Recenzje

Poligamista

Olga Rudnicka: Miłe Natalii początki. Prószyński i S-ka, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Po triadzie, która przyniosła Oldze Rudnickiej wielką popularność i ugruntowała jej pozycję na rynku zabawnych kryminałów („Natalii 5” – „Drugi przekręt Natalii” – „Do trzech razy Natalie”) autorka zdecydowała się pożegnać z siostrami Sucharskimi. Nic dziwnego: bohaterki o silnych osobowościach mogły całkowicie zdominować pisarkę i uniemożliwić jej artystyczny rozwój, bez względu na podejście czytelników (którzy o Nataliach mogli czytać w nieskończoność) była to trafna decyzja. Ale, rzecz jasna, z marketingowego punktu widzenia odświeżenie cyklu bardzo się przyda: na rynku ukazuje się właśnie tom „Miłe Natalii początki”, kryminał retro, w którym autorka proponuje przyjrzenie się bliżej Jarosławowi Sucharskiemu, ojcu pięciu kobiet, z których każda ma na imię Natalia.

Żeby zaprezentować Sucharskiego, Olga Rudnicka musi przenieść się w czasy PRL-u, ale na szczęście nie stara się odtwarzać atmosfery codzienności tamtych lat (zresztą wspomnień, które uprawdopodobniłyby wiedzę, mieć autorka nie może). Radzi sobie z wyzwaniem, zamykając się w świecie niedostępnym przeciętnemu obywatelowi: pokazuje spotkania małego Jarka z człowiekiem, który pokieruje w przyszłości jego karierą (niekoniecznie zgodną z prawem). Młody Sucharski jest człowiekiem myślącym, chociaż daje się kształtować na potrzeby działalności agenta, już w charakterze ma umiejętność mimikry. Przy każdym odgrywa inną rolę, jest w stanie oczarować dowolnego rozmówcę, doskonale radzi sobie w różnych wcieleniach. Zyskuje szansę na edukację ponad przeciętność, uczy się języków obcych, studiuje historię sztuki – o czym zresztą marzył. A że ceną za to jest zarzucenie tradycyjnych wartości – Jarosław zna życie i wie, że nie osiągnąłby upragnionego statusu, gdyby nie wykorzystał otwierających się przed nim szans. Autorka wykorzystuje intrygę, której echa otwierają cykl o Nataliach: prowadzi czytelników prosto do „skarbu” (oraz domu w Mechlinie), wyjaśnia, skąd taki majątek w posiadaniu Sucharskiego.

Ale dla fanów serii najlepsze będzie wyjaśnianie kolejnych związków bohatera. Jarosław Sucharski wybiera sobie kolejno kobiety o bardzo silnych charakterach, przekonując się, że chociaż na początku jest miło, już w okolicach ciąży każda z pań zaczyna ujawniać najbardziej negatywne cechy charakteru – co kieruje go zresztą w objęcia kolejnej. Po matkach widać, skąd Nataliom wezmą się życiowe upodobania i postawy. Olga Rudnicka bawi się motywami damsko-męskimi, tworzy z nich satyrę i proponuje czytelnikom przegląd satyrycznych mądrości na temat małżeństw. W tym jest świetna, nie potrzebuje zatem dodatkowego szkicowania przestrzeni, w której matki Natalii funkcjonują. Rozwiąże zagadkę dotyczącą powtarzającego się imienia Natalii (nie do końca prawdą jest, że ojciec chciałby się nie pomylić przy córkach, które nie mają o sobie pojęcia, sporo w tym przypadkowości i chaosu).

I w ten sposób „Miłe Natalii początki” to nie tylko prequel serii i zachęta do powrotu do lektury dla stałych czytelników. Olga Rudnicka bardzo sprytnie tworzy sobie reklamę cyklu i skusi do czytania nowych odbiorców. Chociaż zwykle powroty do czegoś, co przyniosło sukces, owocują jedynie rozczarowaniem, w tym wypadku nie ma mowy o nudzie czy zmęczeniu tematem: po raz kolejny Natalie udowadniają, że nie mają sobie równych i zdominują każdą historię. Kto lubi się pośmiać przy kryminałach, do Olgi Rudnickiej będzie powracać – jak kiedyś do Joanny Chmielewskiej. Takie porównanie jest chyba na rynku najbardziej uprawomocnione.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,