Recenzje

Przegląd przez dzieje

Barbara Rybałtowska: Magia przeznaczenia. Axis Mundi, 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Barbara Rybałtowska pisze powieści, które zaspokajają tęsknoty zwłaszcza starszych czytelniczek – za literaturą bogatą w wielką historię, plączącą losy zwykłych ludzi. Irminę i Marię konfrontuje z daleką przeszłością, z doświadczeniami poprzednich pokoleń. Wie doskonale, że wśród różnych przypadków znajdzie punkt zaczepienia dla każdej, nawet najbardziej wymagającej czytelniczki. Próby zaspokajania potrzeb (domniemanych!) lekturowych grupy docelowej kończą się niestety czymś w rodzaju książkowej opery mydlanej – chociaż niewykluczone, że w dalszym ciągu będą się podobać tym czytelniczkom, które szukają komplikacji fabularnych w silnych uczuciach wyzwalanych międzynarodowymi konfliktami.

Problem w tym wypadku polegać będzie przede wszystkim na pospiesznej realizacji, braku warsztatu w ramach prowadzenia narracji. Melodramatyczne sceny, wielkie pożegnania, przypadkowe rozstania i śmierci, które zmieniają domowy rozkład sił – to wszystko wydaje się na miejscu, nie ma problemu z zaakceptowaniem takich rozwiązań, zwłaszcza że dobrze wpływają na akcję, mimo czasem dość sentymentalnego charakteru. Barbara Rybałtowska daje w ten sposób upust tęsknotom za klasycznymi romansami, akcentuje sedno międzyludzkich dążeń, potrzebę bliskości, wyczulenie na drugą osobę. Bohaterowie tutaj nie chcą i nie potrafią żyć osobno, hołdują wartościom rodzinnym, eksponują przywiązanie do krewnych i zrobią wszystko, żeby ich wesprzeć, kiedy zajdzie taka potrzeba. Każda z postaci wprowadzanych na scenę ma do opowiedzenia jakąś historię i prędzej czy później zacznie ją przedstawiać – w całości, bez przerywników. Jeśli zatem autorka wstrzela się z tematami w to, czego oczekują czytelniczki, ma wyczucie niezbędnych dla nich emocji i podporządkowuje fabułę wzruszeniom, gdzie może pojawić się problem? Niestety, w realizacji. Konwencja tłumaczy całkiem sporo rozwiązań, ale słabej sprawności narracyjnej nie usprawiedliwi. A wygląda to trochę tak, jakby do raz napisanego tekstu autorka już nie wracała, a pisząc – wyrzucała z siebie obrazy, które ma przed oczami, bez dbałości choćby o spójność czasów gramatycznych. W efekcie część opisów okazuje się chropowata, część – nieprzekonująca w swoim brzmieniu. Wprowadzane szkatułkowo wyznania jawią się sztucznie. Coś tu stylistycznie mocno zgrzyta. Barbara Rybałtowska ma przecież wierne grono fanek, może pisać wręcz taśmowo – dla niej istotne są same wydarzenia, nie sposób ich przedstawiania i nawet nie konstrukcja książki. A skoro tak – będzie dopieszczać autorka detale życiorysowo-historyczne bez troski o ich literacki kształt i wymowę w całej książce. Trzeba przyznać, że to uwiera, kiedy aż prosi się o właściwą oprawę dla tak bogatego zestawu przeżyć. Rybałtowska ma coś do zaoferowania tym odbiorczyniom, którym wystarczy związek życiorysów ze światową polityką. Miałaby ta powieść wszelkie walory czytadła, gdyby nie sposób opowiadania – wyrzuca z tej relacji, uniemożliwia pełne zaangażowanie się w losy postaci. Jest w książce duży potencjał, ale dla odbiorców to jednak trochę za mało. Barbara Rybałtowska zachowuje się tak, jakby wierzyła w przeżycia portretowanych osób, za to nie umiała przekonać do tego samego czytelniczek. I to staje się coraz bardziej potężnym mankamentem w miarę czytania „Magii przeznaczenia”.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,