Recenzje

Radość jedzenia

Joanna Jędrzejczyk, Jan Paszkowski: Jedz, śmiej się i walcz. Edipresse Książki, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Na rynku wydawniczym pojawiła się jakiś czas temu osobna kategoria poradników kulinarnych, książek sygnowanych przez celebrytów lub gwiazdy mediów, aktorów, sportowców, dziennikarzy itp. – z niewielkim zestawem wybranych przepisów i kilkoma prywatnymi tekstami. Chociaż są to ewidentne efemerydy, w dodatku trafiające niemal wyłącznie do fanów – nikomu na ladach księgarskich nie przeszkadzają, a mogą wpłynąć na kulinarne poszukiwania odbiorców. W końcu możliwość zasmakowania potraw, które często trafiają na talerze sławnych, to szansa poznania samych idoli – na tej zasadzie najczęściej działają marketingowe zabiegi. Tom „Jedz, śmiej się i walcz” to właśnie taki kulinarny album, który nie przyniesie rewolucji w jedzeniu, ani nie zastąpi zwykłych książek kucharskich. Trochę na modłę blogową – dostarczy kilku krótkich felietonów, wielu zdjęć i wrażenia dobrej atmosfery. I to wystarczy.

„Jedz, śmiej się i walcz” to publikacja przygotowywana przez Joannę Jędrzejczyk i Jana Paszkowskiego. On – kucharz-celebryta – zajmuje się podawaniem większości przepisów z reguły poprzedzanych drobnym, jednoakapitowym komentarzem, w którym autor dzieli się z odbiorcami drobiazgiem z życia, przemyśleniem na temat potrawy, skojarzeniem z towarzyskością lub poszukiwaniami smaków. To miejsce na nawiązanie kontaktu z odbiorcą – bo przecież trudno takiego oczekiwać po samym przepisie. Jan Paszkowski nie musi się rozpisywać, wystarczy mu mała wzmianka – a czytelnicy (odbiorcy raczej, bo przecież nikt nie sięga po takie publikacje dla wrażeń lekturowych) zyskają przekonanie, że oto autor myśli o nich, do nich się kieruje i wpuszcza do własnego życia. Pełnią te akapity funkcję fatyczną, są przyjemne w odbiorze. Potem następuje już przepis – ciekawy sposób na urozmaicenie jadłospisu, wariacja na temat doskonale znanych potraw albo ich „idealna” wersja otrzymana metodą wielu prób.

Z kolei Joanna Jędrzejczyk wykazuje się raczej umiarkowanymi talentami kulinarnymi: jej przepisy zajmują niewiele miejsca i należą do mało skomplikowanych – wbrew pozorom to atut, bo może autorka trafić do odbiorców, którzy gotowaniem nigdy się nie zajmowali, a tu poradzą sobie z działaniami w kuchni na pewno. Widać też – być może niezamierzenie – kontrast między napuszonymi nazwami z menu w wykwintnych restauracjach – a zwykłymi daniami przygotowywanymi na co dzień przez zabieganych ludzi.

Sama Joanna Jędrzejczyk sprawdza się jako autorka dzięki kilku felietonom, które pojawiają się na początku tomu. Można dzięki temu lepiej poznać mistrzynię mieszanych sztuk walki – to rodzaj autopromocji w nietypowym dość środowisku, wśród odbiorców, którzy raczej rzadko pasjonują się takim sportem. Felietony dotyczą przede wszystkim samoakceptacji, umiejętności wychodzenia z kryzysów – i jako takie, nawet jeśli nieco naiwne w formie, trafią do przekonania czytelnikom.

Książka została wypełniona zdjęciami z kilku sesji albo kilku etapów jednej sesji fotograficznej: kolejne ujęcia z lekkimi modyfikacjami powracają co pewien czas nieco refrenowo i chociaż można docenić poszukiwania ciekawych, radosnych i energetycznych ujęć gwiazd w otoczeniu produktów kulinarnych – to jednak przydałoby się tych pomysłów więcej niż kilka (na tak potężną liczbę zdjęć). Przy samych potrawach ilustrację stanowi gotowe dzieło – ale kiedy na zdjęciach powracają autorzy, tu brakuje koncepcji na odróżniające się od poprzednich czymś więcej niż minami kadry.

Komentarze
Udostepnij
Tags: , ,