Recenzje

Punkt widzenia

Clarice Lispector: Opowiadania wszystkie. W.A.B., Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Potężny tom otrzymują czytelnicy i mogą się dzięki niemu zapoznać z prozą Clarice Lispector. Ściśle rzecz biorąc, z małymi formami, w których ta autorka dobrze się czuła – ale ponieważ nie ma tu zbyt wielu zabaw formą (w zakresie konstrukcyjnym), można automatycznie wyrobić sobie zdanie na temat charakteru narracji.

Clarice Lispector pisze w sposób znany z wielkich i męskich historii, ale w tematach kieruje się spostrzeżeniami kobiecymi – przekrojowa forma książki umożliwia sprawdzenie, jak zmienia się postrzeganie rzeczywistości przez płeć piękną i jakie znaczenie mają przybywające lata. Lispector rzadko posługuje się na przykład listami, nie sili się też na wymyślanie złożonych fabuł, które przyciągnęłyby czytelników – chętniej wybiera ogląd z zewnątrz. Co więcej – nawet dialogi wprowadza do opowiadań rzadko. Zdarza się, że zatrzymuje się nad ulotną chwilą, rejestruje jedno wrażenie czy wybrany etap życia bohaterki – na tym opiera całe wyznanie kierowane do nieświadomego przeżyć czytelnika. Wywołuje to efekt lektury fragmentów: autorka funkcjonuje w wymyślonym świecie i sugeruje, że mogłaby opowiedzieć odbiorcom znacznie więcej, ale nie chce zbyt głęboko ingerować w egzystencję postaci. To może przyciągać – jako utrudnianie dostępu do rozszyfrowanego sekretu – ale może też lekko zniechęcać, zwłaszcza kiedy zanurzanie się w opowiadaniowe realia wymagać będzie zaangażowania emocjonalnego.

Bohaterki i narratorki w tych opowiadaniach nie muszą się spieszyć. Mają szansę na funkcjonowanie w oderwaniu od trosk – wystarczy, że ich myśli zaprząta drobiazg, coś, co się aktualnie wydarza (albo coś co zajęło moment w przeszłości) – to punkt zaczepienia do snucia krótkich opowiadań. Nie zdąży autorka nawet przeprowadzić charakterystyki postaci, a już kończy opowiadanie. Oznacza to, że chociaż „Opowiadania wszystkie” zajmują prawie sześćset stron, mogą momentami pozostawiać niedosyt. Lispector nie zamierza tłumaczyć motywacji, pewne tematy po prostu odpuszcza, a wcześniej sugeruje ich istnienie. Chce, żeby lektura wymuszała aktywne czytanie.

Benjamin Moser we wstępie przygotowuje do opowiadań bardzo dobrze, wprowadzając i narzędzia dla odbiorców, i elementy biografii. Zwraca uwagę na język (coś, co w tłumaczeniu może umknąć albo budzić wątpliwości) i na motywy poruszane przez Lispector. Wie jednak doskonale, że najpełniej te opowiadania wybrzmią same – czytane razem, w zbiorze, zamieniają się w jedną wielowątkową i poszarpaną narrację. To apetyczna książka dla tych, którzy cenią sobie literaturę piękną i klasyczną w duchu relację. Clarice Lispector wie, jak zaangażować czytelników – poza motywami, które wprowadza do kolejnych utworów, inspiruje samą melodią języka. Autorka nie dba o to, żeby intrygować fabułą: za to doskonale czuje się w niemal lirycznym budowaniu atmosfery, nastrojów i emocji. Prowadzi swoje opowieści bez pośpiechu, tak, żeby można było łatwo prześledzić odczucia bohaterów, ale nie lubi dopowiadać szczegółów z ich życia – jeśli wiadomo, co przeżywa – nie ma potrzeby precyzowania samych bodźców, te wydają się mniej warte uwagi. Clarice Lispector przypomina, co oznaczają opowiadania jako gatunek.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,