28 września na Dużej Scenie Teatru Muzycznego Capitol odbędzie się premiera musicalu „Romeo i Julia” w reż. Jana Klaty.
Musical „Romeo i Julia” w reż. Jana Klaty to inscenizacja jednego z najsłynniejszych dramatów Williama Shakespeare’a, opowiadająca o miłości dwójki młodych ludzi, którzy pochodzą z rywalizujących ze sobą rodów. Dramat został napisany w XVI wieku, ale jego ponadczasowy przekaz pozwala na nowe, oryginalne interpretacje. Tak jest w przypadku naszej inscenizacji, w której wybrzmiewają zawiłe relacje międzyludzkie, od stuleci dzielące społeczeństwa i społeczności.
Dzieło angielskiego dramaturga skupia się na konflikcie zwaśnionych rodów, Capulettich i Montecchich oraz historii miłości dwojga ich przedstawicieli. Romeo Montecchi poznaje Julię na przyjęciu u jej rodziny i zakochuje się od pierwszego wejrzenia. W tym momencie, uczucie młodych kochanków zostaje wystawione na wielką próbę, której poddani zostaną także najbliżsi Romea i Julii. W adaptacji Jana Klaty, na pierwszy plan wysuwa się konflikt dwóch rodów, skutkujący polaryzacją. Czy związek dwojga ludzi może w takich warunkach się rozwijać i przetrwać? Czy możliwa jest intymność w miłości, nienaznaczona oczekiwaniami i opiniami bliskich? Historia i finał miłości Romea i Julii są dobrze znane, ale powyższe pytania od momentu powstania słynnego dramatu, nieustannie przybierają na sile.
TWÓRCY O SPEKTAKLU
Jan Klata, reżyser:
Po raz trzeci reżyseruję spektakl w Capitolu, bardzo lubię tu wracać, mam duży szacunek do tego zespołu. W naszej realizacji „Romea i Julii” staramy się czytać, co napisał autor. Staramy się opowiadać tę historię w sposób uniwersalny, dlatego akcja nie toczy się ani w Ukrainie, ani w Strefie Gazy, a jednocześnie oczywiście wszędzie tam się toczy. Unikamy dosłowności miejsca i epoki. Zachęca nas do tego poetyckość tekstu Shakespeare’a oraz musicalowa konwencja. W realnym świecie mało kto umierając śpiewa, nie słyszałem też o roślinnym wywarze, który uśmierca jedynie na 42 godziny. Nie chcę zdradzać szczegółów tej inscenizacji, zapewniam, że dbamy o jej atrakcyjność, w końcu aktorzy będą grać ten spektakl dla 700-osobowej widowni.
Endy Yden, muzyka:
Nigdy wcześniej nie ciągnęło mnie do musicalu. Propozycja Konrada Imieli, by połączyć siły z Janem Klatą i wspólnie stworzyć spektakl muzyczny była dla mnie wielce zaskakująca, jednak z jakiegoś powodu wiedziałem, że to jest mityczne „nieznane”, w które chcę natychmiast wejść. Z początku dużo rozmawialiśmy, przewracając kolejne strony dramatu Shakespeare’a, zanurzając się w przepastne uniwersa naszych muzycznych inspiracji i szukając języka, jakim chcielibyśmy ponownie opowiedzieć historię, którą przecież wszyscy znają. Zauważyłem wtedy, że w tekście „Romea i Julii” zaszyta jest bardzo muzyczna fraza, która zainspirowała mnie do tego, by w absolutnym centrum mojej koncepcji postawić piosenkę jako formę dominującą. Dlatego jedną z najciekawszych dla mnie przygód podczas pracy nad kolejnymi utworami było poszukiwanie fraz i melodii, z których mógłbym ukuć interesujące i mocne refreny. Niezwykle inspirującym doświadczeniem było dla mnie również „zderzenie” z zespołem aktorskim. Jego współbrzmienie jako zespołu wokalnego skłoniło mnie do głębszego poszukiwania wyrazistych wielogłosów i przestrzeni na wybrzmienie chóru, który jest nośnikiem najsilniejszych emocji i w przypadku niektórych utworów jego partie stanowią wręcz oś kompozycyjną.
W moim przypadku praca kompozytorska jest nierozerwalnie spleciona z procesem aranżacji i produkcji, więc nasza Werona nabierała swoistego brzemienia już podczas powstawania pierwszych szkiców. Werona w moim przypadku to bardzo eklektyczne, mroczne miejsce, w którym ścierają się różne sprzeczności, i które kryje w sobie wiele tajemnic. Starałem się to uwypuklić w muzyce, korzystając z różnorodnych narzędzi gatunkowych. Lubię ścierać ze sobą szlachetne brzmienia akustyczne z zimną elektroniką i rockowym „hałasem”, dzięki czemu piosenki o jednoznacznie popowej tożsamości mają szansę zabrzmieć bardziej intrygująco. Natomiast przestrzeń dźwiękowa Werony to nie tylko utwory efektownie wykonane przez zespół Capitolu, ale również ambientowa audiosfera, przenikająca i łącząca ze sobą kolejne sceny. Ta dźwiękowo-muzyczna całość, wzmocniona przez niesamowite doświadczenie wizualne, pozwoli widzom, taką mam nadzieję, na pełne zanurzenie w świecie wykreowanym przez nas na deskach Capitolu.
Mirek Kaczmarek, scenografia i kostiumy:
Scenografia do spektaklu „Romeo i Julia” całkowicie współgra z koncepcją reżysera. Taka jednomyślność nie zdarza się wcale tak często. Pójście drogą, na którą się zdecydowaliśmy, pozwoliło nam już na wstępie rozprawić się z sytuacją konfliktu, tak mocno zaznaczoną w dramacie.
Kostiumy nawiązują do zaistniałych okoliczności, celebrują sytuację, w jakiej umieściliśmy bohaterów. Zachowują arystokratyczny sznyt, definiują wyższą klasę społeczną i są tym samym wierne Szekspirowi. Z drugiej strony, kontrastują z monochromatyczną, może nawet ascetyczną scenografią. W formie są klasyczne, ale nie historyzujące – nie jesteśmy wierni epoce, ale jesteśmy wierni znaczeniom. Natomiast pełne szaleństwo zarezerwowaliśmy dla rodzaju tkanin i ich deseni. Jednak nawet tutaj trzymamy się bardzo precyzyjnie wyznaczonych kierunków – barokowość wzorów została ograniczona do motywów kwiatowych w przypadku Montecchich i nieco geometryzujących dla Capulettich. Jest także sporo elementów religijnych, które spinają kostiumy ze scenografią i rekwizytami.
Liczę na to, że mimo bardzo dookreślonego świata, uda nam się wyjść poza interpretacyjny schemat. Chciałbym, aby widz zaczął odbierać ten świat w sposób freestylowy, nie poddawał się klasycznej interpretacji i popłynął wraz z nami tam, gdzie William Szekspir naśmiewa się ze swoich gorliwych wyznawców.
fot. Łukasz Giza