Z Wojciechem Grudzińskim, choreografem i tancerzem, rozmawia Wiesław Kowalski.
24 marca w Teatrze Studio będzie można zobaczyć Twój spektakl zatytułowany „Populuxe”, który powstał w ramach Solo Projekt Plus 2018 Art Stations Foundation by Grażyna Kulczyk . Tytuł – jak można przeczytać w zapowiedzi przedstawienia – jest kontaminacją dwóch terminów – „luksus” i „popularność” – i nawiązuje do zjawisk kulturowo-estetycznych, które pojawiły się w latach 50. XX wieku w Stanach Zjednoczonych. Powiedz, skąd wzięła się ta inspiracja, jak się pojawiła i co Ciebie jako zaledwie 28-latka zaciekawiło najbardziej w historii tamtych dość odległych lat?
Rozpoczynając pracę nad spektaklem, moim celem było usytuowanie choreografii w warunkach i środowisku, do którego owa dziedzina z reguły nie należy. Chciałem zaliczyć choreografię do branży dóbr luksusowych. Idąc tym tropem, szukałem nurtu w sztuce, który koncentrowałby się na koncepcji luksusu. Tak poznałem termin „populuxe”, który postanowiłem wykorzystać jako tytuł mojej pracy. W latach 50. XX wieku estetyka „populuxe” czerpała z różnych dziedzin – m.in. mody i architektury; moim zamiarem było ucieleśnienie założeń charakterystycznych dla „populuxe”, szukałem potencjalnego kształtu i formy ruchu luksusowego.
Sam jesteś odpowiedzialny za choreografię i reżyserię, dramaturgią spektaklu zajęła się Joanna Ostrowska. Podejrzewam, że przeciętny widz może się zastanawiać po co choreografowi dramaturg, który raczej kojarzony jest z pracą w teatrach dramatycznych, gdzie pracuje najczęściej na jakimś określonym tekście lub pisze scenariusz niekiedy oparty na aktorskich improwizacjach. Jak to wygląda przy pracy nad spektaklem, gdzie mamy do dyspozycji tylko taniec i ruch?
Realizując spektakl, w którym głównym medium jest ciało, ruch i choreografia, wsparcie dramaturga jest dla mnie zazwyczaj kierunkowskazem. Każdorazowo tego typu konsultacje dramaturgiczne są dla mnie bardzo wartościowe, wielokrotnie wyznaczają kierunek, w którym dana praca się rozwija. Dramaturg jest poniekąd widzem, który uczestniczy w procesie powstawania spektaklu, jego obecność umożliwia weryfikowanie wielu pomysłów, co przekłada się na finalny rezultat. Dla mnie ważne jest również zaangażowanie na etapie rozwijania koncepcji projektu, co umożliwia poszerzenie spektrum prezentacji danego zagadnienia. W dziedzinie choreografii dramaturg w pewnym sensie pełni też funkcję tłumacza, który dba o czytelność ruchu, jego znaczenie lub brak znaczenia.
Obok Ilony Gumowskiej będziesz w tym przedstawieniu również tancerzem. W teatrze dramatycznym takie próby łączenia funkcji reżysera i jednocześnie aktora, grającego główną rolę, czasami bywają chybione. Jak Ty, jako choreograf, patrzysz na siebie jako na tancerza? Jak łączysz te dwa wymiary – koncepcyjny z wykonawczym?
Odpowiedź na to pytanie bezpośrednio łączy się z tematem, który był dla mnie punktem wyjścia przy pracy nad spektaklem. Finansowanie tańca w Polsce, niestety, w dalszym ciągu dla wielu twórców wiąże się z ograniczonymi możliwościami. Pierwotnie projekt „Populuxe” był pracą solową, w której brałem udział zarówno jako tancerz i choreograf – realizacja projektu w tej formie była po prostu najbardziej rozsądnym rozwiązaniem. „Populuxe” powstał w ramach programu Solo Projekt Plus, którego kuratorką jest Joanna Leśnierowska. Specyfiką programu jest jego startupowy charakter, nacisk kładzie się przede wszystkim na proces twórczy. Samodzielna praca nad koncepcją i wykonaniem często jest problematyczna, a łączenie funkcji tancerza i choreografa w pracy solowej bywa trudne głównie z uwagi na brak opinii innych osób. Podczas realizacji spektaklu mogłem liczyć na wsparcie i opinie Petera Pleyera, który w ubiegłym roku był mentorem Solo Projekt Plus – jego obecność w studio wielokrotnie ułatwiła mi podejmowanie decyzji i była kierunkowskazem przy rozwijaniu koncepcji i materiału choreograficznego.
Autorem muzyki do „Populuxe” jest Wojtek Blecharz. Czy to jest muzyka specjalnie napisana do Twojego spektaklu, czy też czerpałeś z dotychczasowej twórczości kompozytora? Ja pozostaję wciąż pod wielkim wrażeniem tego, co usłyszałem w przedstawieniu „Rechnitz. Opera – Anioł Zagłady” w reż. Katarzyny Kalwat, do którego w TR Warszawa Wojtek specjalnie skomponował muzykę.
Zgadza się, autorem muzyki do „Populuxe” jest Wojtek Blecharz. Utwory zostały przez niego przygotowane specjalnie na potrzeby projektu. Jestem mu za to ogromnie wdzięczny i cieszę się, że ta współpraca była możliwa. Muzyka w „Populuxe” stanowi istotny element całego projektu.
W tekście zapowiadającym spektakl pada wiele różnych terminów, które może poza przytoczeniem nazwiska Siergieja Diagilewa z tańcem wydają się mieć niewiele wspólnego – architektura Googie, podział dóbr, ekologia, komfort… Jakie ma to przełożenie na sensy Twojego przedstawienia, na dramaturgię, narrację czy wreszcie kompozycję ruchu?
W latach 50-tych ubiegłego wieku estetyka „populuxe” łączyła się bezpośrednio ze stylem architektonicznym Googie, powszechnym w USA, którego charakterystyczne elementy pojawiają się m.in. w animacji „Jetsonowie”. Pracując nad koncepcją spektaklu, szukałem źródeł, materiałów lub wydarzeń, które w jakikolwiek sposób kojarzą mi się z luksusem. Stąd w opisie projektu przywołuje Siergieja Diagilewa, który potrafił zwrócić uwagę bogatych na taniec. Temat ekologii pojawił na początku pracy nad koncepcją projektu „Populuxe” – ekologia w dzisiejszych czasach zaczyna być formą nowego luksusu. W opisie spektaklu konfrontuję ze sobą różne treści, które nawiązują do mojej patchworkowej metody pracy z choreografią. Zakładając, że taniec nie należy do branży luksusowej, celowo chciałem umieścić go w formie należącej do bogactwa i luksusu. „Populuxe” jest rozwodzeniem się nad tym, czym mógłby być ruch luksusowy.
Zapytałem o to dlatego, bo niedawno Paweł Sakowicz powiedział mi, że nie traktuje „opisu przedstawienia jedynie jako informacji na temat tego, co ma się wydarzyć”. „To dla mnie już małe dzieło samo w sobie i świadomie gram z myleniem tropów” – dodał. Kiedy czytałem tekst o Twoim spektaklu, zacząłem się zastanawiać, czy to aby nie jest obecnie strategia wszystkich młodych choreografów, pracujących nad tańcem współczesnym?
Często opis spektaklu przygotowujemy na wczesnym etapie realizacji pracy. Dla mnie jest to zapis założeń i forma archiwizacji pierwotnej koncepcji, która niekoniecznie musi być „tropem”. Opis może być formą sugestii, która ma umożliwić lub ułatwić rozszyfrowanie tego, co ruch lub choreografia nie jest w stanie w klarowny sposób przekazać. Opis spektaklu to dla choreografa często kwestia podjęcie decyzji o stworzeniu platformy do komunikacji z widzem, bądź świadome pozostawienie go bez jakiegokolwiek pomostu.
Jesteś absolwentem Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej imienia Romana Turczynowicza w Warszawie. Bardzo szybko jednak zająłeś się tańcem współczesnym – uczyłeś się w Holandii i tam też byłeś uczestnikiem kilku ważnych projektów, pracowałeś w teatrze tańca w Irlandii. Opowiedz coś o tych doświadczeniach? Chętnie też bym usłyszał, jaki jest Twój stosunek do klasyki?
Już na etapie szkoły baletowej wiedziałem, że stanowcze oblicze tańca klasycznego i zespołów baletowych nie jest środowiskiem, w którym będę kontynuował swoją działalność. Studia w Holandii były zmianą i czymś nowym. Paradoksalnie, realizując obecnie własne projekty, i pracując z innymi choreografami, znajomość zasad tańca klasycznego daje mi dużo satysfakcji. W swoich pracach lubię odwoływać się do kanonu baletu klasycznego – aktualnie mogę zacytować każdą z wariacji klasycznych, które na etapie szkoły baletowej dzieliły się na żeńskie i męskie oraz były przeznaczone dla uczniów o większych i mniejszych możliwościach.
Brałeś udział w warszawskiej wersji spektaklu „Gala” Jérôme’a Bela, który miałem okazję oglądać w Nowym Teatrze w Warszawie w ramach Festiwalu Ciało/Umysł. Wiem, że opinie na temat tego projektu podzieliły publiczność, nie wszyscy, nawet krytycy, ten koncept kupili i nie wszystkich przekonało myślenie o teatrze jako o wspólnocie czy też problematyzowanie tańca. Co Ciebie skłoniło do tego, że wziąłeś w tym przedsięwzięciu udział?
Udział w projekcie „Gala” był dla mnie formą zdobywania doświadczenia. Praca z ekipą Jérôme’a Bela dała mi możliwość obserwacji, jak dobrze pod kątem produkcji może być zorganizowany spektakl taneczny. „Gala” to trochę franczyza choreografii, która w Paryżu miała na pewno zupełnie inne znaczenie niż wersja zaprezentowana w Warszawie. Nie zmienia to jednak faktu, że udział w tym projekcie wspominam jako bardzo przyjemne doświadczenie.
Wracając do „Populuxe” – to Twój kolejny projekt choreograficzny. Wcześniej były m. in. Fresh Flesh w Hadze czy SLAVE4YOU dlaciebiedlarodziny w Warszawie. W jakich kierunku podąża w tej chwili Twoje myślenie o tańcu, co Cię w nim interesuje najbardziej i co chciałbyś widzom w swoich pracach przekazać?
Realizując nowe projekty, traktuję pracę i proces twórczy jako możliwość rozwijania własnej praktyki choreograficznej. Obecnie koncentruję swoją uwagę na mojej kolejnej produkcji realizowanej w ramach rezydencji w Komunie// Warszawa. W nowym projekcie przyglądam się krajobrazowi rodzinnych ogrodów działkowych, wyciągam na powierzchnię treści ukryte na terenie działek. Premiera spektaklu odbędzie się we wrześniu – już dzisiaj zapraszam.
Fot. Bartosz Zalewski / Maciej Bychowski
Wiesław Kowalski – aktor, pedagog, krytyk teatralny. Współpracuje m.in. z miesięcznikiem „Teatr”, z „Twoją Muzą” i „Presto”. Mieszka w Warszawie.