Tomasz Ulanowski: O powstawaniu Polaków. Czarne, Wołowiec 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Jeśli trzeba dzisiaj sposobu, żeby zainteresować czytelników motywami badań nad najstarszymi śladami istnienia ludzi, to Tomasz Ulanowski wybrał bardzo dobrą drogę. Jego tom „O powstawaniu Polaków” nawiązuje do narcystycznych przekonań, że w raju Adam i Ewa mówili po polsku – ale na płaszczyźnie ironii. W książce autor przygląda się głównie badaniom związanym z antropologią na terenie Polski (ale nie tylko). Podąża daleko w przeszłość, by tam szukać korzeni Polaków – i by przekonać się, kiedy naprawdę powstawali rodacy oraz – z jakiej krwi. Jasne, że punktem wyjścia mogą być komplikacje i odkrycia z drzewa genealogicznego, ale tutaj autor przechodzi o wiele dalej wstecz i sprawdza, co łączy Polaków z neandertalczykami. I nie tylko. Humorystycznie pobrzmiewa „Krótka historia pochodzenia Polaków dla leniwych czytelników” – kalendarium, które jest naprawdę przeglądem historii ludzkości jako takiej, z mocno przerysowaną rolą Polaków – ale już za moment autor zanurzy się w badaniach, które traktuje z pełną powagą, podobnie jak jego wyjątkowi rozmówcy.
Książka utrzymana jest w formie reportażu, autor zbiera informacje i nadaje im lekki ton, żeby zachęcić odbiorców do śledzenia nie tylko dowcipów na temat wiary w potęgę narodu, ale też – samych badań. Popularyzuje Ulanowski wiedzę, która zwykle nie trafia ani na lekcje historii, ani do świadomości dorosłych – odwiedza paleontologów, którzy opowiadają mu o nietypowych i wstrząsających środowiskiem znaleziskach na terenie Polski (Góry Świętokrzyskie jako kolebka ludzkości? Brzmi dumnie), o kościach ludzkich sprzed ponad stu tysięcy lat, o kościach mamutów okaleczonych podczas polowań (świadectwo, że ludzie organizowali się w grupy i próbowali w ten sposób zdobywać pożywienie), o znajdowaniu szczątków ludzkich na pradawnych „śmietnikach”. Dowiaduje się autor między innymi, jak z wyglądu (czy choćby problemów z doborem garderoby) można określić pochodzenie człowieka, wypytuje o geny i o ewolucję. Za każdym razem rozdział rozpoczyna się od osobistej wizyty u kolejnego specjalisty, który dzieli się entuzjazmem oraz odkryciami – może wreszcie przedstawić swoje dokonania nie tylko wąskiej grupie konkurentów, ale i szerokiej publiczności. I okazuje się to bardzo ciekawe: każdy z rozmówców potrafi przekuć na barwną i humorystyczną opowieść specyfikę swojej pracy oraz nauki – dzięki czemu odbiorcy mogą przekonać się, o co naprawdę chodzi w pracy antropologa czy archeologa. Ma ta pozycja sporo atutów, jednym z nich jest pomysł na przedstawianie odbiorcom potężnej dawki wiedzy w przystępny sposób. Ulanowski pisze gawędziarsko i dowcipnie, wie, jak rozbudzać ciekawość. Bazuje nie tyle nawet na poczuciu dumy narodowej, co na możliwości przedstawienia odbiorcom ich pochodzenia – sięga najdalej, jak to możliwe, zwraca uwagę na odkrycia ważne dla całego świata a związane z terenami Polski, a przy okazji bawi się tematem. Oferuje odbiorcom lekturę niezwykłą i pełną niespodzianek, sprawiając, że każdy chce zagłębiać się w temat poszukiwania przodków wśród pierwszych ludzi.