Dorota Kassjanowicz: Kamienica pod śniegiem. Wielka Litera, Warszawa 2019 – pisze Izabela Mikrut.
W zalewie bożonarodzeniowych powieści obyczajowych Dorota Kassjanowicz wybiera raczej rozwiązania z tomów psychologicznych, stawia nie na tani optymizm i obietnice, że wszystko będzie dobrze, a na ciężką pracę, która ma doprowadzić do pozytywnych zmian. Nie oszukuje bohaterów ani czytelniczek, nie chce też wpisywać się w trend książek lekkich, łatwych i przyjemnych – a jednak nie rezygnuje do końca z takiej klasyfikacji.
„Kamienica pod śniegiem” to zatem czytadło dla bardziej wymagających odbiorczyń, pełne wydarzeń i zbiegów okoliczności, które mają poprowadzić postacie do potrzebnych zmian. Autorka prezentuje w tej historii losy kilku bohaterów, mieszkańców jednej kamienicy. Znają się oni z widzenia, czasami zresztą wymieniają drobne uwagi albo przynajmniej wiedzą coś o sobie – nie tyle, by zaspokoić ciekawość, ale tyle, żeby w razie potrzeby móc szybko zareagować. Każda opowieść jest inna, każda wiąże się z innymi wyborami życiowymi. I tak na przykład Bogna rozstaje się ze swoim chłopakiem, nie odchodzi do innego, jednak czuje, że tkwienie w związku, który nie rokuje dobrze, nie ma większego sensu. Z tym wiążą się wielkie zmiany: powinna jak najszybciej się wyprowadzić. Tyle tylko, że chce dalej mieszkać w „swojej” kamienicy i wśród ludzi, których kojarzy. Rozpoczyna poszukiwania mieszkania. Mela, przyjaciółka Bogny, nie ma czasu. Zajęta swoimi sprawami, robi tysiąc rzeczy na minutę, a kiedy chce się z czegoś zwierzyć, wpada w niekontrolowany słowotok. Nie daje sobie prawa do odpoczynku i sama siebie niszczy – chociaż na razie nie zdaje sobie z tego sprawy. Sylwia, kasjerka w pobliskim sklepie, wdaje się w romans ze starszym i żonatym mężczyzną. Tylko po to, by nie czuć się samotnie w wielkim mieście, pozwala sobie na uczucia, na które w gruncie rzeczy nie ma ochoty. Wie, że jej postępowanie nie ma większego sensu ani przyszłości – jednak nie potrafi przerwać toksycznej relacji. Jest jeszcze Alicja, ale Alicji nikt zazwyczaj nie zauważa: to kobieta, którą inni potrącają na ulicy, która nie potrafi walczyć o swoje ani nawet sprzeciwić się, gdy coś idzie nie po jej myśli. Żeby nie skupiać się wyłącznie na kobietach, Dorota Kassjanowicz wprowadza jeszcze możliwość zaglądania do domu Olafa. Olaf opiekuje się dziesięcioletnim, dojrzałym nad wiek synkiem – stara się uniemożliwić mu kontakt z matką-narkomanką, która akurat przypomniała sobie o potomku. W całej rodzinie Olafa dzieje się niezbyt dobrze: synowie nie odwiedzają starego ojca (tylko wnuk ma kontakt ze starszym panem i wie, z jakimi problemami ten się na co dzień boryka), brat nosi w sobie gniew na bliskich. I to wszystko zmienić mogą tylko nadchodzące święta.
Dorota Kassjanowicz wcale nie zamierza udawać, że wszystko będzie dobrze, wprost przeciwnie: postacie z jej powieści bardzo ciężko pracują na to, żeby coś się w ich życiu zmieniło, czasami potrzebują impulsu, żeby ruszyć z miejsca, przeważnie jednak samodzielnie dochodzą do wniosku, że tak dłużej się nie da. Autorka przypomina też, że każdy powinien mieć swoją odskocznię od problemów, dla jednych będzie to pisanie wierszy, dla innych – tkactwo. Ratunek znajdowany w sztuce albo w miłości to prosty przepis na szczęście. W „Kamienicy pod śniegiem” nic prostego nie ma, czyta się tę powieść mozolnie – ale jeśli ktoś potrzebuje bożonarodzeniowej historii bardziej skomplikowanej niż standardowe czytadła – to tu znajdzie schronienie.