Recenzje

Przypomnienie

Violetta Ozminkowsky: W coś trzeba nie wierzyć. Prószyński i S-ka, Warszawa 2021 – pisze Izabela Mikrut.

Maria Czubaszek stroniła od opowiadania o szczegółach ze swojego życia. Kilka informacji, które padły w wywiadach i w felietonach, pozwoliły poznać ją jako osobę bezkompromisową i interesującą. Do pewnych faktów nie miała jednak ochoty wracać pamięcią. I w związku z tym Violetta Ozminkowsky stanęła przed bardzo trudnym zadaniem: odtworzenia biografii ze strzępków danych oraz z wiadomości uzyskiwanych od Wojciecha Karolaka czy Artura Andrusa. I to zadanie zrealizowała mistrzowsko: „W coś trzeba nie wierzyć” to książka, która idealnie dopełnia wydane już w Prószyńskim książki – wywiady-rzeki oraz zapiski blogowe. Biografia Marii Czubaszek typową biografią nie jest – chociaż pasuje do trendów panujących obecnie na rynku. Większość autorów publikacji przeznaczonych dla szerokiego grona odbiorców decyduje się na poprzestanie na wiadomościach uzyskanych w bezpośrednich rozmowach, bez kwerend i poszukiwań tajemnic. Tyle że u nich widać sztukowanie opowieści, fragmentaryczność, która nie musi być zaletą. U Violetty Ozminkowski jest inaczej: wiadomo z góry, że nie uda się znaleźć wielu danych do uzupełnienia życiorysu, ale autorce na tym nie zależy. Udaje jej się stworzyć pełny portret Marii Czubaszek na podstawie drobiazgów – i puent.

Portret w miejsce biografii to najlepsze z możliwych rozwiązań. Violetta Ozminkowsky zwraca uwagę zwłaszcza na anegdotyczne wydarzenia, które dają się przekuć na gawędziarską opowieść. Wybiera tematy obowiązkowe – i uzupełnia je choćby przełączaniem się na doświadczenia Wojciecha Karolaka. Opowiada o młodości Marii Czubaszek (i jej imieniu i nazwisku sprzed pierwszego małżeństwa), wyjaśnia, dlaczego autorka do Czubaszka trafiła. Później przedstawia ją w towarzystwie radiowców i satyryków – nie ma wielkiego zajmowania się narodzinami Marii Czubaszek jako satyryka: wprost przeciwnie, satyra (czy pisanie piosenek) to w tym wypadku praca, nad którą nie warto się zatrzymywać. Pisze też Ozminkowsky o małżeństwie z Wojciechem Karolakiem i o problemie alkoholowym (współuzależnieniu Marii Czubaszek). Przypomina o wielkiej miłości, która teraz zaowocowała trwającą od czterech lat żałobą – Wojciech Karolak jest bohaterem drugiego planu, przeraża wręcz swoim zagubieniem po odejściu Marii Czubaszek i pielęgnowaniem pamięci o niej.

Unika autorka tomu skupiania się na samych satyrach, pokazuje osobę niezależną i zawsze wolną, na przemian z Zajączką, która znajduje azyl w domu. Sporo tu również rozważań na temat śmierci – na początku tomu pojawiają się dwie próby samobójcze bohaterki książki, pod koniec – domniemane przyspieszenie kresu przez wybraną dietę. Za każdym razem Violetta Ozminkowsky pisze jednak bardzo ciepło i z humorem. Sprawia, że Maria Czubaszek jest tu przedstawiona bez sentymentu, a jednocześnie – jawi się jako postać wyjątkowa. Ta książka nie została ani przegadana, ani przesadnie skrócona. Nawet jeśli trafi do fanów Marii Czubaszek, nie znudzi ich znanymi faktami, liczy się bowiem sposób prowadzenia narracji. Violetta Ozminkowsky nie musi uciekać do licznych cytatów czy opracowań: unika też wrażenia mozaikowości. Tworzy publikację, która znakomicie będzie uzupełniać cykl tomów satyrycznych i pozwoli szerokiemu gronu odbiorców lepiej poznać Marię Czubaszek.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,