Sabina Czupryńska: Jeszcze będzie przepięknie. Prószyński i S-ka, Warszawa 2018 – pisze Izabela Mikrut
Tam, gdzie większość obyczajówek się zaczyna, u Sabiny Czupryńskiej pojawia się motyw na całą książkę. Jej bohaterka jest dość ironicznie nastawiona do rzeczywistości, sporo przeżyła i nie zamierza przechodzić drogi typowej dla wszystkich niemal pokrzywdzonych kobiet z krzepiących powieści romansowych. Jaśmina ma prawie czterdzieści lat i właśnie zostawił ją mąż. Właściwie sygnały o tym, że w związku dzieje się źle, pojawiały się już wcześniej, ale Jaśmina, jak każda naiwna kobieta, nie dopuszczała ich do wiadomości. Teraz przygląda się minionym wydarzeniom z nowej perspektywy, wspierana przez brata, przyjaciółkę i matkę. Już wie, że Marcin nie wróci. Już wie, że nie potrafi kochać ani stworzyć z nikim domu: uświadomiła to Jaśminie jego inna partnerka. Już uczy się nie czekać i nie tęsknić, chociaż to bardzo trudne. „Jeszcze będzie przepięknie” to powieść, która nie pozostawia odbiorczyniom złudzeń, przygotowuje na trudne chwile. Ale autorka jest w tym, co robi, szczera. Nie podsyca nadziei na kolejną miłość czającą się tuż za rogiem, raczej ostrzega przed wikłaniem się w kolejne toksyczne związki i pokazuje, jak działają mechanizmy tęsknoty czy obawy przed samotnością.
Jaśmina bez przerwy opowiada. Rozpamiętuje to, co było, prezentując całą historię swojego związku z Marcinem, cenionym reżyserem reklam. Opowiada, jak sama wybierała i kupowała dom, jak uczyła się egzystować bez pomocy ukochanego wiecznie zajętego pracą, ale też – jak jej potrzeby były w tym małżeństwie ignorowane. Analizuje bez końca i to, że Marcin bagatelizował jej problemy, i to, że zwracał się zdrobnieniami, kiedy chciał umniejszyć rolę kobiety. Odnotowuje bezlitośnie kolejne scenki i swoje reakcje na zachowania wybranka. Wszystkie usprawiedliwienia i wskazówki, wszystkie zignorowane przestrogi i sygnały ostrzegawcze, które tłumaczyła sobie po swojemu. Wprowadza wnioski, które są dla odbiorczyń jasnymi wskazówkami: na takie zachowania należy uważać, to się źle skończy. Nie uprawia tu czarnowidztwa, skoro wszystko dotyczy minionych wydarzeń i od rozwodu nie ma już odwrotu. Sabina Czupryńska bezwzględnie wytyka kolejne błędy zakochanych i porzucanych kobiet, na przykładzie Jaśminy pokazuje, czego nie należy robić, żeby nie stracić wiary w siebie i poczucia własnej wartości. Uczy krytycznego podejścia i odpowiedniego reagowania, przekonuje natomiast, że nie warto tracić godności. Relacja z życia składa się w tym wypadku z krótkich domowych scenek, wiele mówiących o charakterze związku – ale też bardzo uniwersalnych, łatwych do zaobserwowania w najbliższym otoczeniu. Za każdym razem w precyzyjnych komentarzach autorka podsumowuje to, co prowadzi do katastrofy, podrzuca czytelniczkom i uwagi od kobiety uwikłanej w nieudany związek i – mądrości po fakcie, te, których nie przyjmuje się do wiadomości w trakcie małżeńskich scysji. Nie namawia do optymizmu, raczej do trzeźwego spojrzenia na rzeczywistość. Czasami przestrzega przed nadmiernym przesłodzeniem (zakochana kobieta to stworzenie specyficzne i nie zawsze przekonujące), innym razem odwołuje się – niestety – do „mądrości Pałlo Koelo”, czyli skrajnie absurdalnych podsumowań, trywialnych i aż samoośmieszających. Tu jednak na śmiech nie ma zbyt wiele miejsca, częściej pojawia się gorycz, ironia i złość. Dla lektury dobrze, że dodaje autorka jeszcze wątek oddanego brata bliźniaka, który zawsze wie, co zrobić i nie uznaje dyplomacji – bo chociaż obrazek z rozstania jest bardzo przekonujący, to Sabina Czupryńska uderza w bolesne struny i nie wszystkim jej powieść się spodoba. A szkoda, bo funkcjonuje jak dobry poradnik w ramach terapii po rozstaniu.