Recenzje

Poznawanie na nowo

Ze szczytów Alp… Dramat i teatr szwajcarski w XX i XXI wieku. Pod red. Karoliny Sidowskiej i Moniki Wąsik. Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Ta pozycja jest bardzo charakterystyczna dla publikacji akademickich przygotowywanych przez młodsze pokolenie badaczy jako tom pokonferencyjny. „Ze szczytów Alp… Dramat i teatr szwajcarski w XX i XXI wieku” to okazja do przyjrzenia się twórczości kilku znanych autorów – i do refleksji na temat kierunków wybieranych przez autorów. Od razu warto tu zaznaczyć jedno: zdecydowanie wybija się w książce króciutki (a szkoda) tekst Lukasa Lindera, praktyka a nie teoretyka – w refleksji na temat kondycji teatru i dramaturgii w Szwajcarii jest to głos ważny, ale daje się go też przenieść na obszary znacznie bardziej rozległe i zastosować do dramaturgii w ogóle. To próba zderzenia mimetyczności teatru i rozwiązań oferowanych przez gatunki prozatorskie, zdziwienie na temat przestrzeni dla „dziwaków”: Linder mógłby swoją opowieść snuć jeszcze dłużej, ma coś ciekawego i twórczego do powiedzenia. Bo już artykuły zamieszczone w książce są zachowawcze i odtwórcze, co dziwić w żadnym razie nie powinno – taki już rytm pokonferencyjnych zbiorków.

Odczytywanie znaczeń w powieściach i ich inscenizacjach, odwoływanie się do konstrukcji postaci czy do pomysłów dramaturgów – próba umieszczenia wybranej twórczości w szerszym kontekście, albo wprost przeciwnie: wybieranie z konkretnego wyimka twórczości jakiegoś drobiazgu i poddawanie go analizie – na tym polegać będą kolejne eseje, jedne bardziej wprawnie napisane, inne mniej (naukowe „rozbiegówki”, czyli przywoływanie powszechnie znanych słuchaczom faktów powinno być po prostu zakazane, sugeruje bowiem, że autor niekoniecznie ma zacięcie pisarskie i nawet jeśli do ciekawych wniosków mógłby dojść, zanudzi odbiorców po drodze kurczowym trzymaniem się schematów). W dużej części tom zapełniają interpretacje, potwierdzenia dla rozmaitych tez – nie da się tego zrecenzować bez odwołań do pojedynczych prac, z kolei takie odwołania przypominałyby streszczenie (a to pojawia się we wstępie do książki, znowu zgodnie z niepisanymi wymogami akademickich publikacji). Co ciekawe: stosunkowo rzadko autorzy wychodzą poza kontekst kulturowy właściwy wybranemu dramatowi, jakby bali się pokazać istnienie dzieła w szerszej perspektywie. Kiedy biorą pod lupę jeden aspekt (często – jednego dramatu), wpadają albo w rytm streszczeń i charakterystyk, albo w odczytywanie całości według jednego pasującego lub modnego (jak w przypadku gender) klucza. Niewiele z tego wynika dla przypadkowych odbiorców: owszem, publikacje akademickie nie są kierowane do publiczności masowej, ale jeśli założeniem książki miało być przedstawianie nieznanego szerzej dramatu szwajcarskiego, warto by pomyśleć o zejściu z hermetyczności na rzecz przedstawiania tej literatury bardziej przystępnie. Tymczasem z rzadka do relacjonowania rozwiązań stosowanych przez autorów wykorzystuje się odwołania do rzeczywistości pozascenicznej albo zjawiska w sztuce – z bliżej nieokreślonych powodów. Być może to ograniczenia objętościowe wywołują takie podejście, jednak z perspektywy odbiorcy – szkoda. Jest tu czytanie dla samego czytania, dla udowadniania swojej sprawności interpretacyjnej, za to w oderwaniu od tego, czego zwykle szukają widzowie.

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , ,