Małgorzata Musierowicz (przy współpracy Emilii Kiereś): Na Jowisza! Uzupełniam Jeżycjadę! Egmont, Warszawa 2020 – pisze Izabela Mikrut.
Chociaż spora jest ta książka, to chciałoby się, żeby była jeszcze większa – co najmniej kilka razy. Bo tak – rozbudza apetyty na to, co Małgorzata Musierowicz może jeszcze opowiedzieć. Chociaż tekst jest tu podzielony na drobne cząstki i ułożony w formie „alfabetu” (hasła na kolejne litery) – to lektura przypomina „Autobiografię” Joanny Chmielewskiej i z tego też powodu mogłaby się nie kończyć na tym – opasłym – tomie.
„Na Jowisza! Uzupełniam Jeżycjadę” to publikacja, którą pokochają nastoletnie fanki cyklu – jak i te, które dzisiaj są babciami, kobiety, które wraz z serią dojrzewały i te, które przypadkiem wpadły na jedną z książek, a potem wciągnęły się w świat rodziny Borejków. Do tego – ci, którzy zaczytywali się książką Stanisława Barańczaka „Pegaz zdębiał”, bo domu rodzinnego i ukochanego brata Stasia będzie tu sporo, także w literackich zabawach. Małgorzata Musierowicz wiąże opowieści o bohaterach, inspiracjach i pomysłach – z własnymi wspomnieniami i dokumentami z rodzinnych archiwów. Odpowiada na pytania, które padają często podczas spotkań autorskich – i szuka ciekawostek, o których czytelnicy jeszcze nie wiedzą. To w tekście. Jednak „Na Jowisza” ma też silnie rozbudowaną warstwę graficzną i dość często autorka przywołuje sylwetki dalszoplanowych bohaterów Jeżycjady po to, żeby pokazać odbiorcom, jak sobie ich wyobraża. Emilia Kiereś, córka Małgorzaty Musierowicz, dodaje zdjęciowe uzupełnienia kamienic Poznania, tak, żeby łatwiej było wczuć się w klimat cyklu. Czasami pojawiają się cytaty (bardzo krótkie) z kolejnych powieści, czasami – wybór aforyzmów, które autorka miała w zanadrzu, do wykorzystania w którejś z książek. Ponadto podzieli się autorka smaczkami z rodzinnych historii, ale i opowieściami o kilku przedmiotach z duszą. A to świetna droga do prezentacji, jakiej fanki Jeżycjady potrzebują.
Chociaż formuła „alfabetów” zakłada fragmentaryczność, tutaj w każdy opis wpada się po uszy i natychmiast. Małgorzata Musierowicz przyznaje się niekiedy do książkowych pomyłek (wiek Robrojka w zestawieniu z wiekiem Nutrii), albo podaje pierwowzory, pokazuje, co z niej mają bohaterowie, jakie rodzinne tradycje zostały wplecione do tomów – ale dzieli się też własnymi historiami bez przełożenia na lektury (przygotowywanie świątecznego prezentu będzie znakomitym ukoronowaniem książki). Przedstawia „pana Musierowicza” i historię wielkiej miłości od pierwszego wejrzenia. Znajdzie się tu trochę informacji, które czytelniczki raczej znają – i trochę sensacji (w rodzaju wpływu Czesława Miłosza na wybory życiowe Natalii), mnóstwo radości z powracania do doskonale kojarzonych tematów, trochę wiadomości topograficznych… Z pewnością fanki zawiedzione nie będą, przynajmniej – do ostatniej strony. Później zapragną natychmiast poznawać więcej i więcej.
Wielkiej księgi o Jeżycjadzie i o jej autorce nie można na pewno nazwać kompendium wiedzy o cyklu: jednak założeniem nie było zbieranie wiadomości, które można wyłuskać z kolejnych tomów Jeżycjady – a uzupełnianie ich o najrozmaitsze anegdoty i opowieści. Ten zamysł bardzo dobrze się udał. Warto też pamiętać o jednym: po lekturze wzrasta apetyt na powtórzenie sobie całej serii – nieważne, że zna się ją na pamięć.