Recenzje

Przyjaźń

Anna Mazurek: Dziwka. Korporacja Ha!art, Kraków 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Dziwne wrażenie sprawia swoją narracją Anna Mazurek w powieści „Dziwka”. Wygląda to zupełnie tak, jakby autorka chciała zagrać na nosie odbiorcom, pokazując, że zna zasady tworzenia kryminałów dla mas, ale będzie ponad nimi, pobawi się gatunkiem, ale swoiste poczucie wyższości nie pozwoli jej na realizowanie wytycznych z bestsellerów. „Dziwka” nie może przejść do mainstreamu, zepsułoby to cały urok mroku i zagadek. A przecież całkiem niewiele brakuje, żeby autorka przekroczyła granicę literatury popularnej i trafiła do worka z produkowanymi na tony powieściami sensacyjnymi.

Zamordowana została Weronika. Zbrodnia miała podłoże seksualne i jest szczególnie szokująca nawet dla pokolenia wychowywanego na brutalnych kreskówkach, znającego każdy rodzaj przemocy, jaki można sobie wymyślić. Mery Malinowska, przyjaciółka zamordowanej, próbuje rozwiązać zagadkę jej śmierci. Przybywa do miejsc, które dobrze znała – chociaż chce zachować anonimowość, żeby oderwać się od własnej przeszłości. Mery Malinowska to pseudonim, konieczny, żeby nikt nie skojarzył dziewczyny ani z pewnym prokuratorem, ani ze sprawą kryminalną sprzed lat. Niestety, prawda zawsze wypływa – w najmniej oczekiwanych momentach. Mery musi pogodzić się z tym, że została zdemaskowana. Śledztwo w sprawie Weroniki angażuje ją jednak tak, że bohaterka zapomina o własnej codzienności: pogrąża się w marazmie, odrzuca kolejne oferty zarobku i w końcu zostaje z niczym. Zanim do tego dojdzie, organizuje spotkania i inicjuje rozmowy, żeby dowiedzieć się czegoś o Weronice. Stopniowo jednak Anna Mazurek odsłania też sekrety Mery, nie tylko te, które można rozgłaszać publicznie. Autorka zaczyna bawić się granicami między jawą i snem, uniemożliwia czytelnikom przeprowadzenie procesu dedukcji. Sama śmierć – jakkolwiek medialna by nie była – przestaje mieć znaczenie przy niespodziankach, jakie sprawia umysł. „Dziwka” nie zatrzymuje się na poziomie szukania sprawców oraz motywacji – ani na poziomie przestrogi dla odbiorców, którzy nader chętnie podejmują ryzyko w poszukiwaniu zabawy, Anna Mazurek jest tak daleka od moralizowania, jak to tylko możliwe. Za to naśmiewa się raz z nadmiernej ostrożności, raz z rozpasania i upadku wartości.

Operuje w tej powieści filmowymi skrótami i zmianami perspektywy. Uwagę ogniskuje na Mery, a raczej na rzeczywistości przez nią postrzeganej, tak, żeby mieć w zanadrzu jeszcze możliwość odwrócenia akcji. Przedmiotowo potraktowane zwłoki zamieniają się w pewnym momencie w artefakt, katalizator przemian bohaterki – i źródło ostrej diagnozy wystawianej całemu społeczeństwu. Anna Mazurek chce epatować brutalnością, chce czytelników szokować (i właśnie przez taką chęć szokować nie może, za bardzo się na to nastawia). W tej powieści znajdzie się trochę gier z regułami gatunku (którego do końca Mazurek nie przyjmuje), trochę eksperymentowania z narracją (która musi unieść nie tylko sferę fabularną, ale także całą misternie tworzoną wizję oniryzmu). Odejście od masowości płynie tu z niechęci do dookreślania świata przedstawionego: Anna Mazurek w pewnym momencie zaczyna unikać jednoznacznych deklaracji, miesza w rzeczywistościach bohaterów – bo dzięki temu zyska oryginalność.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,