Adam Dylewski: Ruda, córka Cwiego. Historia Żydów na warszawskiej Pradze. Czarne, Wołowiec 2018 – pisze Izabela Mikrut
Wprawdzie w posłowiu Adam Dylewski odżegnuje się od tworzenia publikacji naukowej i tłumaczy, że punktem wyjścia dla stworzenia tomu były anegdoty i opowieści, jednak samej książce “Ruda, córka Cwiego” bliżej jest do tekstu naukowego niż do gawędy. To zbiór tekstów przybliżających “historię Żydów na warszawskiej Pradze” – jak głosi podtytuł – ale mniej czasami tu historii Żydów jako takich, a więcej śladów po ich działalności w architekturze, kulturze, oświacie itp.
Autor zagląda do pierwszych wzmianek o mieszkańcach pochodzenia żydowskiego, sprawdza, kto zajmował się rejestrowaniem ich dokonań, szuka tekstów prasowych, ale i sięga po dokumenty. Mocno przeczesuje archiwa, żeby dowiedzieć się jak najwięcej o przemilczanych wątkach, buduje od nowa całą opowieść o warszawskiej społeczności żydowskiej w sposób, który będzie zrozumiały dla zwykłych czytelników (niektórzy autorzy poruszający ten temat automatycznie wpadają w styl przesycony charakterystycznymi określeniami, przez co stają się niemal nieczytelni dla odbiorców z zewnątrz). Dylewski odnotowuje losy całych rodzin, przegląda kolejne ulice i dom po domu, kamienica po kamienicy rejestruje mieszkańców czy właścicieli – nie bawi się w fabularyzowanie tekstu, skupia się na faktach i na podawaniu rzeczowych informacji. Przez to publikacja wypada sucho i tylko momentami widać w niej ślady uczuć – kiedy mowa choćby o czasach II wojny światowej i o tym, że prezentowany świat już nie wróci w takiej formie, jak w międzywojniu. Unika Adam Dylewski sentymentów, ucieka też od ocen. Jeśli może – opisuje losy postaci, które szybko przestaną być dla czytelników anonimowe – dużo częściej jednak pozostaje przy prezentowaniu miejsc. Jakoś łatwiej mu pisać o niszczejącym i zapomnianym w okresie PRL cmentarzu żydowskim i o wyglądzie kamienic niż o charakterach ludności – w tym pierwszym przypadku może do woli czerpać ze źródeł i z własnych obserwacji, w tym drugim pozostałyby mu domniemania i wkraczanie w niedostępną sferę prywatności. Umożliwia zatem dzięki tej publikacji poznanie organizacji życia codziennego, zasady rządzące społecznością, ale na poziomie grupy, a nie jednostek. Nie ma tu miejsca na indywidualizowanie, jest – na ocenienie rozmiarów strat.
W każdym rozdziale Adam Dylewski przygląda się innej sferze: podaje opowieści “założycielskie”, zajmuje się kwestią bożnic i uczęszczania do nich, pokazuje historię Żydów w kupiectwie i w rzemiośle, sprawdza, jak społeczność żydowska wpływała na kształt gospodarki. Bardzo rzadko przedstawiane czytelnikom informacje mogą przekuć się w świetne anegdoty (historia o rzucaniu klątwy na tego, kto nie chce płacić podatków i sama treść owej barwnej klątwy), częściej autor posługuje się liczbami, suchymi faktami, konkretami, które niezbyt zapadają w pamięć, ale są niezbędne dla tworzenia rzeczowej opowieści. Widać w tej książce olbrzymią pracę badawczą, śledztwo, jakie musiał autor przeprowadzić dla uzyskania tak szczegółowych informacji stanowi kontrast wobec dzisiejszych pospiesznie przygotowywanych publikacji. Nie jest to lektura do czytania dla rozrywki, raczej – zestaw wiadomości dla zainteresowanych tematem, analiza bardzo precyzyjna i dla ceniących sobie kontekst historyczny. W tym wypadku tytuł w ogóle nie współgra z zawartością, sugeruje rodzaj reportażu, a Dylewski dostarcza – na przekór własnym zastrzeżeniom – opracowanie o walorach naukowości.