Wit Szostak: Dumanowski. Powergraph, Warszawa 2018 – pisze Izabela Mikrut
Dumanowski to duma. Duma narodowa. Dumanowski to uosobienie wszystkiego, za czym Polacy tęsknią, tęsknili i tęsknić będą. Dumanowski jest bohaterem. A właściwie był bohaterem, bo właśnie umarł, co staje się pretekstem do podbijania legendy. Po raz kolejny Wit Szostak bawi się motywami okołopatriotycznymi i tworzy alternatywną tradycję narodową, żeby pokazać odbiorcom działanie pewnych mechanizmów. Tworzy postać Józafata Dumanowskiego, człowieka, który odszedł po stu dwudziestu trzech latach intensywnej egzystencji. Po Dumanowskim płacze teraz cały kraj, rodacy piszą listy, twórcy – biografie, kto zetknął się z tą sławą, stara się swoje wrażenia przedstawiać innym. Dumanowski sam jest zatem pomnikiem – za życia i również po śmierci. Tymczasem w jego życiorysie nie ma elementów, które specjalnie ocierałyby się o zasługi dla państwa. Ot – znał paru ludzi, z kilkoma zresztą dobrze się bawił – był tam, gdzie trzeba i tyle. Mitologizacja zatacza coraz szersze kręgi i niedługo już każdy gest Dumanowskiego będzie odpowiednio doceniany.
Na otaczaniu czcią Józafata Dumanowskiego przez wierne społeczeństwo skupia się Wit Szostak na początku powieści złożonej z ponumerowanych akapitów. Później zagłębiać się będzie w przeszłość i dokonania – a właściwie brak owych dokonań – zwyczajne zajęcia Dumanowskiego (ewentualnie też działania jego sekretarza). Nie odnotowuje najczęściej narrator, skąd czerpie kolejne rewelacje o wielkim bohaterze, ale konsekwentnie odziera z patosu legendę: ujawnia zwykłe sprawy przeciętnego człowieka, który od czasu do czasu – zwłaszcza w młodości – lubił się zabawić, lubił dobre towarzystwo i nie bał się skandali. Legenda tworzy się gdzieś między wierszami, nikt nie wie, w którym momencie. Tymczasem Wit Szostak bawi się w układanie alternatywnej przeszłości Polski, z Krakowem jako kolebką wszelkich wartości (w ogóle to Republika Krakowska, pomysł na Polskę). W przeszłości, która przecież mogłaby zaistnieć, Słowacki robi karierę jako biznesmen, a Mickiewicz zostaje biskupem. Obaj wprawdzie rywalizują ze sobą, ale nie piszą – jednak wszyscy i tak mają pewność, że gdyby pisali, staliby się wieszczami narodowymi (a Dumanowski, ich przyjaciel i kompan w rozrywkach, także). Dumanowski nie boi się szukania cielesnych uciech, ale to nie przedostaje się do opinii publicznej. Za to Oskar Kolberg z chęcią zbiera przyśpiewki ludowe, w których pojawia się ten bohater.
Trwa zabawa: przeszłością, patriotyzmem, szukaniem bohaterów i wzorów do naśladowania. Dumanowski pozostaje w jej centrum, chociaż za życia nie przejmuje się specjalnie zestawem cnót, które należałoby prezentować. Z wiekiem nabiera szacunku innych, nie musi na to zapracowywać – wyręcza go czas. Wit Szostak konstruuje biografię swojej postaci ze zlepków wypowiedzi, fragmentów listów, zapisków wyciąganych nie wiadomo skąd. Fragmentaryczność zapewnia mu dynamikę, ale sprawia też, że w lekturze odbiorcy będą samodzielnie dobudowywać sobie brakujące części legendy. To jak puzzle wymuszające twórczość własną. Ale „Dumanowski” nie tylko obnaża potrzebę kreowania narodowych mitów: Wit Szostak podsuwa tu wysmakowaną literaturę, powieść, która zwraca uwagę na siebie samą. Krótką historię przesyconą ironią i otwierającą przed odbiorcami szereg tematów do przemyśleń.