Recenzje

Pokaz

Hanna Raszewska-Kursa: Teoria tańca w polskiej praktyce. Universitas, Kraków 2018 – pisze Izabela Mikrut

Strasznie męczy się Hanna Raszewska-Kursa w niedługim przecież wstępie do tomu „Teoria tańca w polskiej praktyce”. Męczy się kompletnie niepotrzebnie (chyba że ma na celu nabicie liczby znaków, ale w to raczej nikt nie uwierzy), bo przecież wszystko jest kwestią umowności i uzusu. Raszewska-Kursa chce zachować polityczną poprawność i przy absolutnie każdym rzeczowniku odnoszącym się do grupy ludzi podaje jego męską i żeńską wersję. Będą zatem badacze i badaczki, choreografki i choreografowie (żeby nikt nie zarzucił podświadomego promowania jednej z płci), lista ciągle się może wydłużać. Kompletnie to nie na temat, skoro rzecz ma dotyczyć tańca – ale też rozbija samą narrację, odwraca uwagę od tego, co ma czytelników angażować naprawdę i wbija nie w ten dyskurs. Nieważne, co napisze autorka we wprowadzeniu: zamęcza konsekwencją w dublowaniu określeń.

Cała książka złożona jest z rozmów wspieranych drobnymi metryczkami. W metryczkach pojawiają się informacje na temat propagowania wiedzy o tańcu – z wybranymi publikacjami. I tu czasami zadaje się pytania o kryteria doboru materiałów, skoro na przykład w przypadku Katarzyny Gardziny-Kubały nie ma ani słowa o jej popularyzującej balet serii książek dla najmłodszych. Możliwe, że chodzi wyłącznie o publikacje akademickie, ale to znowu zawężenie horyzontu. Rozmowy przeprowadzane są tym razem nie z tancerzami czy performerami, ale tymi, którzy z tła przechodzą na pierwszy plan: producentami, animatorami, organizatorami, krytykami… wszystkimi tymi, których na scenie nie widać. Na początku wydaje się, że autorka tomu będzie korzystać z jednego schematu wywiadów: ma gotowy zestaw pytań i odhacza nimi sporą część swoich zadań, nie musi przeprowadzać kwerend na temat interlokutorów. Rzuca ogólnikami, nie angażuje się w śledzenie informacji o rozmówcach. Na szczęście nie jest to w książce standard – bo trudno byłoby go znieść. Wyraźnie widać, kiedy autorka zna swojego rozmówcę albo w ogóle zajmuje się prezentowanymi przez niego kwestiami: wtedy o wiele głębiej wnika w zagadnienie, nie poprzestaje na wygodnych ogólnikach. Jeśli na czymś się nie zna lub czegoś nie wspiera – pozostaje bardziej bierna w roli słuchacza, pozwala się wygadać, zaprezentować czy rozpromować jakąś inicjatywę. Niby normalnie, a jednak zbyt mocno różnicuje. Do obowiązkowych pytań kwerendowych należy prośba o autoprezentację – tu rozmówcy mają się przedstawić, opowiedzieć o swoich osiągnięciach, zareklamować wręcz działania. Ma to sens, skoro wszyscy ubolewają nad brakiem informacji lub możliwości przebicia się z tą informacją do wiadomości publicznej. Później autorka dostosowuje już rozmowę do zajęć rozmówców: doprecyzowuje, szuka komentarzy, czasami wręcz filozofii. Wszystkich interlokutorów łączy jedno: przekonanie, że nikt o nich nie wie i nikt nie zwraca na nich uwagi – ale i gorycz, że nie ma miejsca dla ludzi spoza sceny w rozmowach o tańcu. Przy okazji wychodzi na jaw specyficzny kompleks: bohaterowie tej książki sądzą, że w teatrze jest inaczej, że taniec trafia do maleńkiego grona odbiorców, za to teatr to eldorado dla przedstawicieli ich profesji – w teatrze zawsze docenia się producentów, scenografów czy krytyków, a wieść o nich szerzy się bez granic i trafia również do szerokiego grona odbiorców. Nie wiadomo, skąd biorą to przekonanie – ale czytelników zmęczyć może jednokierunkowość owych trochę bezpodstawnych ubolewań i brak świadomości, że cała sfera rozrywki rządzi się podobnymi prawami. Zdarza się, że rozmówcy prezentują wyimki ze swojej pracy, na przykład – portale poświęcone tańcowi – żeby po bardzo ciekawej opowieści dodać, że to już historia, że nie da się do nich dotrzeć. W efekcie dostrzega się parę innych problemów, które nie docierają bezpośrednio do zainteresowanych – książka naświetla miejsce dyskursu o tańcu w sferze kultury, ale też ujawnia szereg przestrzeni, w których przydałyby się zmiany. Taniec w tym ujęciu to źródło niespełnienia, margines performensów. Zabrakło tu zdefiniowania oczekiwań, zgodności co do punktu wyjścia – i w związku z tym trudno się będzie pogodzić z niektórymi opowieściami. Taki tom jest na rynku potrzebny – chociaż pewnie i tak nie zwiększy świadomości szerokiego grona odbiorców na temat sztuk performatywnych. Poprawi za to nastrój tym, którzy udzielili wywiadów…

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,