Podsumowanie 13. Chorzowskiego Teatru Ogrodowego
Wydaje się, że pechowość trzynastego sezonu ChTO wyczerpała się na samym początku. Wszystko, co dalej, udało się bez zarzutu: zespół Raz Dwa Trzy faktycznie imponuje znakomitą formą koncertową. Poetycko-muzyczne wydarzenie zakończyło się w Sztygarce chóralnym odśpiewaniem refrenu jednego z największych przebojów, a sam koncert długo jeszcze był wspominany przez odbiorców. Nie zawiódł Teatr Montownia: Quo vadis, czyli prześmiewcza wersja lektury szkolnej w wersji teatru ubogiego z elementami śpiewogry to spektakl, który mógł fascynować nie tylko satyrą. Montowniacy, jak zwykle, pokazali, w jaki sposób kreatywnie wykorzystywać ascetyczne środki sceniczne. Owacje na stojąco dostał (oczywiście) Belfer, czyli Wojciech Pszoniak opowiadający wielogłosową historię byłego nauczyciela literatury. Tutaj z kolei ograniczona do minimum scenografia pozwalała na uwypuklenie maestrii i całego wachlarza środków aktorskich: nie było widza, który wyszedłby z tego monodramu z obojętnością. Drugi monodram, Mianujom mie Hanka, w ChTO pojawił się po raz trzeci, tym razem na inaugurację nowej sceny w MDK Batory: i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Licznie zgromadzona publiczność nie chciała po spektaklu długo wypuścić wzruszonej aktorki. Niby było to do przewidzenia, ale też pokazało, że idea cyklu tyjater kery godo w dzielnicach powinna być kontynuowana, tak, żeby każdy mógł mieć dostęp do najważniejszych przedstawień regionu. W nowym cyklu ChTO po ciemku pojawił się jeszcze trzeci w tym roku monodram (chociaż z muzyką na żywo!): Siódemka Pawła Pabisiaka. I tutaj, chociaż na scenie był jeden aktor (i jeden gitarzysta), postaci nie dało się zliczyć. Historia Pawła, który jedzie krajową siódemką, popija eliksiry wiedźmińskie i przeżywa prawdziwy kataklizm, stała się dla odbiorców źródłem wielu wzruszeń.
Stali widzowie ChTO wiedzą doskonale, czego spodziewać się po Teatrze Badów im. Piotra Bikonta (przed laty występującego u nas jako Stowarzyszenie Teatralne Badów): Przygody Pędrka Wyrzutka reaktywowane po latach stały się popisem wyobraźni scenicznej i atrakcyjnych rozwiązań. Dzięki aktorom z Badowa zapomniany dzisiaj nieco tekst Stefana Themersona wybrzmiał z pełną mocą, a jego filozoficzne i prześmiewcze puenty zostały wyeksponowane z maestrią. Teatr Papahema, który od paru lat również jest stałym gościem na ChTO, bo w pełni na to zasługuje, zaprezentował tym razem dwie różne opowieści. W ChTO po ciemku zamienili się aktorzy z Białegostoku w animatorów lalek, z kolei w Macbetcie udowodnili, że mogą groteskę i absurd (a przy okazji ostrą satyrę na władzę) podbarwiać jeszcze cennymi pomysłami realizacyjnymi. Naprawdę Papahemę warto obserwować: to teatr, który jeszcze nieraz zaskoczy.
Do Chorzowskiego Teatru Ogrodowego wstęp mają dobre i kameralne komedie. Kobieta na zamówienie Ave Teatru zachwyciła widzów przede wszystkim scenicznymi metamorfozami Beaty Zarembianki: ta aktorka w mgnieniu oka przeobrażała się w kolejne postacie, akcentując kobiece stereotypy i przekonania ku radości widzów. Kolacja dla głupca jako tekst kojarzona jest i przerabiana najczęściej na farsy, to narzucające się samo rozwiązanie. Jednak Tadeusz Łomnicki zrezygnował z prostych gagów i przedstawił publiczności spójną opowieść, inkrustowaną francuskimi piosenkami, z Głupcem jako człowiekiem szczerym i wrażliwym nad miarę. Udowodnił tym samym, że lepiej jest postawić na rozrywkę połączoną z refleksją niż na bezmyślny rechot. I wreszcie na finał znów opowieść myśląca, historia aktora szekspirowskiego u schyłku kariery, pełna anegdot i refleksji. Nie ulega wątpliwości: warto spotykać się na ChTO. [red.]
