„Próby” Bogusława Schaeffera w reż. Mikołaja Grabowskiego w Teatrze Polonia w Warszawie pisze Magda Kuydowicz.
Sztuki Bogusława Schaeffera poznałam dzięki Mikołajowi Grabowskiemu jeszcze w liceum. Gdy tylko były grane w Warszawie, wsiadałam w pociąg z Łodzi i jechałam. Nie miałam na bilet, ale zawsze na wejściówkę od rodziców coś wyżebrałam. I tak dzięki Grabowskiemu, który dbał o studentów i młodzież garnącą się jak ja do teatru, udawało mi się na reżyserowane przez niego spektakle Schaeffera wejść. Stałam zwykle gdzieś z tyłu widowni i podziwiałam niebywałe popisy aktorskie Mikołaja i Andrzeja Grabowskich oraz Jana Peszka w ich kolejnych wariacjach scenicznych o aktorach. Późniejszy „Opis obyczajów” Jerzego Kitowicza był absolutnym teatralnym hitem. To był artystyczny top i awangarda jeśli chodzi o podejście do improwizowania na scenie. Wtedy nikt inny nie wsadzał aktorów do wiadra z wodą nogami do góry, nie pląsał na scenie jak pasikonik, nie umierał i nie wpadał w szał na znak reżysera. Aktorzy grający u Grabowskiego to potrafili. Monodram Jana Peszka „dla jednego, istniejącego aktora instrumentalnego” widziałam kilka razy. Gdy raz się spóźniłam aktor pokazał mi, że mogę usiąść na ławce obok niego. Zrobił to podczas gry. Nie wychodząc z roli, by za chwilę mnie do tego przedstawienia podstępem wciągnąć. Byłam i jestem nadal oszołomiona sprawnością, teatralnym wdziękiem i brawurą na scenie artystów grających pod wodzą Grabowskiego. Z tym większą radością popędziłam w poniedziałkowy wieczór prosto z pracy na „Próby” Schaeffera w Teatrze Polonia.
Tego wieczoru Mikołaj Grabowski zaprosił mnie na próbę spektaklu. Brali w niej udział Aktor A – Andrzej Konopka , Aktor B – Michał Wanio , Aktorka A – Iwona Bielska oraz Aktorka B – Delfina Wilkońska, którzy powoli i z niebywałą swadą, choć chwilami nieporadnie, gotując się nawzajem na scenie, wprowadzali nas w swój zawodowy świat. Reżyser – Mikołaj Grabowski sam nie wiedział czego ma wymagać od aktorów. Nieustająco ich za coś przepraszał, wychodził z sali na ważne spotkania i zaprzeczał sam sobie. Kazał im trzymać się tekstu, by po chwili coś improwizować. Aktorki oburzone takim traktowaniem prześcigały się w pretensjach, Aktorzy popisywali się przed sobą i reżyserem wskazując na swój niebywały dorobek i popularność w prowincjonalnych teatrach. Dodatkowo każdy z nich miał swoje przysłowiowe pięć minut na scenie, polemizując z różnymi rodzajami gry i teatralnej ekspresji. Monolog z krzyżówką (rewelacyjna Iwona Bielska) czy sekwencja z Mafiozo (brawurowo zagrany przez Andrzeja Konopkę) oraz zwariowana scena miłosna młodych aktorów w garderobie (Delfina Wilkońska i Michał Wanio) czy finałowe popisy umierania przy gasnących świecach, to prawdziwe artystyczne perełki.
Iwona Bielska ma tak niewiarygodną samoświadomość i dystans do siebie na scenie, że młodzi aktorzy przy niej czuli się swobodnie. Bielska wchodzi na scenę i jest „u siebie”. To prawdziwa aktorzyca. Która w sekundę łapie widza za twarz. Ma jego uwagę, serce i pełne zrozumienie. To dzięki niej, gdy na scenę wtargnął jak huragan Andrzej Konopka, młodzi aktorzy potrafili i jemu dotrzymać kroku. Oswoiła ich, pokazała przestrzeń do zagospodarowania, potraktowała ich po koleżeńsku i z szacunkiem. W tej szalonej grze aktorskiej tego wieczoru chodziło jednak o coś więcej niż tylko pokazanie zgranego dream teamu na scenie. Chodziło przede wszystkim o koncepcję i sens sztuki w teatrze. O trud tworzenia, ludzką niepewność i wieczne zmaganie się ze sobą. O brak dystansu do bycia na scenie. O granice, których w sztuce i w życiu przekraczać nie należy. Geniusz Schaeffera polega na tym, że mówiąc do nas ze sceny o pracy aktora nad rolą, w istocie pokazuje nam miernotę ludzkiej egzystencji. Robi to po swojemu, przekornie i z lekkim przymrużeniem oka. Nie tracąc przy tym czujności i rytmu. Bo to właśnie rytm jest bohaterem jego sztuk, a Mikołaj Grabowski idealnie go wyczuwa. Pilnuje, by na scenie aktorzy go nie zgubili, bo wie, że to warunek konieczny, by spektakl był uszyty na miarę wagi tekstu Schaeffera.
Improwizacja to piekielnie trudna szuka i prawdziwy sprawdzian aktorskich umiejętności. Serdecznie namawiam do uczestniczenia w „Próbach” tej miary. Taki popis aktorskich umiejętności nie zdarza się często.
Fot. Robert Jaworski