Recenzje

Prosto do zbrodni

Alek Rogoziński: Śmierć w blasku fleszy. Edipresse Książki, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Ze „Śmiercią w blasku fleszy” sprawa nie jest zbyt łatwa. Bo tak: Alek Rogoziński proponuje kryminał na wesoło i bez specjalnych udziwnień w płaszczyźnie narracji. Trafi do czytelników spragnionych rozrywki, przyniesie sporo śmiechu i ciekawych charakterów, wprawdzie opartych na stereotypach, ale jednak – budzących radość. Jak na czytadło na szybko – sprawdza się ta książka idealnie. Ale jest też na szybko napisana, w paru momentach wydaje się w ogóle, że bez pomysłu na akcję: komizm i siła narracji opierają się na samych postaciach i – ewentualnie – relacjach między nimi. Alek Rogoziński nie skupia się przesadnie na śledztwie albo na wydarzeniach kryminalnych, śmierć – zaznaczona w tytule – istnieje tylko jako wabik, a już niekoniecznie jako katalizator opowieści. I nawet nie byłoby to przeszkodą, w końcu nie zawsze sięga się po kryminały dla skomplikowanych detektywistycznych rozwiązań i łamigłówek dla czytelników – ale co pewien czas powraca wrażenie, że autor nie do końca panuje nad stylem, popada albo w przesadne stylizowanie, albo – w dygresje. Zdarza mu się nie dostosowywać rytmu historii do tego, co próbuje przedstawić, jakby pragnął czytelników uwieść anegdotami pobocznymi, a nie sednem książki.

Wysyła swoich bohaterów na pokaz mody. Na tym pokazie w finałowej scenie ma dojść do sfingowanego morderstwa: to wyzwanie aktorskie, bo modelka musi udać śmierć. Jednak dochodzi do tego, co czytelnicy od początku wiedzą – dziewczyna ginie naprawdę. Rozmowy z kolejnymi pracownikami i znajomymi prowadzą do odkrycia tajemnicy. Komuś zależało na tym, żeby pozbawić życia piękność. Miłość, zdrada, intrygi i maskarady przeplatają się tutaj bez przerwy, a autor próbuje zacierać ślady tak, żeby odbiorcy nie wpadli przedwcześnie na rozwiązanie, ale intryga nie należy do przesadnie rozbudowywanych. Bardziej interesują Rogozińskiego kontakty interpersonalne i ich potencjał zabawowy.

Dość często zajmują się bohaterowie udawaniem. Potrzebne jest to w powieści, żeby zmylić tropy i żeby podsycić śmiech. Przybierane zbyt chętnie maski zamieniają się w wizerunki przerysowane – Alek Rogoziński nie musi wtedy troszczyć się o prawdopodobieństwo, może za to wyeksponować irytujące wady czy przyzwyczajenia, z którymi trzeba się borykać u znajomych. „Śmierć w blasku fleszy” to bardziej komedia charakterów niż kryminał z prawdziwego zdarzenia, ale tego akurat autorowi nikt za złe mieć nie będzie. Gorzej (trochę), że kiedy Rogoziński wymyśli sobie żart, nie zrezygnuje z niego, choćby musiał w tym celu oderwać się od wartkiej opowieści i skręcić w rejony, jakich czytelnicy wcale od niego nie oczekiwali. Mnożące się dygresje są typowe dla tej publikacji – ale też nie zawsze witane z zadowoleniem, bo zwyczajnie odrywają od głównego nurtu historii.

Show-biznes z przymrużeniem oka – to recepta na literacki sukces. Takim pomysłem-samograjem autor czasami zbytnio się zachłystuje, wierzy, że efekt zrobi się sam – i nie trzeba już pracować nad warsztatem. Przydałoby się tej książce nadać trochę szlifów, trochę uspokoić chaos w rytmie – ale i tak Alek Rogoziński zwraca na siebie uwagę luźnym podejściem do tematu bajki o zbrodni, kieruje się do tych, którzy szukają rozrywki niewymagającej wysiłku.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,