Recenzje

Przygoda profesora

Marta Obuch: Mąż przez zasiedzenie. Filia, Poznań 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Marta Obuch dalej bawi się motywami romansowo-kryminalnymi, chociaż „Mąż przez zasiedzenie” wydaje się nieco słabszy niż poprzednie tomy tej autorki, a to głównie za sprawą upodobania do językowych skojarzeń, zbyt mocno eksponowanych jako źródło humoru. Nie tłumaczy ich nawet zawód bohaterki: Patrycja zajmuje się językoznawstwem, ma tytuł doktora, chociaż twierdzi, że oddziela sferę zawodową od prywatnej i w codziennym życiu nie zwraca uwagi na językowe niuanse – nie zmienia to jednak faktu, że co pewien czas wpadają jej do głowy blisko brzmiące słowa, dopatruje się wtedy albo martwych w zmartwieniu, albo mata (szachowego) w Mateuszu. A jednak na najbardziej oczywiste skojarzenie z nazwiskiem nowo poznanego mężczyzny musi podać jej ekstrawagancka ciotka. Budowanie dowcipu na takich zabiegach to nie jest to, co w powieściach kryminalnych na wesoło cieszy najbardziej.

Patrycja trafia do domu pewnego profesora jako… dama do towarzystwa. Profesor to starszy człowiek, potrzebuje kogoś, kto przyrządzałby mu posiłki i podawał lekarstwa, ale przede wszystkim – kogoś, kto będzie mu dotrzymywał kroku intelektualnie i do tego zadania Patrycja świetnie się nadaje. Najpierw błyskawicznie ogrywa pracodawcę w szachy, później bierze pod uwagę jego preferencje w kwestii żywności. Zachowuje się zupełnie inaczej niż poprzedniczka, czym zaskarbia sobie wdzięczność starszego pana i przypadkiem ratuje go od poważnych problemów. Oto bowiem przypadkowy menel, który częstuje się skarbami wyrzucanymi przez Patrycję, pada martwy w ogródku, tuż za progiem domu profesora. Wszystko wskazuje na to, że ktoś tu miał zostać otruty – i że profesor wcale nie cierpi na manię prześladowczą. Żeby do kryminału dołożyć wątek romansowy, Marta Obuch wprowadza na scenę syna profesora, Mateusza. Następnie wzbogaca jeszcze galerię postaci o wspomnianą ciotkę – jeżdżącą na wózku zażywną kobietę, która niczego się nie boi, a także dwóch lokatorów profesora – również dziwaków i oryginałów, od takich musi się tu roić. Intryga tkwi w szachach, bo profesor pewnego dnia otrzymuje tajemniczą przesyłkę, a potem… znika.

Marta Obuch pisze z rozmachem, żeby rozśmieszać czytelników. Dba wprawdzie o topograficzne szczegóły – tym razem akcję osadza w Katowicach oraz w Pszczynie (i trochę w Piasku, w relacjach), ale już w przypadku sensacji odrzuca wszelkie prawdopodobieństwo, czego dowodem będzie moment kulminacyjny powieści. Pomaga przypadkowi, opiera tajemnicę na szachach i daje szansę Patrycji na wykazanie się w procesie dedukcji – za to podczas okołorodzinnych zebrań wprowadza celowo chaos i dyskusje, które zaciemniają obraz sytuacji. Wyraźnym sentymentem darzy Marchewkę – przypomina o nim, żeby czytelnicy też zajrzeli do poprzednich tomów i sprawdzili, co to za policjant i jaką rolę już odegrał. Postaciom pozwala na przekraczanie własnych granic i na dokonywanie rzeczy niemożliwych, ich śmiałe plany budzą radość odbiorców – a realizacja to już popis wyobraźni. Słabiej wypada natomiast w kwestiach romansowych, nie dość, że wiadomo, kogo trafi strzała Amora, to jeszcze wspólne spacerki i szczebioty wypadają nieco kiczowato. Ale i tak da się czytać, bez większych zgrzytów.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,