Bella Mackie: Przed siebie. Jak bieganie uratowało mi życie. Marginesy, Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Na rynku jest mnóstwo książek dotyczących biegania i znaczenia sportu w procesie poprawiania kondycji, kolejni autorzy opowiadają o tym, jak przekonali się do biegów długodystansowych i dzielą się swoimi pomysłami na treningi czy budowanie formy. Bella Mackie zachowuje się jednak inaczej – bardzo długo w ogóle do biegania nie nawiązuje, pomijając drobne wzmianki. „Przed siebie” to opowieść o niej – kobiecie, która od dziecka cierpi na przeróżne nerwice i fobie, której małżeństwo przetrwało zaledwie kilka miesięcy i która po odejściu ukochanego nie potrafiła się pozbierać. Nieprzypadkowo ta książka ma podtytuł „Jak bieganie uratowało mi życie” – Bella Mackie naprawdę jest przekonana do tego i podpowiada odbiorcom borykającym się z rozmaitymi problemami psychicznymi spróbowanie sportu jako metody na poradzenie sobie z codziennymi zmartwieniami. Oczywiście jest też przekonana, że samo bieganie nic nie da (a w przypadku ciężkich depresji w ogóle nie ma mowy o tym, żeby chory samodzielnie postanowił wstać i biegać) – dlatego zamiast nakłaniać do biegania, opowiada o własnych odczuciach. I tym może przekonać przynajmniej część czytelników.
Bella Mackie przedstawia się jako osoba z problemami psychicznymi – na nie kładzie podstawowy nacisk – oraz z nadwagą (którą pokonuje dzięki sportowi). Kieruje się do kompletnych laików, do ludzi, którzy nigdy w życiu nie zajmowali się uprawianiem sportu i nawet nie wiedzieliby, od czego zacząć. Opowiada o swoich obawach: o tym, że nie chciała być wyśmiewana czy zaczepiana, że nie potrafiła wyrwać się dalej niż za uliczkę prowadzącą do jej domu i przez długi czas przemierzała tylko jedną, doskonale znaną i krótką drogę – dopóki nie była gotowa, by wyruszyć dalej. Opowiada i przy okazji podpowiada, jak to jest z profesjonalnym ekwipunkiem: nie poleca, żeby na początku wchodzić do sklepów sportowych, wyposażyć się można po jakimś czasie, kiedy zacznie się traktować sport z większą powagą. Rejestruje przyjemności, jakie zapewniło jej bieganie: to możliwość spędzania czasu na świeżym powietrzu, odwiedzanie ciekawych miejsc – ale i odsunięcie stanów lękowych. Coś, co wcześniej poważnie ograniczało jej egzystencję, podczas biegania znika, autorka dzięki bieganiu nauczyła się oswajać panikę (jej symptomy są podobne do stanu zmęczenia po biegu). Nie zamierza rzucać się do pokonywania maratonów i bicia rekordów. Biega dla przyjemności i tyle, ile akurat potrzebuje. Rozwiewa mity dotyczące uprawiania sportu i podsuwa czytelnikom rozwiązania trapiących ich problemów. Podchodzi do tematu nie jako profesjonalistka, pozostaje przy amatorskim spędzaniu wolnego czasu – ale jednocześnie nakreśla sposoby ulżenia sobie w cierpieniu.
„Przed siebie” to książka, która nieco może zmęczyć już biegających – kierowana jest raczej do tych, którzy zastanawiają się, jak zmienić swoje życie, znaleźć wytchnienie i odrzucić zmartwienia (przynajmniej niektóre). Bella Mackie mocno akcentuje zmiany w swojej egzystencji i dzięki szczerości oraz nastawieniu na ton wsparcia i porady, a nie programów treningowych – może przekonać do siebie odbiorców. Zwłaszcza tych, którzy modę na bieganie cenią, ale wstydzą się zacząć.