Recenzje

Polsko-gruziński dialog na temat wojny, agresji i uchodźstwa

O Międzynarodowy Festiwal Teatralny „TBILISI INTERNATIONAL” pisze Andriej MOSKWIN

Od 2009 roku w stolicy Gruzji, Tbilisi, we wrześniu, odbywa się Międzynarodowy Festiwal Teatralny „TBILISI INTERNATIONAL” (http://tbilisiinternational.com). Składa się on z dwóch części: spektakli międzynarodowych oraz inscenizacji teatrów gruzińskich (Show Case). Ważne miejsce w programie międzynarodowym zajął spektakl pt. „House / Border” („Dom / Granica”) z udziałem polskich i gruzińskich aktorów. Z Polski została zaproszona grupa reżyserów w składzie: Dariusz Błaszczyk, Zbigniew Olkiewicz, Barbara Prądzyńska oraz Jarosław Siejkowski. Za muzykę odpowiadał Andrzej Izdebski.

Spektakl ten opowiada o ludziach dotkniętych gruzińsko-rosyjskim konfliktem i okupacją Osetii Południowej. Akurat w 2018 r. przypada 10. rocznica wojny, która na krótko wybuchła w regionie Shida Kartli. Do dzisiaj można zobaczyć linie demarkacyjne w Gruzji, które faktycznie rozdzielają tysiące mieszkańców: rodziny, sąsiadów i przyjaciół. Przez ostatnie dziesięć lat wioski, domy i pola rozdzielano drutem kolczastym.

Słowo „Dom” jest symbolem jedności, bezpieczeństwa, przyjaźni i tradycji. Natomiast „Granica” oznacza podział, izolację, zachowanie różnic. W tym spektaklu te dwa wyrazy łączą się, tworząc jedność.

Akcja spektaklu toczy się na podwórku jednej ze starych tbiliskich dzielnic. Na środku podwórka ustawia się długi stół, który później przykrywa się białym obrusem. Wokół stołu gromadzą się ludzie z sąsiednich wsi: zebrali się tu, aby świętować zaręczyny dwóch młodych osób. Wszyscy zaczynają się bawić i tańczyć. Wydawało się, że kres szczęścia nigdy nie nastąpi. Jednak po pewnym czasie zjawiają się postacie ubrane na czarno. Najpierw zaczynają przeszkadzać, a potem nawet zastraszać gości. By zademonstrować swoją siłę wchodzą na stół i rozpoczynają pojedynek pomiędzy sobą. Młoda para wraz z gośćmi stoi znieruchomiała: nie wiedzą co począć w tej sytuacji. Z czasem napięcie rośnie i „ludzie w czarnym” wszczynają bójkę – w jej rezultacie ginie kilka osób. Stół staje się miejscem, na który kładzie się martwe ciała. Wszyscy zaczynają opłakiwać ofiary. To jest chwila, aby się zatrzymać i zastanowić się nad skutkiem agresywnych działań. Wszyscy mają świadomość, że eskalacja konfliktu do niczego nie doprowadzi –  robią białe flagi z obrusów, chodzą i wymachują nimi. W ten sposób pragną podkreślić swoją niewinność i brak chęci uczestniczenia w wojnie.

Jednak to tylko początek ludzkich cierpień. Oto zjawiają się urzędnicy, którzy wytyczają granicę. Dla wszystkich to ogromna niespodzianka: nikt nie wie jak na to zareagować. Niektórzy podchodzą bliżej, ale obawiają się ją przekroczyć. Przy granicy spotyka się także para młoda: brak im słów, aby cokolwiek powiedzieć. Stoją, patrzą na siebie, a potem zaczynają namiętnie się całować. Z czasem wszyscy usiłują dostosować się do nowych warunków. Ale to nie koniec cierpień. Pewnego razu rozlegają się strzały, które powodują śmierć kilku osób. Zjawia się kobieta, która żali się na swój los. Opowiada o tym, że w wyniku konfliktu zginęła cała jej rodzina, a ona sama musiała się ukrywać. Jedni dawali jej coś do jedzenia, inni nie. Zdarzało się, że była głodna przez kilka dni. Wkrótce zaczęła tracić pamięć. Zwraca się do widowni i pyta się: „Po co jestem? Po co jeszcze żyje? Jak długo to będzie trwało?”. Potem zjawia się jeszcze mężczyzna w starszym wieku. Żali się na swój los. Najbardziej wzruszająca jest historia o zwierzętach, które nie wiedzą o nowej granicy i chcą żyć jak wcześniej. Zdarza się, że próbują ją przekroczyć –  w rezultacie giną.

Brak swojego domu, stałego miejsca zamieszkania powoduje, że pojawiają się bezdomni. Chodzą od wsi do wsi, nosząc ze sobą plecak z własną pościelą. Na placu grupa włóczęgów rozkłada swój skromy dobytek i kładzie się na ziemi. A kiedy wstają następnego dnia, składają pościel do torby. Zanim to zrobią, widzimy, że na każdym prześcieradle została napisana nazwa wsi – tych miejsc, które zostały podzielone w wyniku gruzińsko-rosyjskiego konfliktu. W tym momencie stojąca obok mnie kobieta nie wytrzymuje i zaczyna płakać. Na widowni panuje cisza, a w powietrzu unosi się trwoga…

Jednak trzeba żyć. Każdy ma świadomość, że należy budować własny dom. Skromny, ale własny. I wtedy bohaterowie zaczynają ze znajdowanego drewna robić coś w rodzaju domku. Jeden z mieszkańców usiłuje poświęcić to miejsce, nadać mu szczególną moc, aby wszystkie złe duchy raz na zawsze zniknęły z tej ziemi. Bierze drewno, obwiązuje go białym suknem, wstawia do ziemi i podpala. A sam siada obok i medytuje… Ma nadzieję, że tu, na tym małym kawałeczku ziemi, nigdzie nie dojdzie do kataklizmów.


Rozmowa z reżyserem Jarosławem SIEJKOWSKIM

Andriej Moskwin: Jak powstał pomysł zrobienia spektaklu na tak ważny dla Gruzji temat czyli utraty własnego terytorium?

Jarosław Siejkowski: Pomysł pracy nad spektaklem powstał podczas rozmów z gruzińskimi przyjaciółmi kilka lat temu.  Podczas wielokrotnych spotkań pojawiały się tematy zarówno dotyczące współpracy, jak i polityki. Giorgi Babalashvili zwrócił uwagę na podobieństwo sytuacji na tzw. granicy do absurdu w dramacie, a właściwie w scenariuszu Mrożka „Dom na granicy”. Zawsze interesowała mnie granica – zarówno w tym pozytywnym sensie przekraczania ograniczeń i zmiany, jak i w negatywnym – oddzielania. Od kilku lat wraz z koleżanką Barbarą Prądzyńska prowadzimy fundację Art. Junction, której zadaniem jest właśnie działanie w obszarach, do których z różnych względów (społecznych, politycznych) dostęp jest ograniczony. To jakoś zostało w nas i przez kilka lat pojawiało się w naszych rozmowach i planach. Zajmowaliśmy się tematem teoretycznie, przybliżając ten mało znany  w Polsce wątek współczesnej historii. Jesienią zeszłego roku wspólnie z Giorgiem udało nam się napisać projekt i otrzymać wsparcie z polskiego Ministerstwa Kultury – to pozwoliło zacząć poważne prace terenowe. Projekt wspomógł także program Rita – wspierający przemiany społeczne,  między innymi w regionie Gruzji.

Czuliśmy, że musimy coś z tym zrobić i że chcemy to zrobić razem – Gruzini i Polacy – ucząc się od siebie i dzieląc się własnym doświadczeniem. Od początku zakładałem, że będzie to przede wszystkim praca z mieszkańcami tych terenów, a nie jakieś teoretyczne dywagacje. Że historie powinny wyniknąć od tych ludzi – my chcieliśmy nadać im tylko odpowiedni wyraz. Szukając języka – a zawsze bliski był mi język teatru plenerowego, dlatego zwróciłem się do Zbyszka Olkiewicza z Akademii Ruchu i Darka Błaszczyka – reżysera z doświadczeniem radiowym i artysty wizualnego.

Już po pierwszej surowej wizycie na miejscu czyli samotnej wędrówce po linii demarkacyjnej (trochę na przekór posterunkom straży granicznej), po doświadczeniu spotkań z mniej lub bardziej przypadkowymi osobami, po zetknięciu się z ich historiami, ale też ze wspaniałą gościnnością – byłem poruszony (ale  też przekonany), że nasze działania powinniśmy przenieść z Tbilisi możliwie jak najbliżej terytoriów doświadczonych bezpośrednio konfliktem. Udało nam się pozyskać zaufanie i pomoc wielu osób, które pomogły w naszych działaniach. Szczególne znaczenia miało Gori Information Center, które umożliwiło nam kontakty z lokalnymi liderami społeczności, dziennikarzami, oraz teatr Eristawi w Gori, który zaufał nam i dał miejsce do pracy.

Andriej Moskwin: Jak powstawał scenariusz do tego spektaklu?

Jarosław Siejkowski: Scenariusz zaczął się od obrazu stołu – i to chyba po części inspiracja Mrożkiem. Ale jednocześnie bardzo ważny w Gruzji element – spotkania-porozumienia. Potraktowaliśmy go symbolicznie. Zbyszek Olkiewicz zaproponował obraz końcowy, kiedy to jeden z aktorów przecina realny stół realną piłą łańcuchową. Obraz symboliczny, ale jak się okazało bardzo adekwatny do sytuacji, jaką mieliśmy zastać na „granicy”. Sam obraz to jednak za mało – szukaliśmy prawdziwego klucza do sedna sytuacji i zaczęliśmy od podróży  – spotkań i słuchania.

