Peter Sagan: Mój świat. SQN, Kraków 2019 – pisze Izabela Mikrut.
Peter Sagan jest świadomy tego, że nie ma dwóch jednakowych wyścigów. Jednocześnie zdaje sobie sprawę z faktu, że dla odbiorców niezainteresowanych kolarstwem wszystkie będą wyglądały podobnie. Jednak z własnej perspektywy może podzielić się wrażeniami i przemyśleniami niedostępnymi zwykłemu kibicowi – pokazać, jak wygląda wyścig z perspektywy wielokrotnego zwycięzcy, tego, który kolekcjonuje zielone i tęczowe koszulki (i który ma czasem okazję do włożenia „najsławniejszej”, żółtej). Peter Sagan w swoim kraju jest rozpoznawany i czuje, co znaczy popularność: nie może odmawiać ludziom wspólnych selfie ani autografów, jeśli nie chce nikogo rozczarować – to powoduje pewne ograniczenia w życiu prywatnym. Autor zwierza się z podobnych dylematów w sportowej autobiografii „Mój świat”.
Jest to książka dość typowa dla zwierzeń sportowców i trochę naiwna w sposobie prowadzenia opowieści. Sagan często zaczyna opowieść od analizy jakiegoś wyścigu, przedstawia czytelnikom emocje z trasy, wypadki i wydarzenia, przez które dane zawody zapadały w pamięć. Czasami przywołuje dyskusje w drużynie, ujawniając mniej obeznanym z tematem, jak wygląda budowanie taktyki na wyścigi – i odpowiada na pytanie, czy dobrze jest mieć w zespole kilka gwiazd stanowiących dla siebie nawzajem konkurencję. Ilustruje w ten sposób przebieg własnej kariery, ale też postawy i poglądy, które wpływały na jego życiowe decyzje: znacznie łatwiej zrozumieć, dlaczego autor postępował tak a nie inaczej, kiedy wprowadza argumenty, którymi się kierował. Jak zwykle w autobiografiach znanych osób – może Sagan rozwiać część wątpliwości, przedstawić własny punkt widzenia bez obaw, że zostanie zaatakowany czy skrytykowany. Kieruje się w końcu do swoich fanów, których interesuje jego stanowisko. Pisze też o tym, co robić, żeby pojawiali się w kraju kolejni młodzi ambitni sportowcy, jak ułatwiać im drogę do kariery. Znajduje miejsce nie tylko na opowiadanie o kolejnych wyścigach – taka książka nie byłaby zbyt satysfakcjonującą lekturą nawet dla zagorzałych kibiców – przedstawia również własną „filozofię” sportu, podejście do spraw związanych z kolarstwem. Zwykle – podczas zawodów – nie może manifestować własnych wizji i przekonań, a przecież przez obserwacje i uczestnictwo w wyścigach wie doskonale, jak należałoby działać dla dobra sportu. „Mój świat” staje się zatem rodzajem trybuny, forum na tego typu opinie. Z perspektywy czytelników – to cenny dodatek.
Niespodziewanie w książce dość często pojawia się humor: Sagan opowiada o konkretnych scenach i postępowaniu – i potrafi dodawać do nich niemal kabaretowe puenty. Nie stara się przez cały czas błaznować, ale wie, jak podtrzymywać uwagę czytelników i sprawiać, żeby pozostali do końca przy tekście. Trochę zdradza strategie jeżdżenia, trochę obserwuje organizację wyścigów, trochę zajmuje się przedstawianiem swojej rodziny (odpowiednio to wyważa, żeby nie niszczyć prywatności bliskich, ale też żeby pokazać siebie jako człowieka towarzyskiego). Wypowiada się na temat kolegów po fachu i przyjaciół z tras, ocenia ich (zwłaszcza wtedy, gdy ma za co pochwalić – gorzkie tony nigdy nie dotyczą rywali). Nie jest to książka przeładowana faktami z życia, ale też Sagan wie, że bardziej czytelnikom zależeć będzie na rejestrze dokonań, na obserwacji tras z perspektywy tego, który je wygrywa. Proponuje więc czytelnikom dość prostą lekturę sportową, szczerą i ciekawą zwłaszcza wtedy, gdy do wyzwań sportowych dochodzi walka z wirusem – więc i własnym organizmem. Peter Sagan pokazuje, jak to jest, kiedy Słowak stanie się rozpoznawany na całym świecie.