Magdalena Witkiewicz: Szczęście pachnące wanilią. Filia, Poznań 2018 – pisze Izabela Mikrut
Magdalena Witkiewicz bardzo świadomie kreuje obyczajówkowy świat (rozbity zresztą na całą serię dość szybkich i popowych powieści dla kobiet). Wie, czego oczekują czytelniczki – i obiecuje im to już na etapie tytułu, zapowiadając ciepło, słodycz i schronienie przed zmartwieniami. Bohaterki “Szczęścia pachnącego wanilią” na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą wiele wspólnego – może tylko to, że wszystkie chcą walczyć ze sprowadzaniem kobiety do roli kury domowej, wszystkie marzą o tym, żeby domownicy włączyli się w rytm codziennych obowiązków i nie sądzili, że panie domu wyłącznie leżą i nudzą się przez cały dzień. Magdalena Witkiewicz czasami gorzkie słowa prawdy na ten temat wprowadza do opowieści – ale rzecz nie w tym, żeby buntować czytelniczki, a żeby pokazać im pewne myślowe i działaniowe schematy, niebezpieczne dla każdego.
Tylko jedna z bohaterek pragnie założyć rodzinę, ale nie może znaleźć odpowiedniego mężczyzny: szuka dość rozpaczliwie, spotyka się z kolejnymi nieudacznikami z internetu, a że zajmuje się psychoterapią – najchętniej wszystkich by od razu diagnozowała. Pozostałe są już w związkach, albo właśnie im się te związki rozpadają. Do kieratu dochodzi zatem opieka nad dziećmi, troska o to, kto zajmie się maluchem, walka o alimenty… Każda z bohaterek realizuje inny scenariusz – a wszystkie blisko normalnego życia odbiorczyń. O to zresztą autorce chodzi: żeby przekonać czytelniczki, że postacie z powieści mogą być ich sąsiadkami albo nimi samymi. I teraz: wszystkie kobiety mają swoje zawodowe marzenia, na spełnienie których nie powinny czekać z założonymi rękami. Jeśli przejdą do czynów, wszystkie problemy rozwiążą się właściwie same. I tu Magdalena Witkiewicz przechodzi do narracji baśniowej, obiecuje czytelniczkom niemożliwe – ale też daje nadzieję, której się w takich lekturach po prostu szuka. Jeśli bohaterkę z małym dzieckiem z dnia na dzień porzuca opiekunka – znajdzie się bratnia dusza, sąsiadka lub przyjaciółka, która chciałaby prowadzić małe prywatne przedszkole i z chęcią dołączy do swoich pociech również kolejne. Jeśli kobieta nie może poradzić sobie z płaceniem czynszu za ogromne pomieszczenia (jedyną rekompensatę od wiarołomnego partnera) – szybko znajdzie kogoś do zagospodarowania kolejnych przestrzeni. Kto poświęca się własnej pasji, ten nie będzie cierpiał – nagroda przyjdzie błyskawicznie i przerośnie najśmielsze oczekiwania. To zapewnienie, które Magdalena Witkiewicz odbiorczyniom serwuje – nawet nie wiadomo, z jakiego powodu, może prawem pogodnej obyczajówki. Tutaj wystarczy zrobić jeden krok, żeby los zaczął sprzyjać.
Kobiety ze “Szczęścia pachnącego wanilią” mogą się spotykać w cukierni (jeden ze stałych motywów w chwilach, gdy trzeba osłodzić sobie życie, to osłodzenie dosłowne – za sprawą przysmaków włączanych do codziennej diety). Dziećmi zajmie się ta, która najbardziej lubi opiekować się maluchami i ma najwięcej na to pomysłów. Kobiety, które wcześniej się nie znały, wpadają na siebie, kiedy potrzebują wsparcia – i wzajemnie sobie to wsparcie zapewniają. Zawsze służą dobrą radą, miłym słowem albo po prostu obecnością. Lubią spędzać ze sobą czas. Autorka pokazuje, jak krzepiąca może być obecność życzliwych koleżanek, dostarcza i pocieszenia, i obietnicy, że wszystko się jakoś ułoży. Nie proponuje ambitnej powieści, ale też nikt tego od niej nie oczekuje – “Szczęście pachnące wanilią” ma dostarczać rozrywki.
Księgarnia Gandalf (www.gandalf.com.pl)