O 11. Międzynarodowym Festiwalu Szkół Teatralnych LALKANIELALKA w Białymstoku (część II) pisze Wiesław Kowalski.
Słowem kluczem tegorocznych spotkań podczas Festiwalu LALKANIELALKA była WSPÓLNOTA. Marta Rau, Dyrektor Artystyczna Festiwalu, w programie tak o niej pisze: „Wspólnota, w której każdy może znaleźć swoje miejsce, swój twórczy zakątek, i gdzie każdego z czułością przyjmujemy. W haśle tym chcemy wyrazić nieustające dążenie Festiwalu do łączenia, koegzystencji i działań artystycznych ponad wszelkimi podziałami i różnicami. Stworzyć bezpieczną przestrzeń do wspólnej kreacji artystycznej, a także do wymiany myśli i poglądów, które mimo różnic, mogą nas połączyć w merytorycznej dyskusji”. Dlatego bardzo silnie był reprezentowany w Białymstoku, obok spektakli studenckich, Nurt Profesjonalny, którego dyrektorem był Jacek Malinowski. Dyrektor Białostockiego Teatru Lalek postawił na „różnorodność form i współczesnych trendów, które” miały potwierdzić „ bogactwo tętniącego życiem lalkarstwa”. W efekcie na kilku scenach BTL-u zaprezentowane zostały spektakle artystów z USA, Holandii, Czech, Austrii, Włoch, Litwy i Polski, które zwracały uwagę swoją kreatywnością, znakomicie wpisującą się w festiwalowe hasło programowe.
Artyści związani z domem koprodukcyjnym sztuk widowiskowych Dschungel Wien, wykorzystujący techniki tańca, aktorstwa, perfomance’u, teatru lalek i teatru muzycznego, pokazali w Białymstoku spektakl wg koncepcji i choreografii Corinne Eckenstein i Josepha Tebandeke. „King &Qweens” to kompozycja złożona z mocno rozbudowanych ruchowo etiud, podczas których dochodzi do stwarzania na scenie figuratywnych pejzaży z ludzkich ciał, będących próbami uchwycenia człowieczego losu w kategoriach niezależności i osiągania szczęścia. Ważnym spoiwem spektaklu jest budowanie jego poszczególnych sekwencji z użyciem służących do chodzenia kul. Silnie był w tym przedstawieniu eksploatowany również wątek etniczny, nawiązujący do korzeni afrykańskich, indonezyjskich, irackich i europejskich, a także do malarskich obrazów z trójramienną koroną Jean-Michela Basqiata. Wszystkie te elementy złożyły się na niepozbawioną egzotyki podróż eksplorującą fizyczne możliwości człowieka i granice jakie musi on pokonać w dążeniu do doskonałości.
W inną podróż zabrały publiczność Sara Bocchini, Kateřina Šobáňová, Ludmila Ješutová i Diana Khwaja z Divadlo Continuo z czeskich Malovic, które w niezwykle pięknym i wysmakowanym w konsekwentnie realizowanej estetyce spektaklu Pavla Štourača sięgnęły do ludzkich emocji, pokazując za pomocą oryginalnych rozwiązań ruchowych nawiązujących do teatru fizycznego i zapierającej dech w piersiach animacji materiałem szalenie wysmakowaną kompozycję, w której magia i tajemniczość, ale też i humor, towarzyszą penetrowaniu wciąż odkrywanej na nowo rzeczywistości.
Szczególnie oczekiwany podczas tegorocznego festiwalu był spektakl dobrze już w Europie znany, bo idealnie łączący sztukę tańca ze sztuką animacji, który surinamski choreograf Shailesh Bahora i Duda Paiva zrealizowali z performerami z Ilussionary Rockaz Company & Duda Paiva Company. „Avatāra” to niezwykle emocjonujące i żywiołowe przedstawienie, obfitujące w kalejdoskop wypełnionych energią scen, w których sposób komponowania każdego ruchu, tanecznego kroku, gestu, również w imponującym animowaniu lalką lub tylko jednym z jej elementów, a także maską, staje się doskonałą egzemplifikacją czystego piękna i niekwestionowanego artyzmu w budowaniu silnie poruszającej dramaturgii, dodatkowo inkrustowanej niesamowitym światłem i dźwiękiem. Nieprawdopodobne wrażenie robią zwłaszcza sekwencje z wykorzystaniem atrybutów ludzkiego ciała, powiększonych niekiedy do zdumiewających ogromem formatów. Warto wspomnieć przy okazji o niezwykłym kunszcie wykonawców i ich umiejętności powoływania do życia ekspresji, która staje się nośnikiem wielu znaczeń, symboli i wręcz metafizyczno-mistycznych doznań.
Równie silne emocje, tyle że może w tym przypadku rzekłbym bardziej podniosłe, towarzyszyły prezentacji spektaklu „Body Concert” w reż. Kevina Augustine z Lone Wolf Tribe z Nowego Jorku. Amerykańskie przedstawienie było pokazywane wcześniej na 37. Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Walizka w Łomży, gdzie Kevin Augustine zdobył nagrodę za scenografię i kunszt animatorski, a Mark Bruckner za muzykę. „Body Concert” to szalenie oryginalny pokaz umiejętności kreowania form stwarzanych z ludzkiego ciała i animowanych przez performera elementów. Ręka, noga, oko czy głowa ożywają w tym spektaklu w sposób bardzo intensywny, ale w działaniach aktora widać nieprawdopodobny spokój i skupienie. To zderzenie daje niesamowity efekt, bo staje się swego rodzaju apoteozą z jednej strony samego człowieka i jego samotności, z drugiej egzystencji wciąż poszukującej nowych możliwości w realizowaniu się wobec samego siebie i tych, którzy pojawiają się obok nas.
Ciekawym bez wątpienia doświadczeniem była wyprawa do Teatru Wolność, który mieści się w fabrycznym kompleksie Białostockich Zakładów Graficznych i tam prezentuje swoją „Wolność” w reżyserii Karola Smacznego. Mała, klaustrofobiczna przestrzeń doskonale koresponduje z formą i przekazem reżysera, który jest jednocześnie autorem scenariusza, scenografii i lalek, a na scenie towarzyszy mu Emma Kováčová. To niezwykle odważne i bogate w różnorodne emocje studium rozprawiające się z ludzką samotnością i strachem, pełne zaskakujących ekspresyjnością scen, które przeżywamy z bohaterem w jego śnie. Choć owa oniryczność, choćby przez fakt użycia w prologu tekstu z Apokalipsy św. Jana czy prób dialogu z widzem, ma w tym przypadku nieco inną rolę do spełnienia. Smaczny doskonale żongluje tematami, które rozgrywają się w przestrzeni złożonej jakby z kawałków świata, będącego w rozkładzie i coraz bardziej ulegającego erozji wskutek rozwijających się technologii i wciąż niegasnących, tragicznych w skutkach, konfliktów społeczno-politycznych. Pobrzmiewają w tym sugestywnie plastycznym spektaklu echa znane choćby z twórczości Becketta, Ionesco czy Saint-Exupéry’ego, co czyni to ambitne przedsięwzięcie Smacznego, z nie mniej istotną muzyką Michała Górczyńskiego, gorzkim konterfektem ludzkich słabości i lęków, które jeśli nawet powstają w naszej wyobraźni są nie mniej bezpieczne i tak samo niełatwe do okiełznania.
Białostocki Teatr Lalek w tym samym nurcie pokazał kilka swoich, zarówno starszych, jak i najnowszych przedstawień, ale o tym napiszę już w kolejnej relacji.
fot. Maurice van der Meijs / mat. teatru