Recenzje

Przez lupę

Strasznie lubię cię, piosenko. Szkice o tekstach Wojciecha Młynarskiego. Tom jubileuszowy dedykowany Profesor Barbarze Kudrze. Red. Katarzyna Burska, Elwira Olejniczak. Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2018 – pisze Izabela Mikrut

Wojciech Młynarski należy do tych autorów, o których pisać można właściwie bez końca: wdzięczny temat do analiz wszelakich, świadomy warsztatowo twórca, który niezwykle dbał o formę. Nic więc dziwnego, że chętnie rozczytuje się go przez pryzmat obecności określonych zwrotów lub słów w jego wierszach. To podstawa wielu esejów zamieszczonych w tomie jubileuszowym dedykowanym profesor Barbarze Kudrze, “Strasznie lubię cię, piosenko”.

Autorzy szkiców bardzo chętnie posługują się wyliczeniami, gromadzą cytaty na potwierdzenie tytułowych założeń, liczą, wskazują i komentują. Nikt nie zajmuje się tą twórczością w sposób totalny, zresztą nie ma na to miejsca: drobne analizy stają się tylko punktem wyjścia do dalszych – ewentualnych – rozczytań. Odbiorcom spoza środowiska akademickiego wskażą autorzy zakres najpopularniejszych zjawisk, z kolei akademikom – narzędzia przydatne do interpretacji w określonych okolicznościach. Zabrakło tego, co kluczowe w przypadku Młynarskiego – różnych odcieni humoru i satyry oraz odniesień do pozaliterackiej rzeczywistości, kontekstu wywołującego same pomysły na piosenki. Być może to jednak zbyt szerokie zagadnienia jak na objętość tego tomu, wymagające też większych studiów nad twórczością i opracowaniami (zarówno dotyczącymi Młynarskiego, jak i – samego komizmu). Tu dominuje podejście językoznawcze. Udaje się autorom esejów udowodnić, że Wojciech Młynarski pewne rozwiązania po prostu lubi i stosuje przy każdej możliwej okazji. Przeważnie nie odkrywają tym badacze Ameryki, zwłaszcza kiedy sięgają po wskazywanie elementów, które funkcjonują niemal jako wyznaczniki tej twórczości.

I tak nie może się obyć tom o Młynarskim bez motywu potocyzmów czy kolokwializmów (a także stylizacji na język ulicy), bez autotematyzmu, bez rymowanych felietonów, ale i bez wizji społeczeństwa zakodowanej w wierszach. Czasami autorzy próbują odejść od tych najpowszechniejszych zagadnień i zaskoczyć czymś czytelników – jak w przypadku analizy “muzycznego” słownictwa – ale to znowu schodzenie w kierunku autotematyzmu, czyli czegoś znanego. Młynarski kusi badaczy, bo potrafi wykorzystywać dostępne środki stylistyczne (nieprzypadkowo, jest w tym powtarzalność, więc i szansa na zaobserwowanie prawidłowości). Wprawdzie takie rozczytywanie po wybranych słowach kluczowych nie prowadzi zbyt daleko, ale może wzbudzić zainteresowanie tą twórczością, podsycać i przypominać mistrzostwo warsztatu. Wojciech Młynarski jako autor ciekawy od strony językowej – to materiał tomu “Strasznie lubię cię, piosenko”.

Nie ma tu pełnych analiz, a bibliografie podawane po każdym eseju bywają mocno skracane. Nie jest to zarzut do wszystkich autorów, jednak widać, że w części przypadków Młynarski nie stał się przedmiotem skrupulatnych bibliotecznych kwerend – a szkoda, bo może dałoby się uniknąć wyważania otwartych drzwi w kilku tekstach. Ponadto bardzo dziwny jest fakt cytowania tekstów nie z pierwodruków (w ostateczności z kolejnych wyborów wierszy), a z… internetu. Jasne, że najłatwiej dziś wygooglować konkretny utwór, ale w pracy naukowej jednak warto sięgnąć po jego kanoniczną wersję.

Wojciech Młynarski jest wdzięcznym obiektem do rozmaitych lekturowych poszukiwań, sprawdza się i w tym wypadku jako autor świadomie i konsekwentnie wykorzystujący określone chwyty. Ta książka, portretująca Młynarskiego przez wyraziste detale w utworach – staje się próbą naszkicowania wiadomości, które zasługują na szersze odczytanie i definiują działania tego artysty na poziomie językowym. Być może to kłóciło się z pomysłem na cały tom, ale przydałby się chociaż jeden tekst syntetyzujący wiadomości o Wojciechu Młynarskim – jako wprowadzenie do szeregu analiz.

 

Komentarze
Udostepnij
Tags: , , , ,