Recenzje

Przeoczenia

Wojciech Chmielewski: Jezioro Dargin. Czytelnik, Warszawa 2021 – pisze Izabela Mikrut.

Każdy potrzebuje czasami ucieczki od rzeczywistości, która przytłacza. A bohater tomu „Jezioro Dargin”, jeśli chce przetrwać, musi odrzucić to, co przyziemne i chwilowe – musi odpocząć od wszystkich przygnębiających wydarzeń ostatniego czasu. Najbardziej przytłoczyła go śmierć przyjaciela – i to stało się powodem do licznych retrospekcji. Wprawdzie wyrzucenie z pracy także nie pozostało bez znaczenia, a wiadomo, że boli, bo pojawia się w codziennych rozterkach i nawet jeśli bohater twierdzi co innego, funkcjonuje jako katalizator czarnych myśli. Nad jeziorem wszystko mogłoby się łatwo skończyć: wystarczy się tylko poddać. Na razie jednak bohater podejmuje się autoanaliz i opowiadania o przeszłości, żeby znaleźć tam coś dla siebie. Obraca w myślach po raz kolejny to, co już zna, co przeżył i zdążył już ocenić – bo to daje mu zakotwiczenie w rzeczywistości i w pewnym stopniu ratuje. Ratuje, chociaż przynosiło mękę.

Wpatruje się zatem codziennie bohater w wody jeziora Dargin i zastanawia się nad życiem. Przeszłość zamienia się u niego w filmy, wyświetlana jest przed oczami i przynosi wartościowe refleksje. Nie liczy się żaden plan na przyszłość ani wybieganie myślami poza teraźniejszość do przodu – wyłącznie to, co już się zdarzyło, staje się przedmiotem opowieści. I tak bohater zajmuje się kompletnie nieznaczącymi w obliczu śmierci wiadomościami, przypomina sobie drobne gesty lub komentarze, postawy i zjawiska, które zaczynają znaczyć dopiero w zestawieniu ze sprawami ostatecznymi. Nagle ostatnia błaha rozmowa nabiera sensu, ostatnie spojrzenie będzie powracać w snach. Bohater Wojciecha Chmielewskiego potrzebuje wspomnień – to, co go niszczy, jednocześnie daje mu siłę i sprawia, że poddać się po prostu nie wolno. Jezioro jest cierpliwe, pozwala na wyznania, jakich nie zniósłby nikt z zewnątrz. Jezioro pozostawia człowieka samego ze sobą – zapewnia ukojenie. I wyzwala. Stąd niekończące się wyznania. Bohater tej książki konfrontuje swoje postawy z doświadczeniami odbiorców: indywidualne przeżycia zyskują tu uniwersalną otoczkę. Wybrzmiewają tym silniej, że łatwo zrozumieć rozterki postaci. Wojciech Chmielewski jest w tym względzie bardzo spostrzegawczy. Ma w zanadrzu trochę zjawisk, w których wynajduje głębokie przesłania. A wszystko pod pozorem zwykłego cierpienia, przeżywania żałoby. W „Jeziorze Dargin” wspomnienia wywołać może wszystko. Każdy drobny impuls przerabiany jest na anegdotyczną (ale nie: rozśmieszającą) wskazówkę życiową. Charakterystyczne jest odejście stylistyki od treści – nawet tam, gdzie Chmielewski dotyka spraw przyziemnych i bolesnych, nie rezygnuje z literackiego rytmu. Pisze coś, co wytrąca z równowagi – i też takie ma zadanie, uciekać od oczywistości, jeśli nie w obrazkach prezentowanych czytelnikom, to w języku powieści. Momentami można się zastanawiać, czy Wojciech Chmielewski nie potrafi zmieniać narracji i dopasowywać jej do tego, co chce przekazać – czy też uznaje, że kontrastowe zjawisko będzie bardziej przyciągać do lektury. „Jezioro Dargin” to opowieść o rozstaniu – ale nie przygnębiająca.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,