Uśmiechy najmłodszych
Ideą małego ChTO, czyli spektakli dla najmłodszych w sierpniowe soboty, jest pokazanie dzieciom różnych rodzajów teatru, różnych form scenicznej ekspresji. I w trzynastym sezonie udało się ten zamiar zrealizować (a przy okazji również przeprowadzić maluchy przez kilka scen ChTO: do Skansenu dołączyła scena w ogrodzie Starochorzowskiego Domu Kultury, dokąd uciekaliśmy przed dużym zamkniętym wydarzeniem oraz Nowy Rynek w Chorzowie).
Kłopoty Kacperka góreckiego skrzata, bajka na podstawie powieści Zofii Kossak w wykonaniu Teatru Gry i Ludzie oznaczała spotkanie z aktorami oraz lalkami, zwłaszcza dwa psy rozbawiły dziecięcą publiczność, gdy węszyły wśród najmłodszych i zadawały niezbyt mądre pytania. Aktorzy umiejętnie operowali zmianami atmosfery, co okazało się ekscytujące zwłaszcza w przypadku Chlacza Chlustacza, czarodzieja znad Rzybrzyczki. Koziołek Matołek i jego przygody w wykonaniu Agencji Artystycznej Prym Art to z kolei bajka ze wszech miar rozśpiewana, dzieci długo jeszcze nuciły piosenkę głównego bohatera. Brały też udział w rozwiązywaniu zagadek padających ze sceny: Prym Art to zawsze przedstawienia kolorowe i wesołe, nie inaczej było i w przypadku bohatera stworzonego przez Kornela Makuszyńskiego: Koziołek zachęcił do wspólnej zabawy. Zwracała tu uwagę bardzo oszczędna (ale bajecznie barwna) scenografia z kilku drabin, które w zależności od potrzeb mogły zamienić się w huśtawkę lub okręt. Jesienna przygoda TeatRyli, kolejne wyzwanie, jakie postawił przed sobą miś Tymoteusz, oznaczało sporo śmiechu dla kilkulatków. Krótka historyjka o trujących grzybach i Lisie polującym na ptaszki ze strzelbą prowadziła do swoistej lekcji grzybobrania. I tu nie zabrakło wpadających w ucho piosenek, a aktorzy podejmowali chętnie dialog z publicznością. Wydawać by się mogło, że Hubert Bronicki z Niekończącą się historią będzie miał najwięcej pracy, żeby zaangażować dzieci w monodram, jednak najmłodsi słuchali jak urzeczeni bajki rozpisanej na wiele lalek (i postaci) oraz wiele głosów. Z kolei na Nowym Rynku w Chorzowie odbyła się ósma już Dziecinada: najpierw divadlo PIKI ze Słowacji zaprezentowało Paskudarium, czyli muzeum niegrzecznych dzieci (nie mogło się tu obejść bez pomocy publiczności!), później maluchy na stanowiskach Fundacji Edukacyjnej Kombinatory przygotowały sobie scenografię i kostiumy do bajki i same weszły na scenę, prezentując, pod wodzą Ewy Reymann i Iwony Sapy historię o słoniu w oborze. Dzięki podpowiedziom animatorów i wykorzystaniu surowców wtórnych najmłodsi odbiorcy mogą w domu samodzielnie bawić się w teatr i rozwijać kreatywność: nie trzeba drogich kostiumów ani wielkiego nakładu pracy, żeby móc przedstawić własną historyjkę w domowym teatrze. To jeden z celów Dziecinady, który staramy się co roku realizować. Małe ChTO co roku pokazuje, że warto zainteresować dzieci teatrem.
Tekst pochodzi z gazety festiwalowej Chorzowskiego Teatru Ogrodowego „Sztajgerowy Cajtung”.