Marie-Helene Lafon: Nasze życie. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Snucie scenariuszy dotyczących życia innych ludzi to dla niektórych rozrywka. Układają wręcz całe biografie, jeśli nie mogą kogoś poznać naprawdę – wymyślają im alternatywne życiorysy, opierając się albo na drobnych przesłankach, albo na własnych zwyczajnych obserwacjach.
Gordana to blondynka, która pracuje w sklepie, jest kasjerką. Z nikim nie rozmawia, z nikim nie szuka kontaktu wzrokowego, dystansuje się od ludzi. Jest zamknięta i skryta. A to sprawia, że niektórzy chcą jeszcze bardziej dostać się do jej codzienności i poznać tajemnice. Stwarzają sobie opowieść, zgodnie z którą Gordana zaczyna funkcjonować w być może obcym sobie środowisku. Jeanne ma do dyspozycji tylko rzut oka na fotografie, jakie przechowuje Gordana – ale sama o sobie mówi, że czego nie zapamięta (a pamięć ma świetną), to wymyśli. Splata więc ze strzępków danych prawdopodobną egzystencję Gordany. Nikt nie wie, po co. Możliwe, że poza rozrywką jest w tym też chęć autoprezentacji, bo jeśli ktoś mówi o innych, w pewnym momencie przejdzie na mówienie o sobie i przestanie panować nad własnymi sekretami. I Jeanne, która potoczyście opowiada o Gordanie, szybko przechodzi z jej wyimaginowanej rodziny na własne doświadczenia. Już wkrótce nie będzie wiadomo, co jest prawdą, a co zmyśleniem, co wyzwala pewne obrazy w umyśle, a co weryfikuje rzeczywistość. Dwie kobiety połączone jedną wartką opowieścią mimo wszystko spychają czytelników w stronę oniryzmu. Może dlatego, że rzecz dzieje się przy zapomnianej uliczce, bez czasu i bez odnośników do pozaliterackiego świata. Relacje domowe zastępują tu faktyczny kontakt z ludźmi, a goryczy dodaje fakt, że nie zawsze są to realne spotkania.
„Nasze życie” to w dużej części opowieść o samotności. Marie-Helene Lafon nie będzie jednak kierować się sentymentami. W zwyczajnych obrazkach rodzajowych i przewidywalnym zachowaniu członków rodziny koduje prawdy o wewnętrznych peregrynacjach, pokazuje, że samotnym można być zawsze i w każdych okolicznościach – i że nie każdy chce wytrącenia z takiego stanu. Przedstawia ludzi, którzy nie mogą zdefiniować się w oderwaniu od innych – dopiero taka obserwacja wprowadza dramatyczne brzmienie do historii. Niezależnie jednak od prawd, które odbiorcy będą wyczytywać w tej relacji – a w zależności od nastroju czytelnika powieść będzie przechylać się w różne strony – Lafon funduje spotkanie z wyjątkową literaturą.
„Nasze życie” to warsztatowy popis, strumień świadomości, zgodnie z którym nic nie jest dane i powiedziane raz na zawsze. Każda scenka może się odwrócić albo ulec reinterpretacji w zależności od obserwatora, to wszystko, co przekłada się na relację bohaterowie – czytelnicy wcześniej zostało uwzględnione w samej fabule. A przecież Lafon przez cały czas podaje konkrety, przedstawia różnych ludzi i wtrąca ich w cały kontekst zjawisk czy zależności. „Nasze życie” to powieść pisana z rozmachem. Chociaż niewielka objętościowo, ów rozmach przejawia się w samej narracji, w rozgadaniu kobiety, która wymyślaniem życiorysu kasjerki próbuje odsunąć na dalszy plan ciszę.