Recenzje

Poznawanie świata

Eduardo Galeano: Dzieci czasu. Z kalendarza dziejów ludzkości. W.A.B., Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Niektórzy ludzie zamiast pochłaniać książki, wolą czytać drobne fragmenty i następnie się nad nimi zastanawiać, tak, żeby z lektury wysączyć jak najwięcej. Inni z kolei potrzebują dopingu, żeby wziąć się do czytania. Dla jednych i drugich odbiorców świetnie nadaje się propozycja, którą wprowadza Eduardo Galeano – imitacja tradycyjnych ściennych kalendarzyków do zrywania kartek – tyle tylko, że to kalendarz uniwersalny, na każdy rok, bez dat, a ponadto – notatki są nieco bardziej rozbudowane, bo czasami zapełniają ponad połowę strony. „Dzieci czasu” to książka dla zabieganych – tych, którzy cenią sobie dostarczane ciekawostki, a nie mają kiedy ich zbierać. Galeano gromadzi je i po swojemu porządkuje – czasami pod kątem dat, które budzą konkretne skojarzenia, czasami – wrzucając po prostu zróżnicowane pod względem kulturowym i terytorialnym opowiastki.

Nie ma tu czasu na długie narracje, autor stara się od razu przedstawić czytelnikom najważniejszą informację – to, co warte jest uwagi lub nawet pogłębienia we własnym zakresie. Jednak nie oznacza to, że skupia się na czystych wiadomościach. Opracowuje je bowiem literacko i bez większego trudu będzie w stanie zaintrygować odbiorców. Zdarza mu się nawet wprowadzać bardziej literackie puenty: tak, żeby podkreślać brzmienie danych. Zwłaszcza gdy rzecz dotyczy wydarzeń wstrząsających i takich, które powinny na dłużej zapaść w pamięć czytelnikom. „Dzieci czasu” to publikacja, która nie przyniesie wysmakowanych i długich literackich opisów – to raczej nietypowe kalendarium, w którym normalne są przeskoki czasowe i poszukiwania ciekawostek na przestrzeni dziejów, bez względu na to, w jakim obszarze się rozgrywają, ale też – czego dotyczą. Może się Galeano skupiać na sytuacjach przełomowych, na rekordach, na „pierwszych”. Odnosi się do sytuacji politycznych, do walk, do narodzin wielkich ludzi, do niezwykłych świąt. Czasami autor wykorzystuje informację, że jakiś dzień został ogłoszony Dniem Czegoś – i wtedy analizuje skrótowo źródła inspiracji. Lubi też odkrywać anegdoty, przytaczać zabawne komentarze sławnych albo opisywać nieznane strony słynnych miejsc. Zresztą – w historii ludzkości nie zabraknie mu tematów, a brak odgórnie narzucanego klucza doboru informacji oznacza, że może sobie do woli grzebać w przeszłości, albo – wykorzystywać pierwszą wiadomość, jaką znajdzie – i tak zafascynuje czytelników.

„Dzieci czasu” to publikacja, która zapewnia rozrywkę bez zadęcia. Nie ma tu konieczności pouczania czytelników, nie ma też ambicji zbierania wszystkich informacji na dany temat – wystarczają wzmianki, które rozbudzą ciekawość i odrobinę zaintrygują czytelników. Eduardo Galeano daje odbiorcom materiał do przemyśleń: tutaj można wybrać sobie zagadnienie (albo zdać się na los i czytać tak, jak pokazuje kalendarz, codziennie odsłaniając sobie nową niespodziankę) – i poświęcić mu więcej uwagi. „Dzieci czasu” to książka nieco gadżetowa, zwłaszcza że układ graficzny kojarzy się z kalendarzem. Ale w dobie popularności terminarzy z cytatami czy książek z serii popularnonaukowych „zagadek” ta pozycja znajdzie swoich odbiorców bez większego trudu.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,