Tomasz Kammel: Moc w gębie. Jak gadać, żeby się dogadać. Altenberg, Warszawa 2019 (wydanie II) – pisze Izabela Mikrut.
Temat sztuki wystąpień publicznych się nie starzeje, a do tego jeszcze zdobywa coraz większe grono zainteresowanych. Przydaje się wszystkim, którzy nieoczekiwanie zostali wybrani do wygłoszenia przemówienia (z dowolnej okazji), ale też i pracownikom korporacji, którzy muszą przygotowywać różnorakie prezentacje dla szefów lub podwładnych. A ponieważ od takiego obowiązku często nie da się uciec, autorzy poradników zapewniają, że każdy może zostać świetnym mówcą, wystarczy przestrzegać kilku podstawowych reguł. Z kolei żeby nakłonić odbiorców do korzystania ze wskazówek fachowców, autorami poradników zostają znani często prezenterzy telewizyjni, automatycznie plasujący się na pozycji autorytetów.
Książka Tomasza Kammela pojawia się na rynku po raz drugi – to świadczy o społecznym zaufaniu do tego autora – ale też i o przydatności jego wywodów. „Moc w gębie”, trochę wbrew tytułowi, jest naprawdę uporządkowanym i sensownie przygotowanym tomem dla wszystkich, którzy nie muszą występować przed kamerami (na ten aspekt wystąpień publicznych większy nacisk kładzie Maciej Orłoś). Chociaż wydaje się, że możliwa była jeszcze bardziej wygładzona struktura – czasem doborem rozdziałów kierowały tu względy marketingowe – lektura jest wartościowa i pełna. Mogą z niej korzystać laicy, ale i ci, którzy występować publicznie lubią, podpatrzą tu kilka sztuczek. Tomasz Kammel pisze o oczywistościach, z jakich często występujący nie zdają sobie sprawy. Stopniowo eliminuje pułapki typowe – tłumaczy między innymi, jaką postawę przyjąć (ale też – jak organizować przestrzeń wokół siebie). Podpowiada, na jakie błędy językowe zwracać uwagę i jak usuwać męczące nawyki (yy, eee i wszelkiego rodzaju słowne wypełniacze). Przestrzega przed zabawą długopisem albo wskaźnikiem laserowym. Odnosi się również do kształtu samej prezentacji – opowiada o konstrukcji wypowiedzi i o tworzeniu slajdów (tu odbiorcy przejdą błyskawiczny kurs komponowania kadrów, dobierania zdjęć, a nawet wielkości czcionek). Kammel stara się rozwiewać wątpliwości co do korzystania z notatek (czytać czy wygłaszać tekst, co zrobić z rękami, a co – z kartkami). Omawia zasady kontaktu ze słuchaczami, wyjaśnia, jak nad nimi panować i przez ile czasu będą w stanie skupić się na prezentacji. Do tego wszystkiego pokrótce przedstawia dress code czy budowanie wizerunku mówcy. Widać wyraźnie, że nie zamierza wprowadzać wywrotowych teorii ani szukać terenów niezbadanych. Przygotowuje za to rzetelnie do wygłoszenia prezentacji.
Pisze w oparciu o własne doświadczenia i praktykę z warsztatów dotyczących wystąpień publicznych, wplata do tekstu przekonujące przykłady i sporo humoru. Prezentuje spostrzeżenia związane z zachowaniami nieuświadamianymi, nakłania do analizowania drobiazgów, które mają wpływ na odbiór wykładu. Czasami podrzuca ciekawe triki – jak oswoić strach przed wystąpieniem, albo do czego przydaje się kubek z napojem. Są tu zagadnienia, które bardzo zmienią jakość prezentacji, są i takie, które dosmaczają najlepsze przemówienie. Warto zatem zagłębić się w tom Kammela. Zwłaszcza, że autor pisze bez zadęcia, stara się bawić tematem i to samo przekazać czytelnikom. Dowcipnie i inteligentnie opracowuje kolejne kwestie, więc nie tylko dla wskazówek czyta się ten tom. Owszem, funkcjonuje on jako poradnik, ale ma się też satysfakcję z lektury. Tomasz Kammel zwraca się nie tylko do swoich fanów. Sprawia, że ci, którzy muszą występować publicznie, dobrze się do tego wydarzenia przygotują – a z kolei ci, którzy nie mają takiej potrzeby, będą się po prostu dobrze bawić przy poradniku(!).