Scenariusz powstał w oparciu o historie opowiedziane przez osoby spotkanie podczas naszych podróży wzdłuż linii demarkacyjnej. Staraliśmy się przede wszystkim rozmawiać, zapamiętywać, czasami rejestrować historie i sytuacje. Pomocne były także rozmowy zawarte w udostępnionej przez Gori Information Center i dostępnej online książce „Cena konfliktu”. Przede wszystkim chodziło nam o doświadczenia zdobywane na najbardziej podstawowym poziomie, aby w nieznacznym choć stopniu zrozumieć sytuację ludzi żyjących na tym kuriozalnym pograniczu. Traumatyczne przeżycia ludzi pogranicza, praktyczne porzucenie ich przez polityków – to  było odczuwalne  już przy pierwszym spotkaniu. Nie trzeba  było zadawać wielu pytań – ludzie opowiadali sami, czasami nie opowiadali, lecz tylko pokazywali swoje obecne i byłe domy, pola za drutem kolczastym, czasami po prostu częstowali winem i mówili. Prawie w każdym z tych przypadków była jakaś nieopowiedziana do końca historia, której powinniśmy byli z uwagą wysłuchać. Dlatego  chcieliśmy, żeby głosy naszych rozmówców znalazły się w sztuce: czasem jako nagrane, czasem prawie dosłownie cytowane. Do tego niezwykle ważne w scenariuszu są obrazy, zdjęcia – nieme, ale bardzo wymowne świadectwo historii tego terenu. Od początku wiedzieliśmy, że na jakiś czas chcemy zamieszkać w którejś z wiosek podzielonych linią demarkacyjną, i o nic nikogo nie pytać, lecz po prostu być, słuchać, rozumieć…  Tak powstała baza scenariusza: teksty, obrazy i dźwięki, często zapisane w terenie.  Za każdym fragmentem i obrazem stoi jednostkowa historia.

Po doświadczeniach z pobytu w wioskach, po przejściu choćby częściowego procesu zrozumienia istoty sytuacji – powstał szkic scenariusza, składający się z tekstów, obrazów, pomysłów. Później był on rozwijany i konsultowany na odległość. Stanowił jednak punkt startowy do pracy na scenie.

To wszystko uległo obróbce podczas  wspólnego procesu  twórczego z grupą młodzieży z Gori i okolic – w większości mieli oni bezpośrednie doświadczenia związane z konfliktem. Wśród nich byli Gruzini, osoby z mieszanych gruzińsko-osetyńskich rodzin, Osetyńcy żyjący w Gruzji.

Andriej Moskwin: Czym była praca nad spektaklem dla gruzińskich aktorów?

Jarosław Siejkowski: Odpowiedź na to pytanie pewnie powinna być skierowana do samych aktorów. Zdecydowaliśmy się na pracę z kilkoma zawodowymi aktorami z Gori – po warsztatach przeprowadzonych z zespołem teatru Eristawi zaproponowaliśmy współpracę trójce aktorów. Braliśmy pod uwagę ich otwartość na nowe doświadczenia – mając świadomość, że zarówno sposób pracy jak i estetyka, w jakiej chcemy pracować, daleka jest od tradycyjnego modelu, jaki znają z teatru.  Doskonale wpisali się w grupę i z tego, co mówili było to dla nich coś zupełnie nowego.

Druga grupa aktorska to lokalna młodzież, która po prostu chciała spróbować robić teatr – teatr wspólnotowy, opowiadający o ważnych dla nich sprawach. Niezwykłe było zaangażowanie tej grupy młodych ludzi. Spędzali na dziedzińcu albo w sali prób całe dnie, niekiedy całe noce. Ich fantastyczna energia, zaangażowanie i zaufanie, jakim byliśmy obdarzeni, stały się motorem tej pracy.

Zakładaliśmy, że utworzona grupa, współpracując z doświadczonym aktorami, będzie mogła się w pracy wspierać – i to okazało się bardzo trafne.

Bardzo zależało nam na wprowadzeniu modelu pracy zespołowej, gdzie dyskutuje się na temat kształtu scenariusza, wspólnie planuje się i wymyśla sceniczne działania, przygotowuje kostiumy, rekwizyty, wspólnie sprząta, dba o sprzęt. Taki model jak wiadomo pozwala działać od lat wielu polskim teatrom niezależnym. Chcieliśmy pokazać, że mając pomysł można wspólnie doprowadzić do stworzenia i realizacji całkiem sporego spektaklu. Część produkcyjna była także ważnym warsztatem.

Po zakończeniu ostatniego pokazu w Tbilisi jeden z uczestników powiedział: „Stworzyliśmy zespół”. I to było dla mnie bardzo ważne stwierdzenie. Chcemy dalej rozwijać działania w tym zespole, pracować dalej nad materiałem, pokazać go jeszcze w Gruzji, a może i poza nią. Gruzini bardzo chcą i bardzo potrzebują opowiedzieć swoją historię dotychczas niewysłuchaną. Należy się to zarówno im, jak i  wszystkim tym, którym wydaje się, że historia jest gdzieś obok. A ona jest blisko nas i doświadcza prostych ludzi  na całe życie.


Fot. Andriej Moskwin


Dr hab. Andriej Moskwin
Kierownik Pracowni Badań nad Teatrem i Dramatem Europy Środkowo-Wschodniej

Komentarze
Udostepnij