Izabela Mikrut pisze o książce Wiesława Hejno: Mój teatr. Oficyna Wydawnicza Atut, Wrocław 2018.
Wiesław Hejno proponuje czytelnikom dość obszerną publikację złożoną z najczęściej miniaturowych tekstów. Pisze czasami z potrzeby serca, czasami z goryczy, a czasami – żeby włączyć się w nurt dyskusji nad rolą teatru w życiu (w kwestii teatrów lalkowych to cały czas nisza). Nie zamierza nikomu udowadniać swoich osiągnięć, popada wręcz momentami w skromność charakterystyczną dla tych, którzy czują, że osiągnęli już wszystko, co chcieli i teraz wystarczy cierpliwie czekać na splendor. Widać to zwłaszcza w mocno infantylizowanym w kwestiach autobiograficznych wprowadzeniu do książki “Mój teatr”. A przecież taka opowieść jest potrzebna, żeby czytelnicy w ogóle wiedzieli, skąd wzięło się dążenie do zrozumienia lalek.
Tom został złożony z krótkich szkiców, rzadko – konkretnych omówień, przeważnie filozofujących komentarzy do tego, co dzieje się na scenie. Autor zastanawia się, czym jest teatr i jakie miejsce w tej refleksji zajmie teatr lalkowy, na czym polega operowanie lalkami, dlaczego lalki traktuje się jak metaforę, jakie dają możliwości aktorom, gdzie jest źródło energii wyzwalającej się na linii aktor – lalka – publiczność. Opowiada o swoich obserwacjach i przedstawia przemyślenia na temat formy. Przypomina o tym, co niezbędne, żeby stworzyć przedstawienie – zajęciach reżysera czy wykorzystywaniu dostępnej przestrzeni. Interesuje go zwłaszcza napięcie na zderzeniu człowieka i lalki. Przechodzi przez motyw lalki w różnych kulturach i różnych rodzajach teatru, napomyka o sposobach poruszania lalką, sprawdza, co na przestrzeni lat się zmieniało w teatrach, w których sam pracował. Nie próbuje odtwarzać precyzyjnie zmian, budować całej szkoły teatru lalkowego, rejestrować, systematyzować wiedzy i ułatwiać poruszania się po tym świecie. W teoretyzowaniu posługuje się raczej tymi przykładami, które akurat przyszły mu do głowy, nie znajdzie się tu więc śladów skryptu dla odbiorców, którzy chcieliby o lalkach dowiedzieć się więcej. Poznać mogą za to czytelnicy – i to z pierwszej ręki – notatki na temat codziennej pracy w teatrze lalkowym.
Nie czerpie Hejno z anegdot, nie przytacza nazwisk ani szczegółowych informacji, własne doświadczenia uogólnia, wzbogaca o swoje refleksje i komentarze – i z tego buduje teorię. Nie daje odbiorcom podstaw, zajmuje się luźnymi skojarzeniami: nie będzie uczył struktur teatru lalkowego, za to nakreśli kilka obszarów poszukiwań dla ciekawych tego rodzaju ekspresji artystycznej. Kolejne rozdziały są bardzo krótkie (zdarza się w ekstremalnej wersji, że zawierają niepełną stronę), tak, że nie ma nawet możliwości rozwijania wybranych tematów. Autor pisze, jakby opowiadał o lalkach swoim studentom, świadomy, że wiedzę czerpać mogą z podręczników, a tu dostaną coś – z punktu widzenia miłośników teatru – cenniejszego, bo możliwość obcowania z umysłem związanym z lalkami i specyfiką teatru lalkowego. Zdarza mu się całkiem często wychodzić od oczywistości (“działanie na scenie nie jest do końca tożsame z wyobrażeniem tego działania”), ale to tylko kolejne preteksty, żeby dzielić się z odbiorcami szeregiem spostrzeżeń czy przemyśleń. Czasami szuka pomocy i inspiracji w zmienianej formie, ale zwykle nie odchodzi zbyt daleko od przyjętego rytmu. Momentami sprawia wrażenie, jakby pisał wypracowania na zadany temat – ale nie musiał przy tym sięgać do źródeł ani podpierać się autorytetami, bo sam tym autorytetem jest. I w efekcie trudno jest jednoznacznie oceniać tę książkę: bo czasami przydałby się podręcznik, zestaw danych i faktów, uporządkowanych – choćby i przez praktyka. A czasami tęskni się za takimi właśnie luźnymi (ale i tak układającymi się w wielowymiarową opowieść) refleksjami. Z rzadka Hejno sięga do konkretnych realizacji, za to pozwala czytelnikom zapoznać się z projektami graficznymi lalek do kolejnych spektakli. I dzięki takiemu podejściu odbiorcy przekonają się, że teatr lalkowy nie jest domeną sztuki dla dzieci, niesie całkiem nowe wartości.