Recenzje

Przyjaźń w obozie

Magda Knedler: Moje przyjaciółki z Ravensbruck. Mando (WAM), Kraków 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Temat drugiej wojny światowej w literaturze masowej został już przepracowany na wszystkie możliwe sposoby i rozczytany przez pryzmat rozmaitych doświadczeń. Jednak wielu autorów wciąż traktuje go jako sposób na ocalenie pamięci o bliskich albo próbę rozliczenia się z przeszłością – i dobry punkt wyjścia do tworzenia nowych wstrząsających relacji. Nie dokładają już nic nowego do istniejącego stanu wiedzy, za to zamieniają w materię literacką dowody pamięci czy zapiski.

Magda Knedler próbuje przełamać konwencję związaną z literaturą faktu, „Moje przyjaciółki z Ravensbruck” to książka, w której przeplatają się dwa plany narracji. W teraźniejszości króluje autotematyzm. Jest tu Ida, kobieta, która zajmuje się przekuwaniem doświadczeń biograficznych znanych kobiet na beletrystykę. Ida pracuje nad tomem „Moje przyjaciółki z Ravensbruck” i przeżywa w związku z tym szereg wątpliwości czy komplikacji. Problemy, które ma w związku z pracą twórczą i odtwórczą przelewa w pewnym stopniu na swoje otoczenie – szuka wsparcia, ale tego nikt nie może jej zapewnić, bo tylko Ida tak mocno angażuje się w opowieści, które znalazła. Relacje trzech przyjaciółek – kobiet połączonych wspólnym losem, pobytem w obozie koncentracyjnym – żyją w niej i nie pozwalają na przejście do porządku dziennego nad książką. Nie wiadomo do końca, czy Magda Knedler na Idę przenosi swoje dylematy i inspiracje, ale motyw autotematyczny wyzwala szereg pytań, jest rodzajem sugestii co do kształtów książki, śladem poszukiwań i też wątpliwości. W efekcie czytelnicy zaczynają dostrzegać w tomie męki twórcze, jakich nie byłoby widać przy samych relacjach z przeszłości. Bo opowieści Marii, Sabiny oraz Bente wymagają głębszej refleksji. Nie są to proste pamiętniki ani dzienniki z obozu – wtedy wszystko stałoby się oczywiste. Trzy kobiety istniały i nie istniały – zostały stworzone na bazie rzeczywistych doświadczeń z Ravensbruck, ale zaczęły w wyobraźni Idy funkcjonować jako realne postacie, z przekonującymi pragnieniami i szeregiem ważnych doświadczeń. Jako bohaterki literackie stały się skomponowane wręcz idealnie – ale nie tak idealnie, żeby zapomnieć o ich autorce. Ida zastanawia się nad osobą, która powołała trzy kobiety do istnienia – i dała im głos. Próby rozwiązania tej zagadki spędzają jej sen z powiek – chociaż tak naprawdę powinna już zamknąć kwestię „Przyjaciółek” i zająć się życiorysem Katarzyny Medycejskiej, kolejnym, który opracowuje dla odbiorczyń.

Magda Knedler sięga w tej powieści po narrację trzecioosobową – w przypadku Idy, ale też po bezpośrednie zwierzenia Marii, Bente oraz Saby – przeplata je ze sobą, wprowadza migawki z obozowego życia: obserwacje, ale też próby ocalenia godności. Nie proponuje odbiorcom prostej wyliczanki dotyczącej warunków egzystencji obozowej, stawia raczej na uczucia postaci i na przyczyny ich reakcji. Sama czuje niewytłumaczalną więź z postaciami, co natychmiast przenosi na Idę. Do tomu dodaje jeszcze – w ramach wprowadzeń do kolejnych rozdziałów – wiersze Grażyny Chrostowskiej, więźniarki z Ravensbruck. Tak rzeczywistość przeplata się z fikcją, prawda zamienia w tworzywo literackie, a żyjący muszą mierzyć się z pamięcią, która często boli. Z jednej strony zależy autorce na pokazywaniu prawdy o kobiecych obozach, z drugiej – zyskuje materiał na wstrząsające relacje i potrafi go dobrze ukształtować. Może trochę za bardzo przejmuje się swoją rolą, nie chce być posądzona o zostanie demiurgiem dla postaci – prawdopodobnie stąd biorą się autotematyczne wyjaśnienia – ale udaje jej się z faktów stworzyć prawdziwą powieść.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,