Recenzje

Ratowanie ludzi

Michał Jagiełło: Wołanie w górach. Wypadki i akcje ratunkowe w Tatrach. Wydanie IX. Iskry, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.

Ta publikacja doczekała się mnóstwa wydań i wznowień, ostatnie zostało dokończone już po śmierci autora, który uzupełnienia doprowadził do 2015 roku. Do 2017 roku całość przygotowała Dominika Jagiełło przy pomocy Adama Maraska i Krzysztofa Wojnarowskiego. Dodane zostały także nowe zdjęcia przedzielające kolejne części książki (bo publikacja albumowa zdecydowanie to nie jest). Przez lata z niepozornej książki rozrosła się ta pozycja do monumentalnego dzieła, które jest punktem odniesienia dla wszystkich zainteresowanych ratownictwem górskim i akcjami także z udziałem helikopterów – na polskich szczytach. „Wołanie w górach” to tom, któremu trudno się oprzeć – będący jednocześnie hołdem dla ratowników i przestrogą dla wszystkich, którzy wybierają się na szlak lub chcą zdobywać szczyty. Góry to potęga i kto je zlekceważy – może zapłacić najwyższą cenę. Michał Jagiełło nie fabularyzuje, tłumaczy zresztą, że wystarczy przywoływanie kolejnych wypadków i relacji ratowników, nie musi już dodawać do tego oprawy beletrystycznej – rzeczywiście, silne emocje zapewniane przez fakty to trzon tej lektury.

„Wołanie w górach” na rynku ukazuje się co pewien czas, za każdym razem bogatsze o nowe dane – chociaż nie zmienia to obrazu bezmyślnych turystów. Powinna być ta książka lekturą obowiązkową dla wszystkich, którzy wychodzą w góry (a już na pewno dla tych, którzy uważają, że znają je doskonale). Autor dzieli początkowo tom na wybrane szczyty, a potem zgłębia zestawy wypadków z nimi związane – ale wprowadza też zestaw rozdziałów tematycznych, łączących się bezpośrednio z tematem ratownictwa górskiego. Sięga do notatek, czasami prosi ratowników o relacje i spisuje na gorąco komentarze. Daty dzienne uzupełnia jeszcze godzinami (bo pora dnia obok warunków atmosferycznych wpłynąć może na powodzenia albo niepowodzenie akcji). Dość skrótowo przedstawia burzliwe wydarzenia, podaje okoliczności wypadku czy sposoby ratowania nieszczęśników z opresji, w zasadzie nie pozostawia miejsca na ubolewanie nad ludzką głupotą czy nieostrożnością – to już wnioski, które odbiorcy sobie sami wyciągną. Nie znaczy to jednak, że Jagiełło jest obojętny na to, co pisze, czasami zdarza mu się dodać mocniejszy lub nacechowany emocjonalnie drobny komentarz – i nie ma się co dziwić.

„Wołanie w górach” to opowieść o ciężkiej pracy tych, których na co dzień niemal się nie dostrzega. Owszem, rynek podbiła ostatnio publikacja poświęcona TOPR-owcom, ale to książka Jagiełły jest absolutną podstawą, jeśli chodzi o tematykę akcji ratowniczych w wysokich górach. Mimo że autor ucieka od kupowania masowej publiczności ciekawymi anegdotami, ma szansę dotrzeć do szerokiego grona czytelników zainteresowanych górskimi szlakami. Rejestruje bowiem wydarzenia, które trafiały do mediów (ale też te z czasów przedwojennych, pokazujące kondycję taternictwa na początku). Nie angażuje się w spory dotyczące związków i organizacji, nie chce też podsuwać odbiorcom sposobów oceniania pracy poszczególnych grup. Wielkim podziwem darzy tych, którzy przybywają z pomocą niefortunnym turystom lub wspinaczom, to ich praca zasługuje tutaj na dostrzeżenie.

„Wołanie w górach” to tom olbrzymi i bardzo rzetelnie przygotowywany, stworzony z pasją, ale i respektem wobec gór i bohaterów opowieści. Nie dłuży się tu lektura, bo autor zmienia sposoby podawania informacji: zwykle wybiera mechaniczne notki, ale zdarza mu się sięgać po dodatkowe opisy. Rejestr wypadków górskich powinien zmusić odbiorców do zastanowienia się nad niepotrzebną brawurą i narażaniem życia innych – może w końcu kolejne wydanie książki taki efekt uzyska.

Komentarze
Udostepnij
Tags: ,