywołane zapotrzebowaniem, nie ma konotacji politycznych ani ideologicznych. Chodzi o to, żeby ulżyć kobietom, żeby pomóc im w decydowaniu o własnym zdrowiu. Kontrola narodzin opiera się tu o nieszczególnie popularny na początku ruch, spotyka się z rozmaitymi reakcjami także wśród potencjalnie zainteresowanych – Eig ze spokojem odnotowuje kolejne komentarze i reakcje, a osią książki czyni szukanie najlepszego medycznego rozwiązania dla pań, które nie chcą zachodzić w ciążę.

Przedstawia szczegółowo postacie, które przyczyniły się do wynalezienia pigułki, odnotowuje ich determinację i poświęcenie – przeznaczanie własnych oszczędności na badania, wskazywanie koniecznych do osiągnięcia celów. Coś, co dzisiaj wydaje się oczywiste, na początku trzeba było w najdrobniejszych kwestiach przemyśleć, opracować, a później jeszcze wprowadzić w życie. Nic więc dziwnego, że Jonathan Eig nie przesiaduje w laboratoriach, za to podąża za ludźmi, sprawdza ich intencje i samozaparcie, umiejętność współpracy, poziom zaangażowania czy przekonanie o słuszności decyzji. To dla zwykłych czytelników wątek o wiele ciekawszy niż chemiczne doświadczenia. Starannie nakreśla autor kontekst dla pigułki: przedstawia alternatywy, skomplikowane metody zapobiegania ciąży, niewygodne i często uniemożliwiające cieszenie się seksem. Na marginesie tomu przemyca opowieść o antykoncepcji, ale nie będzie się przesadnie rozwodzić nad tym zagadnieniem, potrzebne mu jest jedynie dla pokazania miejsca do wypełnienia na rynku medykamentów. Uwagę czytelników przyciągnie autor między innymi analizami stanu badań i opisywaniem, jak przeprowadzano testy na kobietach: w końcu zanim pigułka mogła zostać dopuszczona do użytku, trzeba było sprawdzić, czy nie ma efektów ubocznych i czy w ogóle działa zgodnie z zamierzeniami. Tu pojawiało się najwięcej pułapek dla badaczy. Eig pokazuje też próby przygotowania społeczeństwa na nowość, odnotowuje listy zachwyconych i oburzonych kobiet, całą dyskusję, jaka wokół pigułki natychmiast rozgorzała (jeszcze zanim pojawił się tu motyw religii i stanowisko hierarchów kościelnych). Powoli wprowadza sylwetki pań wyzwolonych, które nadawały ton całej akcji i swoimi postawami namawiały do większej swobody seksualnej (niekoniecznie do rozwiązłości – ale do zwyczajnego cieszenia się udanym seksem). Sam nie ocenia reakcji społeczeństwa, wnioski pozostawia czytelnikom. Pod koniec tomu może już zająć się motywami marketingowymi: skoro pigułka została wynaleziona i sprawdza się jako sposób zapobiegania niechcianym ciążom, warto wprowadzić ją na rynek i zapewnić dostępność kobietom. Taki wynalazek powinien sam się reklamować – i nakreślanie zabiegów promujących początki tego rodzaju antykoncepcji również znalazły miejsce w książce.

Jonathan Eig pokazuje odbiorcom, jak doszło do powstania środka, który zmienił losy wielu kobiet.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,