Recenzje

Pochód

Jacek Dehnel: Ale z naszymi umarłymi. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Jacek Dehnel to kolejny autor, który na warsztat bierze polskość, zamiłowanie do tradycji i destrukcyjne pojmowanie patriotyzmu, a żeby dokładnie nakreślić swój stosunek do tego typu postaw, wszystko ubiera w płaszczyk groteski.

„Ale z naszymi umarłymi” to powieść, w której ścierają się dwie Polski – jedna codzienna, trudna i czasami nie do zniesienia, małostkowa, pełna wścibskich sąsiadów, wzajemnych złośliwości i animozji – i druga, szlachetna aż do przesady, dumna i bezlitośnie wyśmiana, bo papierowa w swoich dążeniach. Pierwsza Polska to zwykli ludzie: układają sobie tu życie i emerytka, i gej. Jedni piszą prace naukowe, drudzy urządzają sceny zazdrości, spotykają się z przyjaciółmi i wspólnie zabijają czas. Nie dzieje się tu nic, a jednocześnie dzieje się wszystko – to, co składa się na rutynę i poczucie bezpieczeństwa. Druga Polska jest metaforyczna, chociaż w tomie bardzo dosłowna: oto umarli wstają z grobów i wyruszają bronić symboli ojczyzny. Pochód zombiaków oznacza koniec znanego i w miarę poukładanego świata, kres cywilizacji – ale też przewartościowania problemów. Nagle okazuje się bowiem, że można stracić życie niespodziewanie i w wyniku pokąsania przez trupa, bo zombie walczą o to, by zasilić ich szeregi. Nie zabraknie ich – a są zdeterminowani, mają do wypełnienia pewną misję.

Jacek Dehnel najpierw portretuje bohaterów z ich przyziemnymi pragnieniami. Pokazuje, jak każdy dba o własne interesy i szuka korzyści tylko dla siebie, nie przejmując się nawet tym, że może skrzywdzić kogoś bliskiego. W tym preludium co pewien czas pojawiają się zapowiedzi nadchodzącej apokalipsy – gdyby nie one, czytelnicy mieliby do czynienia z bardzo trafnymi analizami rzeczywistości i obrazkami rodzajowymi, które daje się bez żadnego wysiłku dopasować do własnego otoczenia. Tu autor imponuje spostrzegawczością i pomysłami na charakterystyki postaci. Bywa dowcipny i zgryźliwy, nie rozczula się niepotrzebnie i nie funduje bohaterom wstrząsów ponad te, które i tak są w stanie znieść. Szybko jednak nudzi go taki stan rzeczy – i przechodzi do wyobraźniowych popisów z pochodem umarłych. Tutaj może się do woli wyzłośliwiać na tradycje, kodeksy wartości, na polskość w całej jej okazałości – pokazuje, do czego prowadzi nadmierne przywiązanie do symboli, bezsensowne nadużywanie patriotycznych gestów do swoich własnych celów. To, o co chcą walczyć zombie, dla zwykłych ludzi wydaje się nie do pojęcia, przy ideałach ginie zupełnie proza życia – a to przecież ona jest najbardziej istotna dla przeciętnego mieszkańca. Zombie nie przejmują się codziennością, bo też i nie znają problemów typowych dla żyjących. Nie zrozumieją ich, a próbują narzucić swoje zasady. I tak Jacek Dehnel, który bawi się scenami apokaliptycznymi i raz po raz wystawia bohaterów na poważne próby, automatycznie odnosi się też do pewnych postaw możliwych do zaobserwowania w realnym życiu. Trochę szkoda, że ucieka w świat wyobraźni tak mocno, wyraziste obrazki są jednocześnie przez swoją fantastykę osłabiane w wymowie. Cała powieść jest napisana bardzo sprawnie, jedynie czarno-białe podziały w obrębie fabuły i kreacji postaci pokazują, że można było nieco mniej moralizatorsko. Najwyraźniej jednak w oczach autora sytuacja nabrzmiała na tyle, że trzeba zacząć bić na alarm. I to właśnie w „Ale z naszymi umarłymi” robi.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,