Recenzje

Poświęcenie

James Gould-Bourn: Mój tata panda. Marginesy, Warszawa 2021 – pisze Izabela Mikrut.

Danny niedawno stracił w wypadku ukochaną żonę. Od tej pory wszystko w jego życiu zaczęło się psuć: syn przestał się odzywać, właściciel mieszkania zażądał absurdalnie wysokiego czynszu i nasłał na Danny’ego swoich goryli, żeby wyegzekwowali dług, a na domiar złego mężczyzna stracił słabo płatną pracę. Wszystko wskazuje na to, że wkrótce straci też zdrowie, bo nikt nie będzie się nad nim litował. Nikogo też nie obchodzi, że Danny ma płacić haracz. Nie są to warunki do naprawiania relacji z synem, ale bohater wciąż się nie poddaje. Liczy na to, że w końcu jedenastoletni Will powie, co go trapi. Sam jednak nie dzieli się problemami: nie mówi o tym, że jest zastraszany i szantażowany. Z kolei Will nie przyznaje się ojcu, że stał się ofiarą szkolnych prześladowców.

„Mój tata panda” to powieść, w której wszystko zaczyna się tak źle, jak to tylko możliwe. James Gould-Bourn mnoży problemy dla bohaterów, stara się jak najbardziej przygnębić ich sytuacją odbiorców. A jednocześnie nie ucieka od ironii i ostrej satyry. Przez cały czas czymś rozśmiesza. Zresztą impas nie potrwa długo: od niego się tylko zaczyna. Oto bezrobotny Danny postanawia zostać ulicznym artystą. Nie potrafi niczego i nie stać go nawet na kostium, musi zadowolić się tym, co znajdą jego znajomi – i czym zechcą się podzielić. Tak przypada mu stary kostium pandy. Teraz jeszcze Danny musi wymyślić, co zrobić, żeby zwrócić na siebie uwagę przechodniów. Przypadkiem dowiaduje się o nagrodzie w konkursie talentów. Jeśli uda mu się odpowiednio dobrze zatańczyć, zlikwiduje – przynajmniej na pewien czas – problemy z czynszem. Tyle że Danny nie umie tańczyć, szkolenie prowadzi jego znajoma, tancerka na rurze, która ani na chwilę nie zamierza rezygnować z szorstkiego podejścia i złośliwości. Danny być może nie wytrwałby w swoim postanowieniu, ale kiedy jako panda ratuje własnego syna przed prześladowcami w parku, a Will zaczyna opowiadać mu historię swojego życia – zyskuje dodatkową motywację pozwalającą znosić największe trudy i pokonywać przeszkody.

James Gould-Bourn wymyśla intrygę przerysowaną, do tego udziwnianą na wiele różnych sposobów. Rezygnuje z typowych fabularnych schematów, woli pisać w swoim stylu i bez oglądania się na wymogi rynkowe. Efekt jest olśniewający. „Mój tata panda” to książka, która nie pozwala odejść od bohaterów. Kibicowanie nieudacznikowi, który nie poddaje się na przekór okolicznościom to jedno – ale autor potrafi także całkiem dobrze rozśmieszać. Wprowadza w tomie liczne dowcipne dialogi i sytuacje, operuje bardzo dobrze ironią w miejsce czułości. Tu przyjaźń i przywiązanie pokazuje się właśnie przez brak sentymentów i zdrową krytykę – na bohatera spada tyle ciosów, że nawet złośliwości jawią się jako wyraz troski. A dzięki wyborowi śmiechu jako nadrzędnej cechy narracji, James Gould-Bourn może do siebie przekonywać czytelników. Ma dobre pomysły i wie, jak je zrealizować – dzięki temu „Mój tata panda” budzi ciekawość.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,