Michał Danielewicz: Ford. Reżyser. Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Nie ma w portrecie Aleksandra Forda sentymentów – ani nawet pewności, że uda się stworzyć biografię reżysera. Michał Danielewicz zresztą wie, że jego książka będzie nie do końca biografią i uprzedza czytelników co do modyfikacji gatunkowych. Wie, że jego bohater nie pozwala się odkryć i poznać w pełni, woli przemawiać przez filmy i przez dokonywane wybory – zatem autor splata opowieść z takich właśnie elementów. Kolejno przygląda się artystycznym decyzjom Forda oraz możliwościom, jakie miał przy tworzeniu filmów.
Przede wszystkim rzuca się w oczy dystans do postaci i brak chęci skracania owego dystansu przez – choćby – nawiązania do bardziej prywatnych wypowiedzi lub do charakteru. Ford w tomie portretowany jest w „akcji”, w czynie – przez działania. Pojawia się jako starannie wypracowana kreacja – i z tej maski nigdy nie rezygnuje. Przez to wydaje się, że najwięcej życia wprowadza Danielewicz do wstępnego szkicu dotyczącego egzystencji Mosze Lifszyca. Dopóki rzecz dotyczy dzieciństwa i nie ma zawodowych punktów zaczepienia, można szukać bardziej ludzkich motywów. Kiedy jednak Aleksander Ford zaistnieje – zniknie automatycznie szereg odniesień do życia prywatnego. W ten sposób Michał Danielewicz niejako odcina się od panoszących się na rynku wydawniczym publikacji w stylu pop, szybkich i niestarannych, a stanowiących reklamę twórcy. Jego książka ma być rzetelnym przygotowaniem do odbioru filmów – albo uzupełnieniem wiadomości kinomanów. Przy okazji też może autor odrzucić motyw Forda jako twórcy wyłącznie „Krzyżaków”, bo z takim obrazem w opinii powszechnej da się spotkać.
Ale też opowieść o Fordzie nie jest opowieścią o paśmie sukcesów: daje się tu wyczuć gorycz i poczucie niezrealizowania, które przechodzi nawet na pozornie obojętną narrację. Nie może to być tom huraoptymistyczny ze względu na rzeczywistość. Danielewicz odnotowuje kolejne przygotowania do filmów, pomysły i strategie – a następnie konfrontuje je z realizacjami, które nie spełniają pokładanych w nich nadziei. Staje się więc książka przeglądem zwykłej i żmudnej pracy – a to zawsze sygnalizuje pewnego rodzaju frustracje. Aleksander Ford oglądany z dystansu nie będzie angażować czytelników: autor też nie próbuje doprowadzać do powiększenia grona fanów. Jest w tej książce szacunek, nie ma bałwochwalstwa.
Szacunek natomiast idzie w parze z rzetelnością, autor bardzo dba o porządkowanie materiałów i podawanie ich w przystępnej dla odbiorców formie, co oznacza, że najczęściej próbuje Forda wpleść w migawki czy scenki związane z wyzwaniami przy tworzeniu filmu. Jest to zatem publikacja przede wszystkim dla szukających informacji – nie dla tych, którzy traktują literaturę faktu na równi z beletrystyką. Beznamiętny ton i skupienie na pracy oznaczają, że książka stanowić będzie cenne dopowiedzenie do filmów Forda i faktycznie nie przybliży jego życia prywatnego, za to na pierwszym planie postawi działanie zgodnie z własnymi zasadami – i na przekór ograniczeniom z zewnątrz.