Recenzje

Przez wieki

Grażyna Jeromin-Gałuszka: Folwark Konstancji. Prószyński i S-ka, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Kiedy Marynia się zdenerwuje, w całej okolicy pachnie chabrami. To chyba jedyny wyróżnik powieściowego świata u Grażyny Jeromin-Gałuszki, autorki, która niegdyś z podobnych sekwencji budowała cały klimat każdej powieści, jaką serwowała swoim odbiorczyniom (i zwracała na siebie uwagę krytyków czy jurorów). Teraz idzie autorka „Legendy” w komercję i produkuje serię, która na pewno spodoba się masowej publiczności – za to nie będzie męczyć czy straszyć specyficzną atmosferą wokół postaci zamieszkujących zapomniane maleńkie miejscowości. Grażyna Jeromin-Gałuszka pozostaje bowiem wierna swoim „terenom” charakterystycznym dla działania bohaterów – ucieka od wielkomiejskiego zgiełku tam, gdzie da się obserwować rytm natury, pozwala ludziom funkcjonować w oddaleniu od cywilizacji. W „Folwarku Konstancji” nie będzie nawet szukać usprawiedliwienia dla takich wyborów: po prostu przenosi akcję w daleką przeszłość, między innymi do 1865 roku. Wybiera sobie miejsce, które dla postaci jest i azylem, i całym światem, przygląda się rodzinie tu żyjącej, przybyszom i mieszkańcom – pozwala im dokonywać trudnych wyborów, czasami popełniać błędy albo zastanawiać się nad drogą na przyszłość. Rejestruje szereg bardzo silnych uczuć, dylematy i wzajemne zależności. A wszystko to przedstawia odbiorczyniom w smakowitej, chociaż mało literacko rozbudowywanej sadze.

„Folwark Konstancji” sprawia wrażenie, jakby materiał na ogromną dziewiętnastowieczną narrację autorka przedstawiła językiem literatury pop. Nieprzypadkowo: w końcu Jeromin-Gałuszka pisze teraz dla mas i nie może odstraszać rozłożystymi opisami czy niekończącymi się analizami krajobrazów. Ma dostarczać odbiorczyniom „mięsa”, możliwości podglądania scen z folwarku i okolic. Pamięta więc o obyczajowych ograniczeniach i możliwościach, nie będzie dokonywać przewrotu w historii (a historię jako zbiór wydarzeń politycznych też do tomu wplecie, jednak w tle), za to skupi się na uczuciach i pragnieniach, bo te mają wymiar uniwersalny. Przygląda się przede wszystkim kobietom (bo i dla kobiet pisze): to one cierpią z miłości, czasami chcą ocalić własne dzieci i dla nich zrobią wszystko, czasami zakochują się w niewłaściwym mężczyźnie, za mąż wychodzą z rozsądku i woli ojca, a później spotykają tego jedynego, który pokazuje im, co znaczy prawdziwy żar uczuć. Niby to naiwne, a jednak przyciągnie odbiorczynie i sprawi, że będą chciały się dowiedzieć, jak rozwinie się akcja – w ten sposób Grażyna Jeromin-Gałuszka zapewnia sobie publiczność już na kolejny tom Dwustu wiosen.

Jest tu całkiem sporo bohaterek o różnych charakterach, nakreśla te sylwetki autorka dość szybko, bo przecież w objętości niewielkiej obyczajówki nie ma miejsca na rozwodzenie się nad uwarunkowaniami psychicznymi – ale decyzje, jakie podejmują kobiety przy swoich charakterach są dla czytelniczek prawdziwe i wypadają zrozumiale. Jedyne, co „Folwarkowi Konstancji” można zarzucić, to specyficzna asceza stylistyczna. Widać, że ciągnie Grażynę Jeromin-Gałuszkę do stylizacji – ale musi pisać prosto, żeby nie odstraszyć docelowego grona czytelniczek. Powieść na tym trochę traci z punktu widzenia tych pań, które liczyć będą na odrobinę ambitniejszą obyczajówkę – ale jednak przygody mieszkanek folwarku nie pozostawiają obojętnymi.

„Folwark Konstancji” to powieść stworzona według jasno określonych wytycznych, wręcz schematu zgodnego z tym, co się na rynku od wielu lat dobrze sprzedaje – na szczęście w połączeniu z talentem pisarskim Jeromin-Gałuszki to podporządkowanie się wytycznym nie razi aż tak bardzo.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,