Recenzje

Porwanie na sprzedaż

O spektaklu „Alicja w krainie koszmarów” w reż. Piotra Domalewskiego w TVP Kultura pisze Krzysztof Krzak.

Kiedy Piotr Domalewski realizował w 2018 roku dla TEATROTEKI Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych spektakl „Alicja w krainie koszmarów”, miał już za sobą „Cichą noc” nagrodzoną między innymi Złotymi Lwami na festiwalu filmowym w Gdyni i Orłami za reżyserię, scenariusz i najlepszy film. Wspomniana już „Alicja…” trafiła na ekrany TVP Kultura późną nocą dopiero 3 lutego 2023 roku.

Jak większość projektów tego znakomitego reżysera, ale także aktora (przez pięć lat występował w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku), scenarzysty, a nawet kompozytora, także i ten jest dziełem autorskim. To bowiem Piotr Domalewski napisał scenariusz, inspirując się – co można przeczytać w napisach czołówkowych – tytułami z prasy kolorowej i wyreżyserował „Alicję w krainie koszmarów”.

Tytułowa Alicja, będąc 12-letnią dziewczynką, została porwana i następnie przez siedem lat przetrzymywana przez swego gnębiciela w piwnicy o powierzchni pięciu metrów kwadratowych. W pewnym momencie udaje jej się uciec i powrócić do rodziny. Jej historia i ona sama szybko stają się obiektem zainteresowania wszelkiego rodzaju mass mediów. Starzy medialni wyjadacze wiedzą, że można na niej sporo zarobić. Do Alicji Zawadzkiej dociera cyniczny agent wydawniczy (Filip Perkowski), który usilnie namawia ją do udziału w programie telewizyjnym, którego scenariusz, łącznie z pytaniami i odpowiedziami, przygotował z redaktorką telewizyjną (Magdalena Schejbal). Ma on służyć przede wszystkim promocji książki „Siedem lat niewoli. Opowieść o dumie, godności i nadziei”, którą zredagowała wynajęta ghostwriterka. Alicja (ale chyba nie tylko ona) ma za nią otrzymać pięćset tysięcy minus podatek. Ale nie tylko dziennikarze i wydawcy chcą zarobić na Alicji i jej cierpieniu. Nikt nie pozwala młodej kobiecie zapomnieć o przeszłości. Jej psychiatra bez skrupułów wykorzystuje ją do reklamowania produkowanych przez swoją firmę wafelków. Także mama Hela (znakomita Jowita Budnik) i tata Henio (Tomasz Dedek) uważają, że powinni zostać beneficjentami popularności i wymiernych korzyści finansowych córki, bo przecież jej tragedia dotknęła także ich, choć w rzeczywistości po dwóch tygodniach uznali córkę za zmarłą tragicznie i zaprzestali wszelkich poszukiwań. Dość szybko okazuje się, że młody sąsiad Alicji, Alex (gra go Filip Pławiak, nagrodzony za tę rolę na Teatroteka Fest w 2019 r.), zbliżył się do niej tylko po to, by zaistnieć w mediach i zdobyć choćby trochę jej sławy. I to właśnie podejście otoczenia do Alicji oraz jej traumatycznych przeżyć wydaje się być dla Piotra Domalewskiego istotniejszą kwestią niż samo porwanie i ucieczka dziewczyny z rąk oprawcy. Reżyser – autor bezlitośnie obnaża coraz bardziej rozpowszechniający się trend traktowania wszystkiego i wszystkich jako potencjalne źródło dochodu, a w każdym razie sławy. Widać to szczególnie wyraźnie w nieco groteskowej scenie, gdy matka wprost wyraża swą zazdrość, że to nie ona została porwana. „Żeby mnie porwali, to bym pożyła” – mówi, żałując, że szacunek i perspektywa dużych pieniędzy są udziałem Alicji, a nie jej samej. Dostaje się także tym, którzy udają empatię, bo ona się dobrze medialnie sprzedaje. Alicja (w niezwykle stonowanej kreacji Anny Próchniak) nie potrafi się pogodzić z podejściem otaczających ją osób, zwłaszcza tych najbliższych, do jej przeżyć i emocji. Kiedy zaczyna sobie zdawać sprawę, że osoby te nie tylko jej nie współczują, a wręcz zazdroszczą, bo przecież „dzięki” porwaniu zdobyła pieniądze i sławę, popada w depresję, popada w stan depresyjny. Nie wiadomo, jak się zachowa, bo w pewnym momencie mówi, że nie wyda książki i nie nagra telewizyjnego wywiadu.

To bardzo istotny spektakl wiele mówiący o współczesnym społeczeństwie, które zdaje się przedkładać prawdziwe uczucia nad chęć zdobycia dóbr takich, jak popularność czy pieniądze. Mowa tu także o rozpadzie więzi rodzinnych, co porusza szczególnie. „Alicja w krainie koszmarów” to także oskarżenie świata mediów, gdzie epatuje się cierpieniem, a nawet śmiercią, by przyciągnąć potencjalnego widza lub czytelnika. Spektakl zrealizowany skromnymi środkami, w ograniczonej do minimum, nieco klaustrofobicznej, scenografii Anny Wunderlich wyzwala w oglądającym mocne przeżycia i prowokuje do sprzeciwu wobec merkantylnego podejścia do cudzego cierpienia.

Fot. Wojciech Radwański / WFDiF

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , , , , , ,