Krzysztof Domaradzki: Reset. Czarna Owca, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Ostatnia część trylogii o komisarzu Tomku Kawęckim to powrót do rozwiązań stosowanych przez autora najchętniej w pierwszej części (druga, z tego wynika, była sposobem na przeczekanie i złagodzenie wrażenia po „Detoksie”, chociaż nie brakowało w niej scen drastycznych). Teraz podkreśla autor i krzywdę dzieci (powraca prokurator o skłonnościach pedofilskich i traktowanie małej córki policyjnego bossa, angażowanie dziecka we wręcz mafijne porachunki, które psychicznie okaleczyłyby dorosłych), i dylematy samego Kawęckiego. Alicja Mioduszewska próbuje dojść do siebie, ale nie umie pogodzić się z tym, co ją spotkało i tylko w momentach szukania zemsty na chwilę ożywa, Możejko traci rację bytu – bo na samych ekscesach seksualnych nie można tej postaci poprowadzić przez trzeci już tom. Więdną też policjanci przesłuchujący wcześniej Kawęckiego – pozostaje im prywatna ciekawość co do losów byłego już policjanta. Żeby podkręcić akcję, Krzysztof Domaradzki każe swojemu bohaterowi chwytać się desperackich metod zwrócenia na siebie uwagi: po rezygnacji z pracy w policji były już komisarz nie waha się przed stosowaniem szantaży i budowaniem współpracy z tymi, których kiedyś mógł ścigać. Wszystko to jest częścią wielkiego planu, który zna tylko Kawęcki.
Wydaje się w zakończeniu trylogii, że Domaradzki zaczyna trochę na oślep strzelać kolejnymi wątkami, jakby znudził się już wałkowaną na setkach stron sprawą Martyny Bułeckiej (usuwanej w cień). Powoli wychodzi na jaw portret psychologiczny mordercy, bohaterowie przerzucają się cytatami biblijnymi, stosują swoisty kod – nie widać wkładu pracy i wysiłku podejmowanego w celu zrozumienia psychopaty, za to widać, że na każde zapożyczenie mają od razu odpowiedź. Autor podąża równolegle za obrzydliwym prokuratorem i za tym, który postanowił karać kobiety i nie oszczędza nawet najbliższych. Znowu posługuje się estetyką turpistyczną, szuka szoków, funduje czytelnikom wstrząsy i sceny bardzo drastyczne. Tyle tylko, że one nie robią już większego wrażenia – nie w trzecim tomie serii.
Uwagę znowu przyciąga Tomek Kawęcki. Jego alkoholowy problem schodzi na dalszy plan przy powracających i coraz silniejszych bólach brzucha. Twardy eksgliniarz boi się sprawdzać, czego to objawy – zwleka z badaniami. A ponieważ zrezygnował już z umartwiania się, może jedynie sięgnąć po słabszy alkohol. Kawęcki wędruje po kolejnych spelunach (im gorsza, tym chętniej w niej przesiaduje) i dzieli się złotymi myślami. Mimo ciągłego bycia w stanie upojenia alkoholowego, myśli zadziwiająco trzeźwo – i w tym chyba najmniej przypadnie do gustu odbiorcom. Jeśli bowiem do tej pory Tomek Kawęcki był postacią przerysowaną, teraz staje się własną karykaturą – kto szukałby w opowieści śladów prawdopodobieństwa w charakterystykach, ten przy zachowaniach byłego policjanta będzie się zżymać. Inna rzecz, że Krzysztof Domaradzki w dalszym ciągu dobrze sobie radzi z prowadzeniem przekonującej narracji – pozostaje w klimatach noir i proponuje czytelnikom wyprawę do najmroczniejszych sfer, ale nie odwraca oczu od bohaterów.