Recenzje

Pochód mar

Marta Kisiel: Oczy uroczne. Uroboros, Foksal, 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Marta Kisiel ma to do siebie, że zanim wkroczy na dobre w świat mroku, zjaw i istot z ludowych podań, zdąży przywiązać do siebie czytelników – humorem, bezpretensjonalnością i podejściem do narracji. Dla niej opowieść nie jest tylko przekazywaniem kolejnych wydarzeń. To szansa na popis komizmotwórczy w doskonałym gatunku. Nie ma tu ani jednego fragmentu, który wyłącznie dotyczyłby biegu akcji. Wszystko musi mieć swoje puenty, osobne smaczki, które przyniosą autorce szerokie grono fanów. To proza nie dla tych, którzy lubią fantastykę i przegląd pozaziemskich mar – a dla tych, którzy cenią sobie inteligentną rozrywkę i prozę wysokiej klasy. Marta Kisiel jest mistrzynią absurdów i czarnego humoru, a do tego potrafi budować pełnokrwiste postacie. I chociaż gatunkowo od tego odchodzi, nie bez sensu będzie porównanie jej do Joanny Chmielewskiej z jej najlepszych twórczo czasów: tak samo na przykład jest w stanie przekonać do wymyślonych istot (czy to ludzkich, czy pochodzących z zaświatów) za sprawą szybkiego szkicu charakterologicznego i kilku dialogów.

W „Oczach urocznych” zdąży wydarzyć się dość dużo, za dużo jak na możliwości jednej wiły, na szczęście Oda Kręciszewska najpierw zgromadzi spore grono zwolenników, również wśród odbiorców. Ale ta postać nie da się nie lubić: to bohaterka obdarzona bystrym umysłem, poczuciem humoru i odwagą. Kiedy wprowadza się do świadomości czytelników, jest lekarką (i to lekarką z powołania). Uwielbiana w pracy, cieszy się uznaniem pacjentów i ogólnym szacunkiem, te cechy szybko udzielą się publiczności literackiej. Zwłaszcza gdy Oda – specjalistka w swoim fachu – przeprowadzi (jeszcze przed dziesiątą stroną powieści) kompletnie szaloną rozmowę dotyczącą pewnej… kozy. Nie trzeba kojarzyć wcześniejszej twórczości Marty Kisiel, wiedzieć, czym była Lichotka i znać bohaterów z piekła rodem, chociaż takie aluzje zaczną się stopniowo pojawiać i będą dodatkową atrakcją dla wtajemniczonych. Sedno w tym, że Marta Kisiel potrafi tak ukształtować rzeczywistość książkową, żeby błyskawicznie wciągnęła odbiorców. Oda Kręciszewska zbudowała sobie dom na odludziu, ale nie oznacza to, że będzie mieć spokój. Z piwnicy wychodzą jej diabły (z niektórymi można się nawet dogadać), a na pobliskim cmentarzu mieszka coś potwornego i ogromnego. Nie to stanowi problem: znacznie gorzej, że coś grasuje w pobliskim lesie i najwyraźniej zaczaja się na lekarkę. Na szczęście Oda ze zmartwieniami nigdy nie jest sama. To, że towarzyszy jej czort z wadą wymowy, poszukujący własnej tożsamości, to jeszcze nic. Nie odstępuje jej ani na krok przyjaciel, Roch, szef – Krzyś (lekarz, który nerwy koi nadużywaniem słodyczy, a każdemu pacjentowi z przyzwyczajenia wręcza lizaczka) dba o swoją najlepszą pracownicę wręcz obsesyjnie, a Michałko, który w końcu pogodzi się z istnieniem dziwnej kozy – zdejmuje z głowy codzienne i przyziemne troski. Opiekunów ma bohaterka dzięki swojemu charakterowi w świecie ludzkim i nadprzyrodzonym – to dobrze, bo zbliża się pochód zjaw, który zwiastuje śmierć.

Marta Kisiel pisze tak, że nie można opuścić ani jednego zdania. Misternie tworzone żarty, pomysły na rozwój akcji i na same charaktery to bezapelacyjnie uroki tej prozy. Wiele razy poza fabułą będzie się płakać ze śmiechu, wiele razy też – podziwiać inwencję i kontakty między bohaterami. W tej powieści nie ma zbędnych fraz ani partii, które zniechęcałyby do czytania – „Oczy uroczne” zaczarują każdego. Kto raz zajrzy do tej książki, będzie już zawsze sprawdzać, co Marta Kisiel jeszcze opowie.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,